Stołeczny boss ponownie skazany. Tym razem za próbę porwania i zlecenie zabójstwa. Jeden z najgroźniejszych polskich gangsterów Rafał S. ps. „Szkatuła”, usłyszał kolejny wyrok – tym razem 15 lat więzienia za próbę porwania i zlecenie zabójstwa. Ponad pół roku temu, gdy dowiedział się, że jego proces poprowadzi sędzia Andrzej Krasnodębski, zażądał losowania składu, ale ponownie trafił na niechcianego sędziego. Okazało się, że przeczucie nie myliło bossa. To nie był dobry dzień dla Rafała S. ps. „Szkatuła”, bossa jednej z największych stołecznych grup przestępczych. W drodze na ogłoszenie wyroku furgonetka więzienna, którą przewożono go do Sądu Okręgowego w al. Solidarności, uczestniczyła w kolizji. Niewykluczone, że konwojenci najedli się strachu, bo kilku ważnych członków bandy Rafała S. odsiedziało już swoje wyroki i przebywa na wolności, więc mogliby np. odbić bossa. Ale było to zwykłe „zdarzenie drogowe”. <br /><br /> Rafał S. wraz ze swoim przyrodnim bratem Marcinem K. ps. „Belmondziak” oraz Robertem P. ps. „Bobek” czekali na wyrok spokojnie. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że spodziewali się skazania, ale z pewnością nie wysokości kary. Przewodniczący składu sędziowskiego Andrzej Krasnodębski, nazwany przez policjantów „batem na gangsterów”, z racji surowego podejścia do zorganizowanej przestępczości, uznał, że nie ma wątpliwości, co do winy trzech podsądnych. A ci byli sądzeni za bardzo poważne przestępstwa.<b>60 tys. za „Pietię”</b><br /><br />Rafał S. odpowiadał za podżeganie do zabójstwa, usiłowanie porwania oraz za handel bronią palną i uczestnictwo w obrocie narkotykami. Pogrążyli go przede wszystkim dwaj gangsterzy z Konstancina: Rafał B. ps. Bukaciak i Łukasz A. ps. Łuki. Ta „zdrada” musiała być wyjątkowo bolesna dla „Szkatuły”, bo ten w czasie ukrywania się przed policją namaścił pierwszego na swojego zastępcę, a nawet sukcesora w razie zatrzymania. <br /><br />„Bukaciak” i „Łuki” opisali, jak w okresie od końca 2010 r. do 11 maja 2011 r. ( dnia zatrzymania „Szkatuły”) na polecenie bossa mieli złożyć Piotrowi D. „propozycję nie do odrzucenia”. Gangsterzy pojechali na umówione spotkanie i przekazali „Pietii”, „aby się określił, czy jest z nimi na śmierć i życie”. Ten zaś przekonywał posłańców, że szanuje Rafała S., ale, jak to ujął, „nie śpieszy się do więzienia”. Odmowa ponoć rozeźliła „Szkatułę”, który wedle skruszonych miał stwierdzić: – Rusek musi się przewrócić. Boss ponoć zaoferował 60 tys. zł za odstrzelenie „Pieti”. <br /><br /> Do realizacji zlecenia jednak nie doszło, choć dwaj gangsterzy obserwowali już dom, w którym miał mieszkać „Pietia”. Piotr D. przed sądem twierdził, że nie zna Rafała S. i nie sądzi, aby ktokolwiek miałby mu zagrażać.<b>Zdradzieckie blizny</b><br /><br />Na Szkatule ciąży także zarzut usiłowania porwania znanego stołecznego złodzieja samochodów Ireneusza T. W tym przestępstwie mieli mu pomagać „Belmondziak” i „Bobek”. Według skruszonych to Szkatuła miał w 2002 r. wpaść na pomysł, aby „zrobić Irka”, czyli porwać go dla okupu. Panowie znali się z czasów, gdy Rafał S. zajmował się kradzieżami samochodów. Stąd miał wiedzieć, że T. jest oszczędny i zgromadził znaczne oszczędności. Podczas zebrania bandy ustalono, że Ireneusz T. zostanie „zawinięty spod ośrodka Gwardii, gdzie trenował, a wolność odzyska dopiero, gdy zapłaci 100 tys. dolarów. <br /><br />Pierwsza próba porwania nie udała się, bo „cel” za bardzo się pilnował. Podczas drugiej napastnicy próbowali wciągnąć T. do samochodu, ale ten stawił opór. Wówczas jeden z porywaczy zadał mu dwa ciosy nożem w nogi. Do porwania nie doszło, bo w pewnym momencie zrejterować miał Belmondziak i reszta kompanii musiała odpuścić. Mariusz P. (jeden z uczestników akcji i późniejszy skruszony) zeznał, że gdy wynajmował mieszkanie razem z T., to widział u niego blizny na nogach. <br /><br /> Gdy po latach przesłuchano Ireneusza T. ten zaprzeczył, aby kiedykolwiek próbowano go porwać czy napaść. Oględziny wykazały dwie blizny na nogach. Przed sądem złodziej przekonywał, że żadna próba porwania nie miała miejsca.