Odrzucenie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy degradacyjnej podzieliło scenę polityczną oraz gości programu „Woronicza 17”. – Rozrachunek z przeszłością trzeba robić, ale metodami, które prawnie są nie do wzruszenia – bronił weta sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Krzysztof Łapiński.
Przypominając m.in. podpisanie ustawy dezubekizacyjnej rzecznik prezydenta podkreślił, że głowa państwa „jest politykiem, który swoimi czynami popiera negatywną ocenę w wymiarze prawnym, także prawno-karnym, PRL czy funkcjonariuszy aparatu represji”.
– Przy tej ustawie zwrócił uwagę na kilka jej mankamentów, m.in. na brak środka odwoławczego od decyzji o odebraniu stopni generalskich. To mogłoby skutkować pewnymi reperkusjami, jeżeli chodzi o odwołanie do różnego rodzaju gremiów europejskich. Na gruncie europejskim taka sytuacja mogłaby się spotkać z procesami, które Polska by przegrywała – podkreślił Łapiński.
Jak broń atomowa
Z taką argumentacją nie zgodził się minister Marek Suski, szef gabinetu politycznego Prezesa Rady Ministrów. – Prezydent poszedł ścieżką Lecha Wałęsy, jest „za” a nawet „przeciw”. Broń w postaci weta to jest broń atomowa. Jeżeli prezydent ją wykorzystuje to nie jest to dobre. Sam jest za tym, żeby rozliczyć komunizm, a jednocześnie blokuje to rozliczenie – przekonywał polityk PiS.
W ocenie Suskiego bardziej odpowiednią decyzją prezydenta byłoby skierowanie ustawy dezubekizacyjnej do Trybunału Konstytucyjnego. – Trybunał może pewne przepisy uchylić albo wydać zalecenie Sejmowi do wprowadzenia pewnych poprawek – zwrócił uwagę.
– Bardzo źle się stało dla niepodległości Polski, dla odbudowy niepodległej armii, to zły znak i zła decyzja – tak były szef Ministerstwa Obrony...
zobacz więcej
– Takie radykalne weto jest czymś zaskakującym. To zablokowanie choćby moralnego oddzielenia dobra od zła. Argument, że jedni byli bardziej, a inni mniej aktywni w walce przeciwko obywatelom, którzy chcieli wolnej Polski, jest argumentem kalekim – stwierdził Suski.
Paweł Rabiej z Nowoczesnej powiedział, że weto prezydenckie jest „dobrą i rozważną decyzją”. Jak przypomniał, w procesie legislacyjnym jego ugrupowanie wskazywało, że projekt ma „wiele wad prawnych, ale jest też obarczony poważnymi wadami moralnymi”.
Kto powinien degradować?
– Osoby, które byłyby zdegradowane przez ministra obrony nie miałyby się jak bronić. Pytanie też, czy minister obrony jest właściwą osobą do degradowania, czy – jak słusznie wskazywał Donald Tusk – prezydent, który jest zwierzchnikiem sił zbrojnych – zastanawiał się Rabiej.
– Ja się odwołam do kwestii moralnych. Bardzo trudno jest poprzez jedną ustawę, która oddziela ziarno od plew i mówi co jest czarne, a co białe zaprowadzić pewną sprawiedliwość dziejową. To jest rola w dużej mierze dla historyków – podkreślił Rabiej, który dopytywał, jak daleko ma sięgać lustrowanie. Według niego, w tej sytuacji może trzeba będzie się zająć również marszałkiem Piłsudskim i królową Boną.
Zawetowanie ustawy degradacyjnej jest klęską bohaterów, a zwycięstwem zbrodniarzy i komunistycznych zdrajców – ocenił historyk i prezes fundacji...
zobacz więcej
– W przypadku Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego jest zbiorowa odpowiedzialność, a tej wprowadzać w ogóle nie wolno jako instytucji prawnej – podkreślił, dziwiąc się, że przygotowujący projekt nie skonsultowali go ze środowiskami związanymi z Wojskiem Polskim.
Jaruzelski, generał Armii Czerwonej
Próbę wprowadzenia odpowiedzialności zbiorowej zarzucił też poseł PSL Paweł Bejda. – Od początku mówiliśmy, że ustawa jest zła, bo wrzuca wszystkich do jednego worka – przekonywał. – Nie leży w polskiej mentalności wchodzenie do grobów, zrywanie paragonów. Jeżeli mówimy, żeby ludzi degradować, to trzeba stworzyć taką ustawę, żeby mogli również się bronić i żeby był ten tryb odwoławczy – zwrócił uwagę.
Zdaniem Tomasza Rzymkowskiego (Kukiz’15), prezydent zawetował ustawę degradacyjną, gdyż „bał się odpowiedzialności za własne decyzje”. – Ta ustawa przewidywała, że w przypadku generałów to prezydent podejmował decyzję i prezydent bał się podejmować decyzji o degradacji gen. Mirosława Hermaszewskiego, bo to by się spotkało z gigantycznym atakiem ze strony większości opinii publicznej – ocenił.
– Ta ustawa miała swoje mankamenty, ja głosowałem za nią, bo według mnie nie powinno budzić żadnej wątpliwości, że gen. Jaruzelski czy gen. Kiszczak byli generałami, ale Armii Czerwonej. Oni nie mogą nigdy stanąć w jednym szeregu z gen. Andersem, Maczkiem, Rozwadowskim, ale niestety w chwili obecnej stoją – przypomniał.