Mają być bardziej ekonomiczne, wygodniejsze, a przede wszystkim bezpieczniejsze. Nie dość, że jeżdżą same, to w dodatku nie zużywają benzyny ani oleju napędowego. Choć są dopiero w początkowej fazie rozwoju, już zostały okrzyknięte pojazdami przyszłości. Oto samochody autonomiczne. Mają być bardziej ekonomiczne, wygodniejsze, a przede wszystkim bezpieczniejsze. Nie dość, że jeżdżą same, to w dodatku nie zużywają benzyny ani oleju napędowego. Choć są dopiero w początkowej fazie rozwoju, już zostały okrzyknięte pojazdami przyszłości. Oto samochody autonomiczne. Otwierasz drzwi samochodu i wsiadasz razem z pasażerem. Na wyświetlaczu wstukujesz wybrany adres i klikasz „Jedź”. Samochód rusza z miejsca parkingowego, a ty obracasz fotel w stronę towarzysza podróży i zajmujesz się miłą rozmową. Po kilkuset metrach odzywa się ciche piknięcie: komputer samochodu właśnie poinformował cię o nowym e-mailu na skrzynce. Z panelu przy drzwiach szybko odpisujesz i wracasz do rozmowy. Mija chwila i jesteś na miejscu: samochód właśnie sam zaparkował, a ty przez całą drogę nawet nie dotknąłeś kierownicy.<br><br><b>Decyzja w rękach kierowcy</b><br><br> Fantastyka? Tak mniej więcej wyglądał pokazowa przejażdżka dla dziennikarzy, zorganizowana w połowie marca przez Mercedesa. Futurystyczna limuzyna o oznaczeniu F 015 Luxury in Motion to co prawda dopiero prototyp, ale już w zeszłym roku na ulice trafił inny pojazd tego producenta – S500. Wyposażona w wyjątkowo czułe sensory maszyna potrafi w dużej mierze poradzić sobie bez kierowcy: potrafi wyprzedać, parkować czy hamować gdy przed maską nieoczekiwanie pojawi się pieszy. Te technologie w lepszej lub gorszej formie funkcjonowały już wcześniej, ale dopiero Mercedesowi udało się połączyć je w jednym samochodzie. Decyzje wciąż jednak podejmuje kierowca, który musi wyrazić zgodę na wykonanie poszczególnych manewrów. <br><br><iframe width="633" height="356" src="https://www.youtube.com/embed/84DXPyW9jPg" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>To jednak dopiero początek, a plany producentów sięgają dużo dalej. Motoryzacyjna rewolucja odbywa się na dwóch poziomach: z jednej strony koncerny dopracowują napędzane wyłącznie prądem maszyny, z drugiej coraz bliżej jest do wprowadzenia na rynek pełnoprawnego „samoprowadzącego się” auta.<br><br><b>Nie będzie śmiertelnych wypadków?</b><br><br> Nad takimi maszynami pracują już m.in. Volvo czy Ford. Przedstawiciele pierwszej z firm już dwa lata temu zapowiedzieli, że do 2020 roku nowe samochody szwedzkiego producenta będą na tyle bezpieczne, że nie będzie śmiertelnych wypadków z ich udziałem. Wszystko dzięki zestawowi sensorów i kamer, który będzie stale monitorował sytuację na drodze, a w przypadku zagrożenia przejmie kontrolę nad pojazdem i np. ominie przeszkodę lub pieszego.<br><br> <iframe width="633" height="356" src="https://www.youtube.com/embed/sAMH12f5Lks" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>Cel na najbliższych kilkanaście lat to stworzenie samochodu, w którym „prowadzenie” ograniczałoby się do wprowadzenia miejsca docelowego w komputerze. Całą resztę samochód miałby wykonywać za nas. Taka koncepcja nie jest niczym nowym: naukowcy pracowali nad tym już w latach 70., jednak dopiero teraz technologia pozwala na stworzenie w pełni działającego systemu tego typu. W „samochody autonomiczne”, jak określa się tego rodzaju pojazdy, mocno inwestuje m.in. firma Google.<br><br> <b>Militarny impuls</b><br><br>Pośrednio ich rozwojem jest zainteresowane także… amerykańskie wojsko. Od 2004 rządowa agencja DARPA, odpowiedzialna za tworzenie nowoczesnych rozwiązań technicznych dla armii, organizuje konkurs nowoczesnych samochodów. Jedno z głównych założeń rozwoju amerykańskiego wojska to bowiem rozpowszechnienie stosowania wszelkiego rodzaju dronów, zarówno latających, jak i poruszających się po ziemi. Dlatego DARPA nie szczędzi pieniędzy na wspieranie konstruktorów samoprowadzących się urządzeń: milionowa nagroda dla zespołu, którego konstrukcja pokona w najniższym czasie wskazany odcinek, przyciąga wielu wynalazców.