Życie Ukrainki Ludmiły Pawliczenko to gotowy scenariusz na film. Strzelcy wyborowi to elita. Już samo ich nazwisko nierzadko wzbudzało paniczny strach wśród wrogów. Wśród mistrzów snajperskiego rzemiosła należne miejsce należy się Ludmile Pawliczenko, Ukraince, która podczas II wojny światowej zastrzeliła 309 żołnierzy wroga w tym 36 strzelców wyborowych, a później swoistej celebrytce. W Wielkiej Brytanii ukazało się tłumaczenie jej pasjonującej autobiografii. Trup ściele się gęsto... Przenieśmy się z Ludmiłą do obleganego Sewastopola. Jest mroźny styczeń 1942 roku. Przemarznięci żołnierze Armii Czerwonej ukrywają się rowie w obawie przez niemieckich snajperem. Każdy boi się wychylić zdając sobie sprawę, że w ułamku sekundy może zginąć. Tak mijają kolejne piekielne dni. <br><br> Trzeciego dnia namierzono żołnierza ostrożnie przeprawiającego się przez zrujnowany most kolejowy. To musiał być snajper, który w ciągu ostatnich 48 godzin zastrzelił pięciu czerwonoarmiejców, łącznie z dowódcą batalionu. Niestety, szybko się ukrył. <br><br> Jedyna metoda, by namierzyć jego pozycję, to dostrzec odbicie światła od jego lunety. Sierżant Pawliczenko wydaje rozkaz, w szparę między ruinami w strefie niczyjej wsadzić manekina ubranego w mundur. Wróg daje się złapać w zasadzkę. <br><br> <b>Między oczy</b> <br><br> „Mam cię, nazistowski sukinsynu” – myśli strzelec, ostrożnie przykłada broń, dokładnie celuje i przyciska spust. Kula trafia Niemca między oczy i ten się osuwa. Pawliczenko zakrada się do zwłok i wyjmuje z jego munduru dokumenty, które zanosi swojemu pułkownikowi do zbadania. <br><br> – Z jego zestawienia wynika, że miał 215 trafień – oświadcza strzelcowi pułkownik. – Ile ty masz? – pyta. – 227 – pada odpowiedź. – Czyli jesteście do siebie podobni – mówi oficer. Żołnierz kręci głową. Faktycznie jest różnica. Sierż. Pawliczenko to 25-letnia kobieta...Co by nie mówić o bandyckim prawodawstwie ZSRR zapisane w art. 122 konstytucji z 5 grudnia 1936 roku równouprawnienie kobiet i mężczyzn było dobrym rozwiązaniem. Kobiety były traktorzystkami, górniczkami, wreszcie żołnierkami. Ich służba wojskowa miała nieoczekiwane konsekwencje na Froncie Wschodnim podczas II wojny światowej. <br><br> Radziecka doktryna wojenna zakłada, że snajperzy mają wchodzić w skład każdej drużyny. Ich rola wprawdzie malała po upowszechnieniu się karabinów automatycznych i wykorzystywaniu ich do szybkich akcji oraz walki na małej przestrzeni. Dodatkowo planiści narzekali, że karabiny wyborowe są drogie i delikatne, a szkolenie z ich korzystania czasochłonne, toteż nie pasują do sposobu walki zakładającego szybki atak zmasowanymi siłami. <br><br> <b>Szansa dla kobiet</b> <br><br> To otworzyło szansę dla kobiet do służby w jednostkach liniowych. Do służby snajperskiej zaczęto więc przygotowywać płeć piękną. Podczas gdy mężczyźni atakowali na „Urrrraaaaa!”, kobiety miały cierpliwie czekać w ukryciu na możliwość oddania strzału, bez narażania ich na niebezpieczeństwo walki wręcz. <br><br> Wiele kobiet osiągnęło biegłość w nowej sztuce, ale żadna nie mogła się równać z Ludmiła Michajłowna Pawliczenko, która kilka tygodni przed wspomnianym incydentem wzięła ślub, miała też syna Rościsława z poprzedniego związku. <br><br> Już podczas wojny jej biegłość w posługiwaniu się karabinem stała się legendarna. Pawliczenko jest najskuteczniejszą kobietą snajperem, z 309 potwierdzonymi