
Znany olsztyński grafik oskarża władze Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego o plagiat logo uczelni. Składa zawiadomienie do prokuratury. Wcześniej na temat uczelni do Jarosława Gowina, Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, pisał Ernest Bejda, szef CBA. Biuro wykryło skandal związany ze sprzedażą uczelniach gruntów. Uczelnią od lat kieruje Ryszard Górecki, do 2015 roku senator PO.
- Wykorzystując liberalne przepisy ustawy, publiczne uczelnie stworzyły mechanizm, dzięki któremu wyciągają dodatkowe pieniądze od studentów, a...
zobacz więcej
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski to jedna z najmłodszych uczelni w Polsce. Powstała 1 września 1999 roku z połączenia Akademii Rolniczo-Technicznej, Wyższej Szkoły Pedagogicznej i Warmińskiego Instytutu Teologicznego. Od samego początku, z czteroletnią przerwą, Uniwersytetem kieruje Ryszard Górecki, w latach 2007—2015 senator PO. Kiedy powstawał UWM trzeba było stworzyć nową strukturę, ale też insygnia władzy rektorskiej, czy znak uczelni. Tym zajął się prof. Piotr Obarek, znany olsztyński grafik, były dziekan Wydziału Sztuki UWM, absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Z Obarkiem umowę na wykonanie logo UWM podpisał Ryszard Górecki.
Kiedy prof. Obarek zaprojektował już znak graficzny uczelni, Górecki podpisał z nim kolejną umową. Tym razem o przeniesienie praw autorskich. Zgodnie z nią UWM nie mógł dowolnie przerabiać znaku, czy też nie mógł używać go inaczej, niż opisał to prof. Obarek. Gdyby władze uczelni chciały coś zmienić w logo, musiały za każdym razem pytać o zgodę profesora.
Złamano prawo
Jak wynika z dokumentów wewnętrznych UWM, odświeżenie logo zaproponowało Biuro Mediów i Promocji uczelni. Prace zlecono jednemu ze studiów graficznych w Poznaniu. Z dokumentów, które posiadamy, wynika, że uczelnia poinformowała agencję, że ma pełne prawa do logo i może je dowolnie zmieniać. Była to nieprawda. Umowa z 1999 roku wyraźnie mówiła, że UWM nabył tylko i wyłącznie prawa majątkowe, a z logo może korzystać w sposób określony przez prof. Obarka.
Projekt zmienionego symbolu UWM dostał latem 2016 roku. We wrześniu 2016 roku Ryszard Górecki, rektor UWM, wydał zarządzanie, w którym zobowiązał wszystkie wydziały do wprowadzenia zmienionego logo uczelni. Od tego momentu miało być używane na pismach uczelni, stronach internetowych, pieczątkach, czy gadżetach. Wtedy o sprawie dowiedział się prof. Obarek.
— Wprowadzenie modyfikacji może prowadzić do powstania tzw. utworu zależnego. Korzystanie z takiego utworu, powstałego w wyniku modyfikacji, wymaga wyraźnego zezwolenia twórcy utworu pierwotnego — mówi mecenas Włodzimierz Głowacki, specjalista od prawa autorskiego i dodaje: — Wprowadzenie modyfikacji do utworu pierwotnego bez zezwolenia twórcy z zasady prowadzi do naruszenia autorskich praw osobistych twórcy logo, tj. prawo do nienaruszalności treści i formy utworu, z czym wiążą się konkretne roszczenia ze strony twórcy.
Prof. Obarek zażądał od uczelni wyjaśnień. Ta najpierw upierała się, że mogła zmienić logo, później jednak przyznała profesorowi rację. Nowe logo, którego projekt został opłacony z pieniędzy podatników, zostało wycofane. Uczelnia, mimo że otrzymała od portalu tvp.info pytania prawie dwa miesiące temu, do dziś nie odpowiedziała.
Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało byłego rektora Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, generała dywizji Zygmunta M. i szefa jednej z...
zobacz więcej
CBA pisze do Gowina
Ale to nie jedyne kłopoty UWM. Jeszcze w kwietniu 2016 na temat uczelni i Ryszarda Góreckiego pismo do Jarosława Gowina, Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, wysłał Ernest Bejda, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Redakcja portalu tvp.info ma kopię tego dokumentu. Szef CBA opisuje w nim skandal, jaki Biuro wykryło podczas kontroli na uczelni w 2015 roku. — „Funkcjonariusze CBA stwierdzili nieprawidłowości polegające na nieprzestrzeganiu przez Ryszarda Góreckiego, rektora UWM, regulaminu sprzedaży nieruchomości oraz prawa wieczystego gruntów, których właścicielem jest UWM” — pisze w liście do wicepremiera Gowina szef CBA.
Biuro, jak wynika z dokumentu, wykryło, że kierowany przez Góreckiego UWM sprzedał „41 nieruchomości należących do UWM w trybie bezprzetargowym, osobom do tego nieuprawnionym”.
Raport pokontrolny, jak wynika z pisma szefa CBA, trafił do olsztyńskiej Prokuratury Okręgowej, która wszczęła śledztwo. Zostało ono jednak umorzone, bo stawiane przez CBA zarzuty uległy przedawnieniu.
Bejda pisze jednak wprost, że na UWM doszło do popełnienia przestępstwa, które „wypełniało znamiona czynów zabronionych, o których mowa w art. 231 ust 1 kodeksu karnego”.
Działki, jak wynika z ustaleń pokontrolnych CBA, niezgodnie z prawem kupowali olsztyńscy prawnicy, politycy PO, a nawet redaktor naczelny dodatku „Gazety Wyborczej”.