Wciąż nie ma wyroku dla Aleksandra Orłowa, pracującego na Ukrainie Rosjanina z polskim paszportem. Dziennikarz jest oskarżony o zlecenie zabójstwa, ale obrońcy praw człowieka nie mają wątpliwości - przeprawy z wymiarem sprawiedliwości to cena, jaką Orłow płaci za lata walki z korupcją. Ich zdaniem w więzieniu jest regularnie poddawany torturom i zastraszaniu.
Dwoje posłów – Małgorzata Gosiewska z PiS oraz Marcin Święcicki z PO – odwiedziło w Odessie więzionego ukraińskiego dziennikarza, obywatela Polski...
zobacz więcej
– Ani jeden świadek nie zeznawał przeciwko mnie – przekonuje Orłow. W areszcie bez wyroku spędził już cztery lata. – Niejednokrotnie mnie bito, torturowano, wstrzykiwano nieznane mi preparaty, wsadzano do karceru, podwieszano przez sześć-osiem godzin – twierdzi.
Orłow jest oskarżony o zlecenie zabójstwa inspektora transportu samochodowego w 2007 roku. Sprawców zbrodni zatrzymano po czterech latach. Początkowo twierdzili, że to Orłow był zleceniodawcą, jednak w tym roku wycofali się z zeznań.
„To było nieludzkie”
Dziennikarza bronią organizacje pozarządowe. – Zastaliśmy Orłowa w okropnym stanie. Był przykuty do łóżka tuż po operacji, nie mógł się w ogóle ruszać, nawet skorzystać z toalety. To było nieludzkie – opowiada Ludmiła Kozłowska z polskiej fundacji Otwarty Dialog, zajmującej się wspieraniem organizacji społecznych na Wschodzie.
Kolejna rozprawa Orłowa ma się rozpocząć 15 grudnia. Adwokaci będą domagać się rozpoczęcia procesu od nowa oraz zwolnienia oskarżonego z aresztu.