trafieniami, w 36 innych strzelców wyborowych. Używając karabinu Mosin-Nagant z celownikiem teleskopowym tylko w ciągu dwóch i pół miesiąca walk pod Odessą zastrzeliła aż 187 żołnierzy wroga.Celebrytką stała się jeszcze zanim konflikt dobiegł końca. Wysyłano ją na spotkania z całą Wielką Tróją aliantów – Józefem Stalinem, Winstonem Churchillem i Franklinem Delano Rooseveltem. To wszystko przeszło 70 lat temu, podczas gdy na Zachodzie dopiero ostatnio wojskowi zaczęli uznawać kobiety z równorzędnych żołnierzy liniowych. <br><br> <b>Córka enkawudzisty</b> <br><br> Nasza bohaterka urodziła się 12 lipca 1916 roku w Białej Cerkwi, dawnej posiadłości polskich magnatów, wówczas w granicach Imperium Rosyjskiego. Przyszła na świat jako Ludmiła Michajłowna Biełowa. Jej ojciec był później funkcjonariuszem NKWD. <br><br> Od małego miała smykałkę do broni. „Ten zimny kawałek metalu spodobał mi się” – wspominała pierwszy kontrakt z bronią. W wieku 14 lat przyniosła się z rodziną do Kijowa, gdzie wstąpiła do klubu strzeleckiego. Dużo czasu spędzała na ćwiczeniach, brała udział w zawodach, z których przywoziła medale i dyplomy, ojciec czekista na pewno był dumny. <br><br> Do tego dziewczyna wstąpiła do organizacji paramilitarnej DOOSAAF służącej wychowaniu obywateli w wojskowym drylu. Oprócz kontynuowania nauki strzelania skakała ze spadochronem i pilotowała samolot. Można powiedzieć, że była produktem sowieckiego wychowania, z niezachwianą wiarą w komunizm i ZSRR. <br><br> Ludmiła wspomina, że była chłopczycą i była nawet przywódczynią młodzieżowego gangu. To się skończyło, gdy w wieku 15 lat zaszła w ciążę. Jako 16-latka poślubiła Aleksieja Pawliczenkę, któremu urodziła syna Rościsława. Małżeństwo długo się nie utrzymało, ale Ludmiła pozostała przy nazwisku byłego męża. „Po latach porównałabym to do końca świata, dobrowolna ślepota. Taka była moja pierwsza miłość” – wspominała.Żeby utrzymać siebie i dziecko podjęła się pracy w fabryce. Wolny czas spędzała w Komsomole. Ambicji nigdy jej nie brakowało. W 1937 roku podjęła studia historyczne na Uniwersytecie Kijowskim, na którym w 1941 roku pracę magisterską nt. Bohdana Chmielnickiego. Brała też udział w zajęciach w szkole snajperskiej. <br><br> <b>Ogromna ambicja</b> <br><br> W życie młodej kobiety wkradła się wojna. Atak III Rzeszy na ZSRR z 22 czerwca 1941 roku zastał ją w Odessie, gdzie przebywała na praktykach. Już następnego dnia zgłosiła się do punktu werbunkowego. Wojskowi chcieli się skierować do służby medycznej, ale przekonała komisję, że ze swoimi umiejętnościami strzeleckimi powinna służyć jako snajper. <br><br> Przydzielono ją do 25. „Czapajewskiej” Dywizji Strzelców. Ochotników i chęci do walki w jednostce nie brakowało, brakowało jedynie sprzętu – większość żołnierzy miała do dyspozycji jedynie po granacie. Karabin otrzymała po zabitym towarzyszu. <br><br> Służba była piekielnie trudna. Ludmiła wstawała codziennie około 3 nad ranem, zakładała ważący blisko 4 kilogramy karabin snajperski Mosin Nagant, do plecaka pakowała amunicję i trochę prowiantu, po czym podczołgiwała się na odległość 100-200 metrów od pozycji przeciwnika. Maskowała się i czekała bez ruchu na dogodny moment do oddania strzału, co nierzadko trwało nawet kilkanaście godzin. „Z nerwami paskudna sprawa. Ciężko się uspokoić. Drży ręka” – przyznała w liście do kuzynki. