– Z teczki, którą czytałem, wynikało jednoznacznie, że Wałęsa nigdy nie był po drugiej stronie, po stronie starej władzy, układu związanego z komunistami. Natomiast podjął dość niezręczną według mnie grę, jak wielu różnych opozycjonistów – wyjaśnił na antenie TVP Info Artur Balazs. Zaznaczył jednak, że wydawało mu się, iż teczka była niepełna. Artur Balazs, członek Komisji Ciemniewskiego, która w 1992 roku zajmowała badaniem archiwów komunistycznych służb, był jedną z osób mających dostęp do teczki agenta „Bolka”.
– Nie reaguję zdziwieniem na to, że nagle kilka miesięcy po tym jak PiS przejął władzę, odnajdują się jakieś nowe kwity. Czego dotyczy ta spraw...
zobacz więcej
Były opozycjonista w czasach PRL przyznał, że prowadzenie gry z komunistyczną bezpieką nie łatwe. – Niektórzy za to zapłacili – wiele ważnych nazwisk było uwikłanych w taką formę współpracy, w której myśleli, że wykiwają Służbę Bezpieczeństwa, że będą sprytniejsi od niej. Niektórzy nawet pobierali od niej pieniądze uważając, że w ten sposób osłabiają komunę – opowiadał.
Chciał być sprytniejszy
– Lech Wałęsa podjął taką grę ze Służbą Bezpieczeństwa, w której wydawało mu się, że będzie sprytniejszy. I za to dzisiaj płaci. I z tej teczki jednoznacznie taki obraz się wyłaniał – wyjaśnił. – Duża część tych materiałów, nie mogę powiedzieć, że cała, to materiały absolutnie autentyczne, bo nawet odręcznie pisane.
Zdaniem Balazsa, materiały bezpieki były „dość ciekawe” i pozwalały wyrobić sobie opinię na temat roli Wałęsy w tamtym czasie i „i tego po której stronie był”. Dowodził, że w przypadku prowadzenia gry z SB z góry było się skazanym na porażkę. – To jest moment, kiedy Lech Wałęsa z tą prawdą musi się zderzyć i musi mieć odwagę się do niej odnieść – przekonywał.
Będą kolejne teczki?
Były członek Komisji Ciemniewskiego jest przekonany, że gen. Czesław Kiszczak najpewniej posiadał materiały na temat większej liczby osób, nie tylko dotyczące Wałęsy. – Myślę, że jeżeli te przeszukania w innych miejscach jego pobytu i zamieszkania będą skuteczne, to możemy ciekawych rzeczy dowiedzieć się o różnych innych osobach, które publicznie się udzielały – twierdził.
– Czesław Kiszczak personalnie to sobie układał. Chciał mieć opinie u siebie o konkretnych osobach i tak zrobił. Pewnie to jego prywatne archiwum zawiera niezmiernie ciekawe dokumenty – mówił wskazując, że były szef MSW był człowiekiem inteligentnym i zręcznym, przez co śledczy z IPN mogą mieć problemy ze znalezieniem wszystkich teczek.