
Przyczyną śmiertelnego w skutkach pożaru czołgu Leopard była wadliwa amunicja. Wojsko wstrzymało jej zakupy do czasu wprowadzenia przez producenta zmian zapewniających bezpieczeństwo – poinformował w piątek rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Artur Goławski.
Czteroosobowa załoga została ranna w czasie pożaru czołgu Leopard 2A4 na poligonie w Świętoszowie w województwie lubuskim. Do wypadku doszło...
zobacz więcej
Goławski zaznaczył, że zespół ekspertów, powołany przez dowódcę generalnego, przedstawił raport z którego wynika, że przyczyną wypadku była wadliwa amunicja. Trwa jeszcze śledztwo Wojskowej Prokuratury Garnizonowej we Wrocławiu w sprawie okoliczności pożaru czołgu Leopard 2A4.
– Zapadła decyzja o wstrzymaniu zakupów przedmiotowej amunicji do czasu przeprowadzenia niezbędnych badań i wprowadzenia poprawek technologicznych, zapewniających bezpieczeństwo jej eksploatacji – poinformował Goławski.
Dodał, że gotowość do udziału w tych pracach zgłosiła strona niemiecka; propozycja współpracy kraju – producenta czołgu została przyjęta. Rzecznik poinformował, iż „wobec osób, których zaniechania doprowadziły do użycia wadliwej amunicji podczas szkolenia, podjęto działania dyscyplinarne, łącznie z odwołaniem ze stanowisk służbowych”.
Specjalne procedury „cyklu życia” amunicji
– Dowódca generalny nakazał dowódcom podległych jednostek objąć szczególnym nadzorem postępowanie z amunicją w procesie szkolenia wojsk. Jednocześnie zostały uruchomione prace nad poddaniem pełnej kontroli całego „cyklu życia” amunicji, od momentu jej wyprodukowania, przez transport i przechowywanie aż po użycie – zaznaczył Goławski.
Do wypadku doszło 17 września na poligonie w Świętoszowie w trakcie szkolenia żołnierzy 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Podczas ćwiczeń ogniowych w czołgu Leopard 2A4 wybuchł pożar, w którym rannych zostało czterech żołnierzy załogi. Jeden z nich jeszcze tego samego dnia wrócił do domu. Najciężej poszkodowany 23-letni szer. Michał Pawlicha zmarł 9 października mimo starań lekarzy ze Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.
Badając pożar wojsko brało pod uwagę błąd człowieka przy przygotowaniu i prowadzeniu ćwiczeń oraz wadę konstrukcyjną amunicji ćwiczebnej wyprodukowanej przez polskie zakłady Mesko.