Niemal 300 osób, w tym berkutowcy, wojskowi, urzędnicy, a przede wszystkim ludzie z otoczenia byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza i sam Janukowycz są podejrzani w związku z pacyfikacją Majdanu. W lutym 2014 roku centralnym placu Kijowa zginęło niemal 100 demonstrantów. Mija druga rocznica tych dramatycznych wydarzeń. W sobotę w Kijowie odbędą się uroczystości upamiętniające poległych. Uczestnicy obchodów pomodlą się w Michajłowskim monasterze za dusze poległych. Mszę żałobną odprawi patriarcha kijowski Fiłaret. W planach są też uroczyste pochody i otwarcie wystaw poświęconych wydarzeniom sprzed dwóch lat. <br><br> <b>Codziennie palą znicze</b> <br><br> Tragedia na Majdanie cały czas jest zresztą opłakiwana na Ukrainie. Na ulicy Niebiańskiej Sotni, gdzie dwa lata temu strzelano do demonstrantów, codziennie, od lutego 2014 roku przy portretach poległych palą się znicze. W rocznicę tragedii, osób składających hołd zmarłym jest więcej. <br><br> 20 lutego 2014 roku na rozkaz władz funkcjonariusze Berkutu, wyspecjalizowanej jednostki ukraińskiej milicji, otworzyli ogień do biorących udział w demonstracji przeciwko niepodpisaniu przez Ukrainę umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. <br><br> <b>75 ofiar</b> <br><br> Zginęło 75 demonstrantów, a kilkuset zostało rannych. Wciąż trwa śledztwo w tej sprawie. Podejrzanych jest niemal 300 osób, w tym Janukowycz jest współpracownicy. Po wydarzeniach na Majdanie Janukowycz wyjechał z Ukrainy i ukrywa się w Rosji. <br><br> Po dwóch latach od tragedii wciąż nie doprowadzono do skazania żadnego oskarżonego. Część podejrzanych się ukrywa. Na początku lutego w lesie znaleziono broń, z której – jak wynika z badań – strzelano do demonstrantów.