<br><br> <iframe width="633" height="356" src="https://www.youtube.com/embed/BSS0MZvoltw" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><i>Robot-samochód Junior w czasie testów w 2007 roku</i><br><br> Najwięcej szumu wokół samochodów autonomicznych robi firma Tesla Motors, stworzona przez miliardera–wizjonera Elona Muska. To twórca systemu płatności PayPal, który po zgromadzeniu fortuny, zajął tworzeniem nowych start–upów. Od innych innowacyjnych przedsiębiorców odróżnia go skala przedsięwzięć: zaproponował m.in. stworzenie systemu superszybkiej kolei, która ma połączyć Los Angeles i San Francisco. Podróż między oddalonymi o ok. 600 km miastami ma zająć nieco ponad pół godziny.<br><br><b>Nowy styl</b><br><br> Jego oczkiem w głowie są jednak właśnie samochody autonomiczne. Niedawno Musk zapowiadał, że jego firma zacznie je oferować w ciągu kilku miesięcy. Na razie zasłynęła jako producent samochodów napędzanych prądem. Choć podobne maszyny są dostępne od kilku lat, pojazdy sprzedawane przez Teslę wyróżniają się atrakcyjnym wyglądem oraz zaskakująco dobrymi osiągami, nieustępującymi samochodom napędzanym tradycyjnymi paliwami. Flagowym samochodem firmy jest Model S. <br><br><img style="max-width:100%" src="//cdn.thinglink.me/api/image/636150296157880322/1024/10/scaletowidth#tl-636150296157880322;1043138249'" class="alwaysThinglink"/><script async charset="utf-8" src="//cdn.thinglink.me/jse/embed.js"></script><br><br><b>Aktualizacja samochodu</b><br><br>W zeszłym tygodniu Musk zapowiedział, że w ciągu 90 dni Tesla wprowadzi funkcjonalność zamieniającą Model S w samoprowadzący się samochód. Jak na pojazd ery smartfonów przystało chęć wprowadzenia nowych możliwości nie będzie się wiązała z koniecznością kupna nowego pojazdu. Wystarczy… aktualizacja oprogramowania. Pozwoli ona zamienić Model S w maszynę samodzielnie radzącą sobie z jazdą po autostradach. Na podstawie danych z kamer, sensorów, GPS i informacji o sytuacji na drogach samochód będzie potrafił dobrać odpowiednią prędkość, zmienić pas czy skierować się na odpowiedni zjazd.<b>Przeszkody prawne</b><br><br>Te zapowiedzi brzmią trochę jak udoskonalony tempomat i z ocenami przydatności nowych udogodnień trzeba się wstrzymać do czasu ich prezentacji. Osobnym problemem są kwestie prawne: zapowiedzi są dość ogólne i nie wiadomo do końca, co naprawdę znajdzie się w finalnym w produkcie, dlatego eksperci nie są pewni, czy przepisy w ogóle zezwalają na funkcjonowanie takiego samochodu. Część amerykańskich stanów już wprowadziła odpowiednie regulacje, większość dopiero nad nimi pracuje. <br><br>W przypadku Europy regulacje wprowadzono tylko w kilku państwach: na testowanie samochodów autonomicznych na drogach publicznych zezwolono m.in. we Francji i Wielkiej Brytanii. Na brak odpowiedniego prawa narzekają Niemcy. Tamtejsi producenci są bardzo zaawansowani w pracach nad samosterującymi się samochodami, ale dalsze prace są blokowane właśnie przez luki w przepisach. W efekcie firmy ze Stanów mają lepsze warunki do ukończenia testów i zaprezentowania gotowego pojazdu autonomicznego. <br><br>– Prowadzimy testy w naszych ośrodkach, część z nich jest ulokowana w Stanach Zjednoczonych. Pytanie brzmi czy możemy sprawdzać działanie tych pojazdów na publicznych drogach tylko w Stanach czy także w Niemczech. Nie zrobiono w tej sprawie wystarczająco dużo – powiedział dyrektor generalny Volkswagena Martin Winterkorn. Podobne narzekania można usłyszeć także od innych niemieckich producentów.