Już pięć miesięcy po katastrofie smoleńskiej władze polskie zostały powiadomione, że Rosjanie w trumnie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego złożyli zwłoki innej osoby – informuje „Gazeta Polska”. Według tygodnika o zamianie ciał dowiedziały się też wtedy komisja Millera i Naczelna Prokuratura Wojskowa. Jak twierdzi pismo, informacji tej nie przekazano bliskim prezydenta, a ekshumację świadomie zablokowano.
Informację o tym, że ciało znajdujące się w trumnie prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego należy do kogoś innego, ambasada w Moskwie otrzymała już 24 września 2010 r. – pisze w środę „Gazeta Polska” (GP).
Według „GP” Jerzy Bahr, ówczesny ambasador RP w Moskwie, powiadomił o tym władze polskie w oficjalnym piśmie.
Jerzy Bahr miał się dowiedzieć o pomyłce od Piotra Litwiszki, rosyjskiego prokuratora i naczelnika Wydziału Międzynarodowej Współpracy Prawnej Komitetu Śledczego. Litwiszko miał powiedzieć m.in., że „badanie DNA nie potwierdziło, iż szczątki złożone do trumny prezydenta Kaczorowskiego rzeczywiście do niego należą”. Pomyłki miały dotyczyć też kilku innych ofiar katastrofy smoleńskiej.
Według „Gazety Polskiej” informację od Jerzego Barha mieli otrzymać m.in. Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera Donalda Tuska, Krzysztof Kwiatkowski, ówczesny Minister Sprawiedliwości, Jerzy Miller przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej oraz prokurator Krzysztof Parulski.
Wydarzenia niezwykle bolesne
– Pierwsza oficjalna informacja, którą otrzymała pani prezydentowa była w 2012 r. Wtedy, kiedy Naczelna Prokuratura Wojskowa podjęła decyzję o tym, aby odbyła się ekshumacja. Wcześniej nikt z rodziny prezydenta, jego przyjaciół i współpracowników nie podejrzewał, że w Świątyni Opatrzności Bożej w Panteonie Narodowym może spoczywać inne ciało – powiedział na antenie TVP Info Gniewomir Rokosz-Kuczyński, prezes Europejskiego Centrum Młodzieży i Rozwoju Demokracji Lokalnej (instytucji pozarządowej współpracującej z kancelarią rezydującego w Londynie prezydenta RP Ryszarda Kaczorowskiego).
Rokosz-Kuczyński podkreślił, że są to wydarzenia niezwykle bolesne. – Pamiętajmy, że dotyczą on całego kraju i wszystkich Polaków, ale w sposób naturalny bliskich ofiar. Osoby bliskie przeżywają to w sposób szczególny. Jak sobie przypomnę stan pani prezydentowej w 2012 r., to była ona bliska odejścia. Przecież trafiła wtedy do szpitala – dodał.
Sprawa obrączki
– Przypominam sobie konferencję prasową, w której uczestniczyły córki pana prezydenta. To było pod koniec października 2012 r. Tam padło pytanie, na które do dziś nie ma odpowiedzi (…). Chodzi o słynną sprawę obrączki. Pani prezydentowa otrzymała obrączkę cztery dni przed pogrzebem. Było to 15 kwietnia. Wtedy natychmiast stwierdziła, że obrączka nie jest własnością jej męża. Mogła to uczynić z pełnym przekonaniem, bo na tej obrączce była wygrawerowana data zawarcia ślubu i taką samą miała na swojej dłoni. Ta, którą dano jej 15 kwietnia, była zupełnie inna – mówił Rokosz-Kuczyński.
Według gościa TVP Info nie znalazły się też żadne inne rzeczy należące do prezydenta, poza paszportem dyplomatycznym.
Błędna identyfikacja zwłok
Ryszard Kaczorowski zginął w katastrofie smoleńskiej. 22 października 2012 r. ekshumowano jego ciało oraz ciało drugiej ofiary katastrofy. Badania DNA wykazały, iż na skutek błędnej identyfikacji dwie ofiary katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., w tym Ryszard Kaczorowski, zostały pochowane w niewłaściwych grobach – jedna w Świątyni Opatrzności Bożej, a druga na Starych Powązkach.
Po katastrofie smoleńskiej w kwietniu 2010 r. Ryszarda Kaczorowskiego identyfikował ówczesny wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder. Najder przeprosił rodzinę byłego prezydenta RP na uchodźstwie za błędną identyfikację jego zwłok.