Poniedziałkowe spotkanie premier Ewy Kopacz z przedstawicielami środowisk kultury we Wrocławiu zakłócili Romowie, związkowcy z „Solidarności” i grupa osób, które zarzucały jej kłamstwo ws. katastrofy smoleńskiej. – Ja to przyjmuję jako coś naturalnego, ponieważ to jest wpisane w wolność i demokrację. Wolałabym, żeby te rozmowy były mniej emocjonalne – tak premier komentowała te wydarzenia na konferencji we wtorek.
Trzy romskie obozowiska tygodniowo ewakuowała francuska policja w zeszłym roku. Z osiedli usunięto łącznie 13,5 tys. osób. – Takie działania są...
zobacz więcej
Szefowa rządu, aby spotkać się z przedstawicielami wrocławskich środowisk artystycznych i kulturalnych musiała skorzystać z tylnego wejścia do budynku.
Demonstranci próbowali zakłócić przebieg spotkania w Teatrze Capitol za pomocą syren i gwizdków. Grupa osób w głośny sposób wyraziła swoje niezadowolenie z postawy rządu wobec katastrofy smoleńskiej. – Czy pani nie jest wstyd jeździć po Polsce i pokazywać się w pociągach, tramwajach i na dworcach? – pytał jakiś mężczyzna. – Co tam robiłaś w Moskwie, kłamczucho, co okłamywałaś, że lekarze robią sekcje? – krzyczała inna kobieta.
Związkowcy zarzucali Ewie Kopacz brak dialogu społecznego. Część zebranych protestowała przeciw likwidacji koczowiska romskiego we Wrocławiu. Osoby te chciały wręczyć pani premier list z apelem, by zajęła swoje stanowisko w tej sprawie. Do pikietujących wyszli doradca premier Kopacz Sławomir Nitras i rzecznik rządu Cezary Tomczyk.
Ciężki sprzęt na koczowisku
W minioną środę na koczowisko przy ul. Paprotnej we Wrocławiu wjechał ciężki sprzęt. Rozebrano cztery baraki. Romowie twierdzą, że mieszkało tam kilkanaście osób, a akcja rozbiórkowa to niszczenie ich domów.
W poniedziałek posłużyli się transparentem: „Europejska Stolica Wysiedleń – Wrocław 2015”, nawiązując do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, którym miasto będzie legitymować się w przyszłym roku.
„Romowie rzeczywiście mieli problem i bardzo spokojnie rozmawiali"
We wtorek, podczas konferencji prasowej po wyjazdowym posiedzeniu rządu we Wrocławiu premier była pytana o wydarzenia z poprzedniego dnia. W ocenie Ewy Kopacz „wygląda no to, że były to wydarzenia bardzo mocno zorganizowane i koordynowane”. Premier odróżniła „grupę, która bardzo głośno artykułowała swoje pretensje” o grupy rumuńskich Romów,
którzy „rzeczywiście mieli problem, bardzo spokojnie rozmawiali i wręczyli petycję”.
– Ci ludzie – mówiła o protestujących Kopacz – powinni zrozumieć jedną rzecz, że żyją w wolnym kraju, że nie muszą się już modlić o wolność dla swojej ojczyzny. – I ja tę wolność przedkładam ponad wszystko – dodała. – Jeśli dzisiaj mogą przyjść, nakrzyczeć na premiera, na ministrów, to ja mówię: niech krzyczą, niech wytykają premierowi i ministrom.
Boję się tylko jednego, że kiedy inni będą przy władzy, to wtedy ta wolność będzie zdecydowanie ograniczona. Ja to przyjmuję jako coś naturalnego, ponieważ to jest wpisane w wolność i demokrację. Wolałabym, żeby te rozmowy były mniej emocjonalne – skomentowała.
teraz odtwarzane