<b>Pechowy los</b><br /><br />Sąd uznał, że „Szkatuła” zasłużył na najsurowszą karę i skazał go za próbę porwania oraz podżeganie do zabójstwa na kary po osiem lat więzienia, ustalając karę łączną na 15 lat więzienia. Tyle ile chciał prokurator. Robert P. ps. Bobek został skazany na sześć lat więzienia, a Marcin K. ps. Belmondziak, „tylko” na trzy lata. <br /><br />Trzeba przyznać, że Rafał S. jeszcze przed rozpoczęciem procesu miał złe przeczucia, co do swego losu. Gdy w marcu tego roku do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko Rafałowi S., sprawa trafiła do sędziego Krasnodębskiego. Z ustaleń portalu tvp.info wynika, że nie spodobało się to bossowi. Jako że odpowiadał m.in. za podżeganie do zabójstwa, a więc przestępstwo zagrożone karą 25 lat więzienia albo dożywociem, gangster miał prawo domagać się losowania składu orzekającego. I za pomocą swego adwokata skwapliwie z tego przywileju skorzystał. Przeprowadzono więc losowanie i okazało się, że przewodniczącym składu orzekającego będzie… sędzia Krasnodębski. <br /><br />W lipcu tego roku boss został skazany na 12 lat więzienia za podżeganie do zabójstw pięciu osób. Sąd Okręgowy, orzekając kary za poszczególne przestępstwa, zastosował wobec „Szkatuły” art. 60 Kodeksu karnego, czyli nadzwyczajne złagodzenie kary. Mimo, że gangster nie współpracował ze śledczymi. Uznano, że skoro nie doszło do próby realizacji zleceń, to można skazać bossa na łagodniejszą karę.<b>Od zera do najgroźniejszego gangstera</b><br /><br />43-letni „Szkatuła” zaczynał od kradzieży samochodów dla gangu Piotra K., „Bandziorka”. Szybko piął się w gangsterskiej hierarchii. Po ucieczce „Bandziorka” do Niemiec współpracował z jego następcą Mariuszem D. ps. „Przeszczep”. Po aresztowaniu tego ostatniego objął przywództwo nad rozproszoną bandą. Nazywano go wtedy Prezesem. Już wtedy „Szkatuła” zaczął się ukrywać. Nie tylko przed policją, ale i zemstą gangu mokotowskiego, z którym zresztą, jako początkujący gangster, współpracował. <br /><br />Banda „Szkatuły” zarabiała nawet 300 tys. zł miesięcznie z samych haraczy. Gang „opodatkował” także lichwiarzy z kasyn oraz bukmacherów ze Służewca i niezrzeszonych taksówkarzy z dobrych punktów w stolicy. Do 2006 r. gang Rafała S. podporządkował sobie większość mniejszych grup przestępczych w stolicy, a także na Pomorzu. <br /><br />Do końca 2010 r. ponad 100 najważniejszych członków gangu Rafała S. trafiło za kraty. W kolejnych latach dołączyło do nich jeszcze kilkadziesiąt osób, w tym bojówkarze stołecznej Legii, którzy dla grupy, mieli, handlować narkotykami. <br /><br />W październiku 2011 r. Rafał S. stanął przed sądem oskarżony m.in. o kierowanie gangiem, kilka kradzieży, rozbój i handel narkotykami. Gangster zdecydował się na dobrowolne poddanie karze. Prokuratura przychyliła się do jego wniosku, żądając 5,5 roku więzienia, a sąd wydał taki właśnie wyrok. „Szkatuła” triumfował, podkreślając, że do niczego się przyznał, a jego decyzja miała na celu przyśpieszenie odsiadki. Nie spodobało się to jednak niektórym z jego kompanów. Jeden z nich uznał nawet, że boss dopuścił się zdrady, przez co on sam zdecydował się na przerwanie zmowy milczenia.