– Rząd szedł do wyborów, obiecując zmianę kwoty wolnej od podatku. Nie została zmieniona, tylko przepchnięta na następny rok – powiedział w „Polityce przy kawie” Adrian Zandberg z Partii Razem, oceniając 100 dni rządu Beaty Szydło. Przypomniał, że nie wprowadzono minimalnej płacy godzinowej, a „500+” nazwał „protezą świadczenia uniwersalnego”.
– Dobry rząd w ciągu pierwszych 100 dni powinien odbiurokratyzować gospodarkę, odchudzić administrację, uprościć i obniżyć podatki. Tymczasem to,...
zobacz więcej
– Rząd Beaty Szydło zobowiązał się, że w ciągu 100 dni załatwi kilka kluczowych spraw. I spośród nich większości po prostu nie załatwił. Przykładem kwota wolna od podatku – powiedział Adrian Zandberg.
– To jest skandal, że w Polsce ludzie, którzy żyją w nędzy, muszą jeszcze płacić podatek – mówił przypominając, że rząd szedł do wyborów obiecując m.in. zmianę kwoty wolnej od podatku. Tymczasem nie została ona zmieniona, tylko – jak zauważył – przepchnięta na następny rok.
„Protezą świadczenia uniwersalnego”
– Nie będę się czepiał, że rząd w ciągu 100 dni nie przeprowadził wielkiej reformy emerytalnej – dodał Zandberg. To, jego zdaniem, była populistyczna i nierealna obietnica na pierwsze 100 dni.
Podkreślił, że na pisowskiej liście obietnic były jednak rzeczy, które dałoby się przeprowadzić od ręki, jak np. wprowadzenie minimalnej płacy godzinowej. – Jest luty 2016 roku, a w Polsce nadal można zatrudniać ochroniarza za 3 czy 4 złote za godzinę – powiedział. W jego ocenie to wszystko, co w obietnicach było sensowne, odwleka się. – Albo zostaje wprowadzone w karykaturalnej wersji. Przykładem leki na emerytów, kiedy okazało się, że bezpłatne będą leki tanie – wyjaśnił.
„500+” to według lidera Partii Razem „proteza świadczenia uniwersalnego”.
Jak dodał, idea uniwersalnego świadczenia to był dobry pomysł, ale znalazły się tam niesprawiedliwe zapisy. – Trzeba było posłuchać głosu partnerów społecznych – przekonywał. Jego zdaniem polityka rodzinna nie powinna opierać się na kilku „losowych” ustawach, ale stanowić system.
„Czas dla ekspertów”
Zandberg komentował też opublikowane przez IPN materiały z teczki TW „Bolek”. – To jest czas, by nowymi aktami zajęli się historycy. To czas dla ekspertów – powiedział i dodał, że jako historyk ma wielką pokorę wobec źródeł.
– Zanim wyrwę się do odpowiedzi, powinienem przeprowadzić gruntowną kwerendę źródeł oraz posłuchać specjalistów epoki, którzy te źródła przepracują – wyjaśnił. Jego zdaniem pomyliliśmy w tej sprawie kolejność. – To nie jest czas na ostre oceny polityków. Ja się uchylam – dodał.