– Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku wysłałem pismo do polskiego ministerstwa kultury z propozycją, aby usiąść do negocjacji i omówić wielkość pomnika. Od kwietnia nie dostaliśmy nawet odpowiedzi – mówił na temat powstania pomnika ofiar katastrofy Tu-154M w Smoleńsku Władimir Medinski, rosyjski minister kultury. Gość TVP Info zastrzegł jednocześnie, że proponowany przez Polaków monument jest zbyt duży i zagrażałby bezpieczeństwu lotów. Rosyjski minister kultury Władimir Medinski odwiedził dziś Muzeum Byłego Obozu Zagłady w Sobiborze. Medinski, który jest także szefem Rosyjskiego Towarzystwa Historyczno-Wojskowego, zapoznał się z projektem budowy Muzeum – Miejsca Pamięci w Sobiborze. Władze RP zaprosiły Rosję do udziału w tym przedsięwzięciu, zapewniając, że prace budowlane ruszą jeszcze w tym roku, a nadzór nad nimi sprawować będą specjaliści z Państwowego Muzeum na Majdanku. <br /><br /><b>Rosja czeka na negocjacje </b><br /><br />Ekskluzywny wywiad TVP Info z rosyjskim ministrem obfitował w wiele kontrowersji. Medinski pytany o sprawę budowy pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej przekonywał, że strona rosyjska zrobiła w tej sprawie wszystko, co mogła. – Powiem prawdę. Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku wysłałem pismo do polskiego ministerstwa kultury z propozycją, aby usiąść do negocjacji i omówić wielkość pomnika. Od kwietnia nie dostaliśmy nawet odpowiedzi. Jestem gotów omówić to nawet jutro. Niestety częściej mam przyjemność rozmawiać w tym temacie z gubernatorem Smoleńska niż polskim ministrem – mówił. <br /><br />Minister stwierdził, że projekt, który wygrał konkurs, zakłada budowę pomnika sześciokrotnie większego niż ten, który planowano. – Trzeba by znaleźć jakiś kompromis. Przecież są kwestie bezpieczeństwa lotów. Możecie sobie państwo wyobrazić, że to byłyby dwie wieże Eiffla i trzeba by zamknąć to lądowisko. Ale absolutnie jesteśmy otwarci na kompromis – dodał.<b>Większość uciekinierów z Sobiboru zginęła przez Polaków?</b><br /><br />Medinski zaprzeczał, jakoby późne zgłoszenie jego wizyty w Sobiborze wynikało z niechęci do oficjalnego spotkania z przedstawicielami polskich władz. – Kiedy mówimy o wizycie w Dzień Pamięci Holokaustu, w takim świętym miejscu, to nie ma różnicy między wizytą oficjalną, półoficjalną czy nieoficjalną. Jeżeli uważa pani, że jakakolwiek wizyta ministra musi być obstawiana przez czarne samochody i ochronę policyjną i podnoszenie flag, to zapraszam polskiego ministra do Rosji. Zagwarantujemy mu to i będziemy mieć szansę na rozmowy – stwierdził ironicznie. <br /><br />Minister zauważył, że – jego zdaniem – nie była to zmarnowana wizyta. Na stwierdzenie, że przywódca buntu w Sobiborze - oficer Armii Czerwonej Aleksander Peczerski – trafił po ucieczce do karnego batalionu, a po wojnie do łagru, Medinski zaprotestował: – To nieprawda. Peczerski trafił do batalionu szturmowego. To były specjalne oddziały kierowane na najgroźniejsze części frontu. Do żadnego łagru nie trafił. Zawsze pamiętaliśmy o Peczerskim, ale sprawa Sobiboru była w Związku Radzieckim niezbyt popularna. Bo był to obóz mononarodowościowy, a dodatkowo obsadę obozu poza SS stanowili ukraińscy nacjonaliści. Koledzy tych, którzy są teraz chwaleni przez władze ukraińskie. <br /><br />Rosyjski urzędnik nie omieszkał także dodać, że „gros więźniów Sobiboru, którym udało się uciec, zostało złapanych, albo przez polskich kolaborantów, albo ludność cywilną i też zginęli”. <br /><br /> Gość TVP Info ocenił również, że śmierć czerwonoarmistów w 1920 r. była „takim samym przestępstwem politycznym” jak masakra w Katyniu.<b>„Rokossowski najlepszym polskim dowódcą”</b><br /><br />Na pytanie, dlaczego Rosja nazywa obozy jenieckie dla czerwonoarmistów z 1920 r. „obozami koncentracyjnymi” minister stwierdził, że „to określenie z oficjalnych polskich dokumentów i polskiej korespondencji wojennej”. – To tak jak z obozami koncentracyjnymi dla Burów. Pod pojęciem tym rozumiemy obecnie te obozy śmierci, gdzie organizowano metodyczną zagładę w czasie II wojny światowej. Musimy jednak pamiętać, że warunki, w których przetrzymywano czerwonoarmistów były bardzo ciężkie, a śmiertelność potworna – mówił. <br /><br />Medinski pokusił się także o bardzo kontrowersyjne porównanie. – Jeżeli mówimy w kategorii przestępstw politycznych, to nazywając sprawę po imieniu, było to w tych latach takie samo przestępstwo polityczne jak Katyń. Trzeba patrzeć prawdzie w oczy – podkreślił. <br /><br />Minister dodał także, że żołnierze Wojska Polskiego byli jedyną armią, która maszerowała na paradzie zwycięstwa w Moskwie pod własną flagą. – Dowodził tą paradą w stu procentach Polak - marszałek Rokossowski, który zapewne był najlepszym dowódcą w historii Polski – stwierdził. <br /><br />Równie wielkie emocje wzbudziła kwestia losów pomników wdzięczności Armii Czerwonej w Polsce. – Obawiam się, że gdyby nie było tych 600 tys. radzieckich żołnierzy, którzy ginęli w Polsce, nie byłoby Polski i Polaków. Niemiecka idea nie zakładała istnienia ani polskiej państwowości, ani polskiego narodu. Tak samo jak nie dawała miejsca istnienia Rosjanom – wyjaśniał.<b><a href="http://vod.tvp.pl/23777617/wydanie-specjalne-27012016" target="_blank">Obejrzyj cały wywiad Studia Wschód z Władimirem Medinskim. </a></b>