
Netflix bierze się za spuściznę po jednym z najwybitniejszych reżyserów historii kina. „The Other Side of the Wind” doczeka się realizacji – film nad którym Welles pracował przez ostatnie 15 lat swojego życia.
Jedno z najsłynniejszych, nigdy nie dokończonych dzieł kinematografii – „The Other Side of the Wind” Orsona Wellesa w końcu ujrzy światło dzienne.
– Nie damy się tu pokonać – zapewnia Frank Marshall, który pracował nad filmem w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jest też jednym z tych, którzy „testament Wellesa” chciał dokończyć. I tym razem może się udać. Choć historia tego obrazu pokazuje, że nie jest to proste.
Cztery godziny materiału filmowego autorstwa Orsona Wellesa odnaleziono we włoskim mieście Pordenone. Przypuszczano, że „Too Much Johnson” –...
zobacz więcej
Niedokończone arcydzieło
Z pomocą Netflixa doszło do ugody ze spadkobiercami, między innymi Oją Kodar, współscenarzystą i partnerką Wellesa. Udało się także zdobyć finansowanie.
Sam reżyser zostawił obszerne notatki na temat tego, jak chciałby zmontować film i przekazał je Peterowi Bogdanovichowi.
Dziś film będzie ciekawostką, w latach osiemdziesiątych mógł stać się objawieniem. Welles znany był ze swojego wizjonerskiego, niestandardowego podejścia do kina.
„The Other Side of the Wind” to rodzaj kolażu. Film jest rekonstrukcją imprezy odbywającej się w domu Jake’a Hannaforda, nonkonformistycznego reżysera, tuż przed jego śmiercią. Obraz, który wykorzystuje różne rodzaje materiałów rzekomo wykonanych przez gości i paparazzich. Kręcony na taśmie 35, 16 i super 8 mm, w czerni i bieli, i w kolorze.
Film nie ma jeszcze daty premiery.