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej </span><span>Polub nas</span></div><iframe src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546" height="27" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" ></iframe></div> Debiut zaliczyła 8 sierpnia 1941 roku w pobliżu Bielajewki nieopodal Odessy. Jej celami oddalonymi o około 400 metrów byli dwaj oficerowie armii rumuńskiej, sojuszniczej wobec III Rzeszy, którzy byli zakwaterowani w pobliskim domu. Debiutowi przyglądał się jej kapitan. <br><br> Ludmiła, ukryta w zniszczonej chacie, po raz pierwszy celowała do żywych ludzi. „Pierwszy cel trafiłam za trzecim, drugi, dopiero za czwartym” – odnotowała we wspomnieniach. Choć zastrzeliła wrogów, oficer ją zbeształ za to, że zużyła zbyt dużo amunicji.Mimo początkowych niepowodzeń, z każdym kolejnym trafieniem jej pewność rosła. Wkrótce w liście do rodziców napisała, że jej pragnieniem jest zabicie tysiąca wrogów. W autobiografii „Pani Śmierć”, która ukazała się właśnie przetłumaczona na język angielski, zapewniła, że nie było to nierealistyczne. Podczas jednego wyjścia w teren zabiła 16 Rumunów przy użyciu 17 naboi. Nazajutrz w tym samym miejscu zabiła dziesięciu kolejnych. Dzięki takim wyczynom Niemcy ochrzcili ją mianem „Czarnej wiedźmy”… <br><br> Pawliczenko nie miała wielkich wyrzutów sumienia z tego powodu, że zabijała tylu ludzi. Wyrównywała je świadomość okrucieństw, jakich dopuszczali się Niemcy. Żołnierka nasłuchała się opowieści o gwałtach i morderstwach od osób, które przeżyły pacyfikacje wsi w jej ojczystej Ukrainie. To podsycało jej żądzę zemsty. <br><br> <b>Chęć zemsty</b> <br><br> „Nie spodziewałam się, że »cywilizowana Europa« może przynieść tyle barbarzyństwa naszej ziemi” – stwierdziła gorzko. Chęć odpłacenia się Niemcom sprawiła, że stałą się niezwykle efektywnym strzelcem wyborowym. <br><br> Nie brakowało jej też odwagi. Na wrogów potrafiła czaić się na drzewach. W takiej pozycji odstrzeliła z odległości 200 metrów trzech rumuńskich żołnierzy. Gdy przymierzała się do operatorów karabinu maszynowego podszedł do nich „najbardziej interesujący” żołnierz z mundurze adiutanta. Jego wzięła na pierwszy ogień. „Nawet nie jęknął” – wspominała. <br><br> „Dwójka zaczęła się przy nim kręcić, co było bezcelowe, ponieważ dostał między oczy” – skwitowała. Następnie spokojnie zdjęła pozostałych żołnierzy i przy użyciu pocisku przeciwpancernego zniszczyła zamek karabinu maszynowego. Została namierzona. Wróg zaczął strzelać do niej z moździerza i karabinów. Na szczęście zdołała zejść z drzewa i rozpłynąć się w powietrzu. <br><br> Wspomniany adiutant nie jęknął, ale jeden z niemieckich snajperów miał przed śmiercią moment refleksji. Gdy zobaczył przez lunetę twarz kobiety zawahał się na ułamek sekundy. Ten ułamek sekundy wystarczył, żeby cel sam oddał strzał...Snajperka przyznała, że służba wymagała od niej, humanistki, umiejętności matematycznych. Podczas misji w grudniu 1941 roku namierzyła niemiecki pojazd gąsienicowy ze strzelającym karabinem maszynowym poruszający się z prędkością około 30 km/godz. <br><br> <b>Wyższa matematyka</b> <br><br> „Miałam moment na rozwiązanie zadania balistycznego” – wspominała. Wiedząc, że pocisk pokona 200 metrów dzielących ją od celu w 1/4 sekundy, porachowała, że w tym czasie pojazd pokona cztery metry. „Korzystając z idei miliradianów i biorąc poprawkę na wiatr, odmierzył odpowiednią odległość i delikatnie naciskałam