– Pamiętam ojca, jak pożegnał mnie w taki piękny wieczór, gdy latały robaczki świętojańskie. A dopiero rok temu dowiedziałem się, że bardzo mnie kochał. Dotarły do mnie grypsy, które wysyłał z więzienia, a przejmował je agent celowy – tak Romuald Rajs opowiadał w „O co chodzi” o swoim ojcu, żołnierzy wyklętym kpt. Romualdzie Rajsie ps. Bury.