Oferty aukcji zbierali ringmeni, którzy w przeszłości współpracowali z byłym prezesem stadniny. Oferty aukcji koni w Janowie Podlaskim zbierali ringmeni, którzy w przeszłości współpracowali z Markiem Trelą. Na chaosie, który powstał, skorzystała m.in. znajoma byłego szefa stadniny. Po pierwszej licytacji „Emiry”, za którą zgłoszono 550 tys. euro, okazało się, że kupca nie ma. W drugiej – konia sprzedano znajomej Treli za mniej niż połowę tej kwoty. - Przyjaciele poprosili mnie o pomoc przy kupnie dwóch koni, co też wykonałem, dokładając parę złotych do utargu aukcyjnego, m. in. tych droższych [koni] – powiedział w rozmowie z AIP były prezes stadniny w Janowie, Marek Trela. Jednym z nich była Emira, której sprzedaż wzbudziła na aukcji ogromne kontrowersje. - Ta aukcja była... brakuje mi słów! Po wszystkim rozpłakałam się – skomentowała całą sytuację Anette Mattsson ze Szwecji, która z pomocą Treli wylicytowała Emirę. <br><br> <b>Największa aukcja koni w Polsce</b> <br><br> Organizowane w Janowie Podlaskim Dni Konia Arabskiego to najważniejsze takie wydarzenie w naszym kraju. Jego ukoronowaniem jest aukcja Pride of Poland, na którą cyklicznie przyjeżdżają przedstawiciele najlepszych stadnin na świecie. <br><br> W tym roku wylicytowano konie za łączną sumę ponad 1 mln 700 tys. euro, co jest 6. wynikiem w historii od 2003 roku, czyli od czasu kiedy licytację prowadzi się w euro. Największe emocje wzbudza jednak zamieszanie z licytacją klaczy Emiry, największej gwiazdy tegorocznej Pride of Poland. Za pierwszym razem kupujący usłyszeli, że koń został sprzedany za 550 tys. euro, jednak Emirę wprowadzono po raz kolejny na aukcję i sprzedano za zaledwie połowę tej kwoty – 225 tys. euro. Dlaczego? O to kulisy aukcji, które udało się ustalić portalowi tvp.info <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej | </span><span>Polub nas</span></div><iframe src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546" height="27" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" ></iframe></div>W lutym 2016 roku z funkcji prezesa stadniny w Janowie Podlaskim odwołano Marka Trelę, który kierował nią od 2000 roku. Jak pisał Cezary Gmyz w Tygodniku „Do Rzeczy”: CBA przeprowadziło kontrolę w stadninie i stwierdziło, że poniosła ona straty w wysokości 18 mln zł. <br><br> Agenci ustalili też, że na organizowanej co roku aukcji „Pride of Poland” zarabiała od 2001 roku firma Polturf z Warszawy. Za każdego sprzedanego konia dostawała najpierw 10 proc. prowizji, a później, jak wynika z ustaleń „Do Rzeczy”, aż 12 proc. Po zmianie kierownictwa stadniny rozwiązano umowę z firmą Polturf. Organizację „Pride of Poland” powierzono zaś Międzynarodowym Targom Poznańskim, które odpowiadały za przygotowanie m.in. namiotów aukcyjnych czy loży VIP. <br><br> <b>Kto wybrał ringmenów? </b> <br><br> Z kolei stadnina w Janowie Podlaskim zatrudniła aukcjonera i tzw. ringmenów – osoby zbierające podczas aukcji oferty od kupców. Tych drugich wskazała Anna Stafaniuk, główny hodowca z Janowa Podlaskiego, która w stadninie pracuje od lat 80. XX wieku. Za czasów prezesa Marka Treli awansowała na głównego hodowcę. To ona wskazała zarządowi stadniny ringemnów. Za jej rekomendacją podpisano umowy z Andrzejem Pietruszyńskim, jego synem i Dariuszem Zalewskim. To oni chodzili przy bandach i zbierali oferty od kupców. Pietruszyński obsługiwał stolik, przy którym siedział Trela i kupująca ze Szwecji, która ostatecznie kupiła klacz Emirę w powtórzonej licytacji za 225 tys. euro. W tej transakcji pomagał jej sam Trela.Pietruszyński z Janowem Podlaskim związany był od 1983 roku. – Pracowałem w Animexie, czyli w centrali handlu zagranicznego. Tam zawodowo nawiązałem współpracę z Janowem Podlaskim. Pracowałem, jako ringmen i aukcjoner – opowiada Pietruszyński. <br><br> W 2000 roku prezesem stadniny w Janowie Podlaskim został Trela. Ogłoszono wówczas przetarg na prowadzenie corocznej aukcji koni arabskich. Zlecenie dostała warszawska firma Polturf, z którą Pietruszyński podzielił się doświadczeniem, jako aukcjoner. – To ja wymyśliłem nazwę Pride of Poland – mówi. W 2001 roku, jako współpracownik Polturf, Pietruszyński był aukcjonerem podczas pierwszej edycji Pride of Poland. <br><br> <b>Kolega