spust palcem wskazującym” – wskazała. Niemcy nie dowiedzieli się co ich spotkało. <br><br> Mimo męstwa Pawliczenko, która podczas walk o Odessę została trzykrotnie ranna, oraz poświęcenia żołnierzy radzieckich, a także okrutnych metod mobilizacyjnych ze strony wojsk NKWD Rumuni zdobyli miasto. Ludmiła została przeniesiona do Sewastopola. <br><br> Dzięki niezwykłej skuteczności renoma strzelczyni rosła. Za zasługi otrzymała awans na starszego sierżanta, a potem podporucznika. Zajęła się też szkoleniem snajperów i objęła dowództwo nad oddziałem mężczyzn. „Wyraz zdziwienia nigdy nie zszedł z ich twarzy” – wspominała rozbawiona swoich podkomendnych. <br><br> Zatrzymajmy się w tym miejscu na moment. Dookoła Pawliczenko jest pełno przemocy, krwi i śmierci. Sama kilka razy uciekła z jej objęć, trzykrotnie została ranna. W tak odhumanizowanym środowisku 25-latka znalazła jednak miłość. Szybko wyszła za oficera o nazwisku Aleksiej Kicenko, z którym dzieliła nie tylko łoże, ale i misje.<b>Miesiąc miodowy na froncie</b> <br><br> Pierwsze dni po ślubie para spędziła na tropieniu i zabijaniu Niemców. „Miesiąc miodowy miał pozytywny wpływ na moją skuteczność. Pociski wylatywały jak należy, leciały po odpowiedniej trajektorii, zdawało się, że same znajdowały drogę do celu” – odnotowała. <br><br> Szczęście nie trwało jednak długo. W marcu 1942 Aleksiej został poważnie ranny. Lekarzom nie udało się go uratować. Zmarł w ramionach żony. Ludmiła wpadła w depresję, którą dziś psychologowie nazwaliby zespołem stresu pourazowego. Była w takim stanie, że dowódcy na kilka dni odebrali zrozpaczonej kobiecie broń, obawiali się, że targnie się na swoje życie... <br><br> Dla samej Pawliczenko wojowanie skończyło się w czerwcu tego roku. Została wówczas ciężko ranna w wyniku eksplozji pocisku moździerzowego i ewakuowano ją z Sewastopola. Niedługo po tym miasto zostało zdobyte, a broniąca go załoga niemal w całości wybita. <br><br> Po kilkutygodniowym pobycie w szpitalu dano jej nowy przydział. Już z dala od linii frontu. Radziecka propaganda uznała, że bohaterka będzie niezwykle skutecznym narzędziem. Wysyłano ją do USA, Wielkiej Brytanii i Kanady, gdzie wzywała do zwiększenia pomocy dla ZSRR opierającego się potędze III Rzeszy. <br><br> Trafiła nawet na okładkę magazynu „Time”, który tak ją opisał: Brązowooka, delikatna, ładna, w ciemnozielonym mundurze i czarnych butach podporucznika Armii Czerwonej.<b>Prowokowała jankesów</b> <br><br> Była ostra. „Panowie” – powiedziała do tłumu podczas spotkania w Chicago. „Mam 25 lat i zabiłam 309 faszystowskich najeźdźców. Czy nie sądzicie, panowie, że zbyt długo chowacie się za moimi plecami?” – prowokowała. W odpowiedzi przez publikę przeszedł pomruk niezadowolenia. <br><br> W Stanach Zjednoczonych spotkała się z prezydentem Rooseveltem, który wręczył jej rewolwer Colta. Była pierwszym obywatelem radzieckim przyjętym przez prezydenta USA. Nieoczekiwanie dla samej siebie zaprzyjaźniła się też z jego żoną Eleanor. <br><br> „Prawdę powiedziawszy, na początku podróży do USA byłam uprzedzona do Eleanor – arystokratki, milionerki członkini klasy wyzyskiwaczy” – odnotowała z akcentami, którymi nakarmiła ją sowiecka propaganda. „Nie spodziewałam się, że to tak niezwykła kobieta”. <br><br> Pawliczenko wspomniała też długa podróż samochodową z Pierwszą Damą, podczas której usnęła ze zmęczenia. Gdy się obudziła, z zawstydzeniem