
– Pamięć i świadomość Niemców o II wojnie światowej podlegała licznym przeobrażeniom. Próba rozliczenia się z własną przeszłością była procesem długim i skomplikowanym, który ciągle trwa – mówi dr Bogumił Rudawski z Instytutu Zachodniego. 1 września mija 78. rocznica wybuchu II wojny światowej.
– O ile przeciętny Niemiec ma pewne elementarne rozeznanie w dziejach II wojny światowej, skupia się ono raczej na cierpieniach Niemców, tzn. wypędzeniach i wysiedleniach ze Wschodu oraz bombardowaniach miast niemieckich. Ponadto posiada również pewną wiedzę o Holokauście. Temat zbrodni wojennych popełnionych na froncie wschodnim jest mu raczej słabo znany – twierdzi dr Bogumił Rudawski z Instytutu Zachodniego w rozmowie z dziennikarką PAP, Aleksandrą Beczek.
W maju tego roku w bawarskim podręczniku do historii pojawiło się określenie „polskie obozy” w kontekście Holokaustu. Dopiero interwencja polskich rodziców oraz polskich władz spowodowała wycofanie podręcznika. Jak twierdzi dr Bogumił Rudawski, jednym z czynników wpływających na stosunek Niemców do przeszłości jest czynnik geograficzny.
Premier Beata Szydło, wraz z członkami rządu, wzięła nad ranem udział w obchodach na Westerplatte. Poranne uroczystości rozpoczęły się, zgodnie z...
zobacz więcej
Wschód – Zachód
Inaczej do pamięci historycznej podchodziły NRD i RFN. Wraz w powstaniem Niemieckiej Republiki Demokratycznej w 1949 r. temat uznano tam za zamknięty.
– Komunistyczne państwo niemieckie odcięło się od wszelkiej spuścizny III Rzeszy, a całą odpowiedzialnością za wojnę obarczono Niemcy Zachodnie, które stały się celem licznych ideologicznych ataków, skądinąd niekiedy uzasadnionych, opartych na tezie, iż RFN nie rozliczyła się z brunatnej przeszłości – tłumaczy dr Bogumił Rudawski.
Jako przykład podaje powojenne losy Heinza Reinefartha biorącego udział w tłumieniu Powstania Warszawskiego. Ten po wojnie nie tylko nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności, ale od 1951 roku był burmistrzem Westerland na wyspie Sylt.
– W 1957 r. powstał film dokumentalny, ukazujący rolę Reinefartha w tłumieniu powstania, pod wymownym tytułem „Urlop na wyspie Sylt”. Pisano o nim nieustannie na łamach prasy wschodnioniemieckiej, a niemożność postawienia go przed sądem i rozliczenia za zbrodnie wojenne stały się koronnym dowodem potwierdzającym tezę o pozornej i niepełnej denazyfikacji w Niemczech Zachodnich – wspomina badacz z Instytutu Zachodniego.
– Dziś taki atak, jak ówczesne zbombardowanie Wielunia, nazwalibyśmy atakiem terrorystycznym. Atak na Wieluń stał się straszliwym symbolem tamtej...
zobacz więcej
Historyk przypomina, że dopiero w 2014 r., w 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, „rada miasta Westerland odsłoniła tablicę upamiętniającą ofiary zbrodniczej działalności Reinefartha”.
– W Niemczech Zachodnich pierwsze dwa dziesięciolecia po zakończeniu wojny były okresem milczenia – o wojnie się nie mówiło, a Niemcy pod przewodnictwem Konrada Adenauera byli skoncentrowani na odbudowie gospodarczej i tworzeniu nowego porządku politycznego – przypomina dr Bogumił Rudawski.
Natomiast aby okres III Rzeszy wszedł do programów nauczania, trzeba było czekać do lat 60. Wówczas rozpoczęto proces tworzenia miejsc upamiętniania nazistowskiego terroru.
– Dla kształtowania się niemieckiej pamięci zbiorowej duże znaczenie miały głośne procesy sądowe zbrodniarzy wojennych, jak np. proces Adolfa Eichmanna w Jerozolimie czy proces załogi obozu Auschwitz-Birkenau we Frankfurcie nad Menem. Był to czas, w którym rozpoczęła się właściwa dyskusja o niedawnej przeszłości – dodaje.
Reparacje tematem zamkniętym
Pytany, czy dla Niemców sprawa odszkodowań jest jeszcze otwartym tematem, badacz stwierdził, że „ten temat jest raczej nieobecny w niemieckiej dyskusji publicznej”. Dodał, że wynika to z „nikłej świadomości tego, jak wyglądała niemiecka okupacja w Polsce”.
– Nieznajomość specyfiki okupacji, która doprowadziła w tej części Europy do śmierci milionów osób i nieodwracalnych zniszczeń gospodarczych, powoduje, że temat odszkodowań jest po prostu niezrozumiały. I tutaj dużą rolę mogą odegrać polscy naukowcy i politycy, którzy powinni przybliżać Niemcom te kwestie, tak aby byli oni przynajmniej świadomi, z czego wynikają polskie głosy – podkreślił.
Do odpowiedzialności za zbrodnie wojenne – jak twierdzi dr Rudawski – nie poczuwają się natomiast Austriacy. Do tego stopnia, że „nadal połowa społeczeństwa austriackiego nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności za wojnę”.
– Ma to wiele przyczyn, ale wskazać należy przede wszystkim na mit „pierwszej ofiary”, który stał się fundamentem świadomości historycznej i politycznej w powojennej Austrii. Początki obrachunku z nazistowską przeszłością rozpoczęły się dopiero w latach 90. Parlament austriacki uznał wtedy współodpowiedzialność Austriaków za zbrodnie wojenne – podsumował.