z pracy </b> <br><br> Dariusz Zalewski to z kolei kolega Pietruszyńskiego z czasów pracy w Animexie. Obu na ringmenów wskazała Stafaniuk. – Prowadzili u nas aukcję 15 lat temu, mieli duże doświadczenie – mówi. <br><br> Pietruszyński: - Z Anką znam się od 1983 roku, kiedy zacząłem współpracować ze stadniną w Janowie Podlaskim. Zadzwoniła do mnie i zapytała, czy nie chciałbym być ringmenem. Zgodziłem się.Pietruszyński jest też dobrym znajomym Treli. Aukcjonerem „Pride of Poland” został Greg Knowles z USA. Umowę z nim podpisała stadnina koni w Janowie Podlaskim. Knowles prowadzi aukcje od 2001 roku. Ta janowska była jego pierwszą w Polsce. <br><br> Mateusz Leniewicz–Jaworski, wiceprezes stadniny, jeszcze przed aukcją nalegał, by zrobić próbę generalną. – Chciałem zobaczyć, czy ringmeni będą zgrani z aukcjonerem – opowiada. Ale na to nie zgodził się prof. Sławomir Pietrzak, prezes stadniny. Mówił, że na próbę generalną nie ma czasu. <br><br> Knowlesowi podczas „Pride of Poland” pomagał Michał Romanowski, którego również zatrudniła stadnina w Janowie Podlaskim. Romanowski jest zastępcą wiceprzewodniczącego Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, w którym zasiada też Trela. Pietruszyński, jako ringmen, obstawiał centralny sektor, czyli ten, w którym przy stoliku siedzieli Trela i Anette Mattsson ze Szwecji, która licytowała dla stadniny z Kataru.Komunikacja między ringmenami, a aukcjonerem była słaba. – Podczas licytacji Emiry moja klientka, którą obsługiwałem, powiedziała „pas” przy 350 tys. euro. Słyszałem, jak Greg mówił kolejne kwoty, dodając „with me”. Oznacza to, że on widział kogoś, kto faktycznie musiał te pieniądze dawać za Emirę – opowiada Pietruszyński. <br><br> <b>Kto przekazał cenę? </b> <br><br> Ale po przybiciu 550 tys. euro za Emirę okazało się, że kupca nie ma. Portal tvp.info dotarł do maila, napisanego przez Grega Knowlesa. Opisuje on przebieg licytacji Emiry. Pisze, że cenę 550 tys. euro przekazał mu jego pomocnik, Michał Romanowski. Już po przybiciu 550 tys. euro aukcjoner prosił Romanowskiego by wskazał osobę, która wylicytowała Emirę. Ten nie potrafił powiedzieć, kto zgłosił tę sumę. Ale na tym nie koniec. <br><br> Po zakończeniu licytacji z rigmenami spotkał się wiceprezes stadniny. Pytał ich o oferty za Emirę. – W odpowiedzi od pana Romanowskiego i pana Pietruszyńskiego usłyszałem, że nie było w ogóle zainteresowania tą klaczą. Twierdzili, że podczas pierwszego jej wyjścia na ring, nie dostali żadnej oferty – mówi Mateusz–Jaworski. Tymczasem na dostępnych w internecie nagraniach z „Pride of Poland” wyraźnie widać, że ringmeni przekazują aukcjonerowi ceny od klientów, których obsługiwali. Michał Romanowski w rozmowie z portalem tvp.info twierdzi, że nie podawał Knowelsowi żadnej ceny. – To jakiś nonsens. Niby dlaczego miałem to robić – mówi.- Greg Knowels twierdzi, że cenę 550 tys. dostał od Pana. <br>- Nie zbierałem na tej aukcji żadnych ofert – ucina Romanowski. <br><br> <b>Kto kupił konia? </b> <br><br> Kiedy okazało się, że nie można ustalić kupca klaczy Emira, kierownictwo stadniny zdecydowało się powtórzyć licytację. Klacz dla katarskiej stadniny kupiła za 225 tys. Anetta Mattson. W zakup zaangażowany był sam Trela, który siedział z nią przy stoliku. <br><br> - Dołożyłem się do tej transakcji w tym sensie, że Anetta była na łączu telefonicznym z kupującymi i zerwało im połączenie. Zadzwonili na mój telefon, a ja przekazałem jej aparat. Taka była moja rola – mówi Trela.W 2009 roku podczas Dni Konia Arabskiego doszło do podobnego zamieszania. Aukcjoner za klacz Falladę, która była wówczas gwiazdą aukcji, przybił 480 tys. euro. Już po aukcji okazało się, że nie można nigdzie znaleźć osoby, która dała taką cenę. <br><br> Nie było wiadomo też, kto dał następną w kolejności kwotę. - W związku z niedopełnieniem wszystkich formalności przez licytującego klacz Fallada z hodowli Stadniny Koni Michałów, klacz nie została sprzedana za podaną kwotę 480 tys. euro – mówiła wówczas Katarzyna Pruchniewicz, rzecznik prasowy Dni Konia Arabskiego 2009. Po licytacji stadnina prowadziła negocjacje, dzięki którym udało się w końcu sprzedać konia, ale za dużo niższą cenę niż tą, którą osiągnięto podczas „Pride of Poland”.