zorientowała się, że opierała głowę na ramieniu Rooseveltowej. „Eleanor uśmiechnęła się jakby nic się nie stało” – wspominała. <br><br> <b>Kolor bielizny</b> <br><br> Radzieckiej robotnicy i żołnierce Stany Zjednoczone nie przypadły do gustu. Denerwowały ją pytania zadawane przez dziennikarzy pokroju jakiego koloru ma bieliznę. Jeden reporter skrytykował długość spódnicy od jej munduru. „Powiedział, że w Stanach kobiety noszą krótsze, a poza tym przez mundur wyglądam grubo” – odnotowała. – Noszę ten mundur z dumą. Jest pokryty krwią bitewną i jest na nim order Lenina – odpowiedziała na gorąco.Otrzymała nawet propozycję małżeństwa od jednego bogacza. Co ciekawe, Eleanor Roosevelt namawiała ją, żeby skorzystała. „Wyszłabyś za gentlemana, który jest w tobie szaleńczo zakochany i który zagwarantowałby ci szczęśliwe życie do końca twoich dni” – argumentowała żona prezydenta. <br><br> Ludmiła wymówiła się. Przed wyjazdem z USA lowelas, przez Pierwszą Damę, przekazał jej diamentową biżuterię – łańcuszek, dwie bransolety, broszkę i pierścionek. „Do zestawu był dołączony kwitek ze sklepu jubilerskiego na sumę 8 tys. dolarów” – odnotowała. <br><br> Znacznie milej wspominała Wielką Brytanię. Podczas spotkania z Churchillem, premier zapytał ją, czy przeszkadza jej brytyjska mgła. „Nie” – odparła. „Mgła to dobry kamuflaż. Być może przez nią mamy mniej kłopotów z niemieckim lotnictwem” – powiedział Churchill. <br><br> <b>Kolejny awans</b> <br><br> Po powrocie z tournée nie wróciła na front. Zajęła się szkoleniem snajperów. Jej wychowankowie mieli zabić aż 12 tys. żołnierzy wroga. Po wojnie otrzymała awans na stopień majora i pracowała sztabie generalnym Marynarki Wojennej ZSRR. Ukończyła też studia podyplomowe na Uniwersytecie Kijowskim na wydziale historycznym. Zamieszkała w Moskwie. Podczas wizyty w ZSRR odwiedziła ją w mieszkaniu dawna przyjaciółka, wdowa po byłym prezydencie USA Eleanor Roosevelt.Źle znosiła samotność i wojenne przeżycia, które doprowadziły ją do alkoholizmu. Zmarła 10 października 1974 roku w wieku 58 lat. Pochowano ją na Cmentarzu Nowodziewiczym, gdzie spoczęło wiele zasłużonych osób. <br><br> Ludmiła Pawliczenko była jedną z dwóch tysięcy kobiet-strzelców wyborowych służących podczas II wojny światowej w Armii Czerwonej i jedną z około pięciuset, które przeżyły. Nigdy nie żałowała zabitych przez siebie, choć sprzeciwiała się polowaniom na zwierzęta dla sportu. „Stworzenia leśne są bezbronne wobec człowieka wyposażonego szybkostrzelne karabiny. Nigdy nie zaaprobowałam polowania na zwierzęta i nigdy tego nie zrobię” – wskazała. <br><br> Najskuteczniejsza kobieta-snajper w historii otrzymała złotą gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego, najważniejszy order z możliwych. Jej podobizna dwukrotnie trafiła na znaczki pocztowe, zaś już po jej śmierci nazwano jej imieniem statek handlowy. Słynny amerykański muzyk Woody Guthrie napisał na jej cześć piosenkę „Miss Pavlichenko”. <br><br> <iframe width="633" height="356" src="https://www.youtube.com/embed/mA8LSDo6Lfo" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe> <br><br> Napomknęliśmy, że życie Ludmiły Pawliczenko to gotowy materiał scenariusz filmowy. Oczywiście filmowcy nie przeoczyli go. W 2015 roku na ekrany weszła rosyjsko-ukraińska koprodukcja "Bitwa o Sewastopol", upamiętniająca najwybitniejszą kobietę-strzelca wyborowego w historii. Legendę.