Dwóch świadków z Niemiec ma zeznawać we wtorek przed krakowskim Sądem Okręgowym w sprawie przeciwko telewizji ZDF i wytwórni filmowej UFA Fiction, którzy wyprodukowali i wyemitowali serial „Nasze matki, nasi ojcowie”. Pozwali ich ponad 90-letni weteran Armii Krajowej kpt. Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.
Jest propozycja ugody w procesie w sprawie serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Krakowski sąd rozpatruje sprawę o naruszenie dóbr osobistych...
zobacz więcej
Świadkowie będą zeznawać za pośrednictwem wideokonferencji. Na wniosek prawników polskiej strony sąd wezwał kostiumolog Wiebke Kratz i prof. Juliusa Schoepsa. Ten ostatni był jednym z konsultantów historycznego miniserialu.
Kostiumolog została wezwana, by wyjaśniła, m.in., jak doszło do tego, że na rękawach leśnych partyzantów znalazły się opaski z napisem AK używane podczas powstania warszawskiego. Natomiast prof. Schoeps ma wytłumaczyć, skąd w filmie wzięły się sceny przedstawiające rzekomych żołnierzy Armii Krajowej jako bandytów i antysemitów, cynicznie skazujących Żydów na śmierć.
„Jestem Żydem, więc tak myślę”
Swoją opinię niemiecki historyk wygłosił już raz pięć lat temu w Telewizji Polskiej, podczas rozmowy nagranej w Berlinie i wyemitowanej w ramach dyskusji o filmie tuż po jego emisji. Schoeps przekonywał wówczas m. in., że w „łonie Armii Krajowej były grupy antysemickie i to nic nowego”. Zaznaczał przy tym: - W Polsce działały też dobre ugrupowania, lewicowe, które pomagały Żydom.
Pięć lat temu niemiecki historyk przyznawał, że odpowiedzialność za to, co działo się podczas II wojny światowej, biorą Niemcy, ale przecież, jak stwierdził, w Polsce też istniał antysemityzm. - Nie muszę w końcu wspominać Jedwabnego czy pogromu w Kielcach - mówił prof. Julius Schoeps. Swoją opinię na ten temat w jakiś sposób usprawiedliwiał, przyznając otwarcie: - Jestem Żydem i niemieckim obywatelem, przez to mam trochę inny punkt widzenia na te sprawy niż ktoś, kto nie jest Żydem.
Jego zeznania transmitowane z Poczdamu nie powinny być więc raczej szczególnym zaskoczeniem.
Wyższy Sąd Krajowy w Koblencji uznał, że ZDF musi przeprosić za nazwanie obozów zagłady z okresu II wojny światowej „polskimi”. To pierwsze takie...
zobacz więcej
„Skażony” biegły
Niemiecki film przedstawiał swobodną interpretację faktów historycznych. Wynikało z nich, że choć Niemcy są odpowiedzialni za zbrodnie, to popełniali je znajdując się często w sytuacji bez wyjścia. Polacy zaś, mając możliwość wyboru, kierowali się pogardą i chęcią mordu na Żydach.
Taki sposób przedstawienia historii bardzo spodobał się niemieckim widzom. Wielu krytyków zachwycało się serialem uznając, że wreszcie spełnia on oczekiwania Niemców chcących nowego spojrzenia na historię. Film sprzedano telewizjom na całym świecie. Widzowie w USA czy Australii przyswajali sobie wykoślawiony obraz historii, śledząc z zapartym tchem przygody grupki niemieckich przyjaciół. Film obsypano deszczem prestiżowych nagród.
Podczas ostatniej rozprawy w styczniu przed sądem zeznawał biegły, polski filmoznawca dr hab. Konrad Klejsa z Uniwersytetu Łódzkiego. Strona niemiecka nie chciała się zgodzić, by mógł on wydać opinię w sprawie filmu, ponieważ, jak wszyscy Polacy, jest „skażony” i uniemożliwia mu to wydanie bezstronnej opinii.
Biegły został jednak dopuszczony przez sąd; nie pozostawił na filmie suchej nitki. Stwierdził m. in., że niezależnie od tego, gdzie znajduje się odbiorca tego filmu – czy to jest osoba z wykształceniem podstawowym w Meksyku, czy profesor uniwersytetu w Niemczech – przekaz, że żołnierze AK są antysemitami i co najmniej współdziałają w mordowaniu Żydów, jest oczywisty.