<b>Samochód jak myśliwiec</b><br><br>Przy tworzeniu samochodu autonomicznego więcej niż specjaliści od mechaniki mają do powiedzenia programiści. Jak wyliczyła niedawno agencja Reutera, do prawidłowego działania tego typu pojazdu trzeba stworzyć ponad dziesięciokrotnie więcej kodu niż w przypadku nowoczesnych myśliwców bojowych. Robi to wrażenie jeżeli weźmie się pod uwagę, że wciąż niewprowadzony do służby amerykański samolot F–35 działa dzięki programom mającym łącznie 8–10 mln linijek kodu. Nawiasem mówiąc prace nad tym samolotem rozpoczęły się kilkanaście lat temu, a konstruktorzy wciąż borykają się z licznymi problemami, z których wiele wynika właśnie z błędów w oprogramowaniu. W przypadku samochodów obsługiwanych przez zwykłych ludzi, a nie trenowanych latami pilotów, każda niewłaściwa linia kodu może mieć fatalne skutki.<br><br> Poziom automatyzacji samochodu mierzony jest w pięciostopniowej skali, zaproponowanej przez amerykańską agencję odpowiedzialną za bezpieczeństwo na autostradach. Według niej, poziom zerowy oznacza pełną kontrolę kierowcy nad pojazdem, poziom trzeci zaś to już całkowite powierzenie maszynie funkcji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo jazdy.<b>Dron na kółkach</b><br><br>O tym, że samochody automatyczne to nie mrzonka lecz coraz bliższa rzeczywistość świadczy raport firmy finansowej Morgan Stanley. Według opublikowanego dwa lata temu raportu takie pojazdy będą w powszechnym użytku już w 2019 roku. Z kolei dwa lata później po drogach mają zacząć poruszać się „drony na kółkach”, które w ogóle nie będą potrzebowały interwencji człowieka do działania. Według MS przełoży się to na zmniejszenie całkowitej liczby pojazdów na drogach. W połączeniu ze oszczędnymi silnikami nowych samochodów przełoży się to gigantyczne oszczędności paliwa, sięgające wartości nawet 158 mld dolarów rocznie. I to w samych Stanach Zjednoczonych.<br><br> Ma być także bezpieczniej. MS w swojej analizie założyło, że skoro 90 proc. wypadków jest powodowanych przez ludzkie błędy, wprowadzenie zautomatyzowanych samochodów pozwoli na radykalne zmniejszenie ich liczby. Po dodaniu oszczędności na paliwach, usuwaniu skutków wypadków i leczeniu ich ofiar oraz spodziewanym wzroście efektywności podróżowania, według MS wprowadzenie samochodów autonomicznych do powszechnego użytku przyniesie amerykańskiej gospodarce 1,3 tryliona dolarów oszczędności rocznie. W skali całego globu oszczędności mają przekroczyć 5,6 mld dolarów.<br><br> <iframe width="800" height="2000" frameborder="0" scrolling="no" style="overflow-y:hidden;" src="https://magic.piktochart.com/embed/5262840-samochody-automatyczne"></iframe><b>Kreowanie trendów</b><br><br>Oprócz firm zajmujących się głównie produkcją samochodów głośno jest także o planach Apple. Firma z Cupertino co prawda nie zapowiedziała stworzenia własnego samochodu automatycznego, ale wiele wskazuje na to, że pracuje nad podobnym sprzętem. Czarny van wyposażony w kamery i sensory był widziany w czasie testów na terenie ośrodka badawczego Apple. W prasie pojawiły się także doniesienia o rekrutowaniu przez producenta iPhone'ów specjalistów od oprogramowania w samochodach automatycznych. W przypadku wartej 446 mld dolarów firmy podobne informacje raczej nie są przypadkowym przeciekiem, lecz sygnałem w stronę akcjonariuszy. Na razie nie wiadomo jednak czy Apple zdecyduje się na samodzielne stworzenie całego samochodu czy jedynie oprogramowania do niego. Biorąc pod uwagę wyjątkową umiejętność tej firmy do kreowania trendów, prowadzenie na rynek elektrycznego i automatycznego samochodu z nadgryzionym jabłkiem na masce może znacząco przyczynić się do popularyzacji tego rodzaju maszyn wśród klientów.<br><br> Nawet jeżeli zdecyduje się tylko na drugi wariant, Apple może sporo namieszać. Analitycy firmy IHS Automotive oceniają, że w początkowym etapie produkcji oprogramowanie będzie stanowiło ponad jedną czwartą całkowitej wartości samochodu automatycznego. Możliwe, że podobną drogą pójdzie Google, które jak dotąd ma jedne z największych osiągnięć w tworzeniu eksperymentalnych samochodów automatycznych. Firma skupia się na rozwoju systemu operacyjnego Google Chauffeur, obsługującego tego typu pojazdy. Jeżeli prześledzić drogę innych produktów firmy, z systemem operacyjnym Android na czele, produkt Google może zdominować rynek.