Polski instytut Ordo Iuris oraz lekarka Katarzyna Jachimowicz zostaną w piątek uhonorowani nagrodą Norweskiej Koalicji Chrześcijańskiej. Wyróżnienie za obronę praw rodzin z pewnością ucieszy laureatów, ale zirytuje norweski urząd ds. dzieci, Barnevernet. Ordo Iuris toczy bowiem batalię z tą instytucją, wspierając starania Silje Garmo, Norweżki, która wraz z kilkumiesięczną córeczką uciekła ze swojego kraju właśnie przed Barnevernetem i schroniła się w Polsce.
Cudzoziemcowi można udzielić azylu, gdy jest to niezbędne do zapewnienia mu ochrony i gdy przemawia za tym ważny interes Polski – podał Urząd do...
zobacz więcej
Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest organizacją pozarządową i, jak można przeczytać w jej statucie, za główny cel stawia działania zgodne z „kulturą prawną i duchowym dziedzictwem, w którym jest zakorzeniona kultura polska, oraz propagowanie ich w życiu publicznym i systemie prawnym".
Organizacja zainteresowała się sprawą Silje Garmo, gdy w maju zeszłego roku zrozpaczona Norweżka uciekła ze swojego kraju do Polski, zabierając ze sobą czteromiesięczną córeczkę Eirę. Tym samym uchroniła dziecko przed urzędem Barnevernet, który chciał je uprowadzić. Specyficzna sława tej instytucji, znanej ze swoich mocno kontrowersyjnych działań, sięga daleko poza granice Skandynawii. Doświadczyła tego również niejedna polska rodzina mieszkająca w Norwegii.
Dramat Garmo zaczął się jednak kilka lat przed ucieczką do Polski, gdy urzędnicy uprowadzili jej starszą, 9-letnią wówczas córkę Frøyę i umieścili ją, wbrew jej woli, u ojca. Wtedy Silje też zbiegła z dzieckiem za granicę. – Gdy dowiedziałam się, że moja córka była molestowana seksualnie, wyjechałam z nią do Hiszpanii, by ją chronić – mówi w rozmowie z portalem tvp.info matka dziewczynek. – Jednak ojciec Frøi w porozumieniu z Barnavernetem przedstawił policji fałszywy raport. Na tej podstawie wysłano za mną międzynarodowy list gończy i zostałam zaaresztowana w Hiszpanii. Wszystko to odbyło się w asyście hiszpańskiej i norweskiej policji. Hiszpańscy funkcjonariusze wypełniali skrupulatnie rozkazy policji norweskiej. Frøya została z powrotem sprowadzona do Norwegii bez jakiegokolwiek wyroku czy nawet opinii sądu w Hiszpanii, co było niezgodne z konwencją haską – opowiada Silje Garmo.
Sądy często wbrew orzecznictwu zabierały dzieci polskim rodzicom i wydawały je za granicę. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało właśnie...
zobacz więcej
„Chaotyczny tryb życia”
Barnevernet wytoczył przeciwko Norweżce zarzuty, które czynią z niej osobę niewiarygodną i nieodpowiedzialną. Według Barnevernetu prowadziła ona „chaotyczny tryb życia”, uzależniła się od leków przeciwbólowych, wreszcie cierpiała na „przewlekle zmęczenie”.
Zapytaliśmy Garmo, co właściwie oznaczają te określenia, jakimi badaniami lub obserwacjami zostały poparte i czy np. kiedykolwiek nadużywała alkoholu. - Nigdy - odpowiedziała młoda matka. – Żadne z tych określeń nie było uwiarygodnione jakąkolwiek dokumentacją. One miały mnie jedynie postawić w złym świetle. Musieli coś napisać, by móc wydawać takie decyzje. Po przyjeździe do Polski najpierw musiałam oczyścić się z tych zarzutów. Poddałam się więc badaniom, by wykazać, jak absurdalne one były. Zgodnie z nimi w moim organizmie nie było jakichkolwiek śladów środków, o zażywanie których mnie oskarżono – mówi Silje Garmo.
Po ucieczce Silje do Polski norwescy policjanci, jak mówi matka dziewczynek, próbowali zrobić to samo w Polsce, co wcześniej w Hiszpanii. – Zwrócili się do polskiej policji o pomoc. Ta jednak, po konsultacji z reprezentującymi mnie prawnikami z Ordo Iuris, zorientowała się, że norweski urząd nie tylko nie przestrzega prawa we własnym kraju, ale jeszcze próbuje łamać prawo w innych państwach, a także nie przestrzega konwencji, które Norwegia podpisała. Polska policja nie podejmowała potem już żadnych czynności. Jestem za to wdzięczna polskim władzom – przyznaje Garmo.
W lutym, jak poinformował mec. Jerzy Kwaśniejwski reprezentujący Norweżkę w Polsce, Urząd ds. Cudzoziemców uznał, że Silje Garmo i jej córka zasługują na ochronę prawną RP, czyli, że „jej powrót do ojczyzny groziłby naruszeniem jej podstawowych praw człowieka, w tym ochrony jej życia rodzinnego”. Nie oznacza to jednak automatycznego przyznania azylu w naszym kraju. Do tego potrzebna jest jeszcze zgoda polskiego MSZ. Z nieoficjalnych informacji wynika, że decyzja w tej sprawie ma zapaść w ciągu najbliższych tygodni.
Gorzej niż terrorysta z ISIS
Obecnie Silje przebywa w Polsce bez norweskiego paszportu, którego została pozbawiona przez władze w Oslo. To niespotykana sytuacja, bo norweskie władze deklarują, że nie wolno im bez wyroku sądowego odbierać paszportów nawet obywatelom Norwegii należącym do ISIS.
Garmo przyznaje, że chce zamieszkać w Polsce na stałe. Uczy się języka polskiego, choć nie poświęca temu jeszcze tyle czasu, ile by chciała. – Muszę stale pracować nad swoją sprawą, sama tłumaczę dokumenty, kontaktuję się z prawnikami, mediami, wreszcie władzami w Norwegii. Poza tym staram się, by być dobrą mamą, a to wszystko wymaga czasu – opowiada.
Nie wiadomo, ile dokładnie obywateli Norwegii ma podobny problem. – Wiem o kilku podobnych przypadkach. Oni również szukają schronienia w Polsce lub innych krajach - twierdzi Silje Garmo.