„Babciu, ja już pójdę”. Pielęgniarki kontra szpitalni złodzieje bez skrupułów

Chorzy, śpiący, podłączeni do aparatury, często bezbronni. Niestety ich los nie budzi współczucia złodziei – dla nich to po prostu łatwy łup. Nie wiadomo do ilu dokładnie kradzieży dochodzi w szpitalach, bo wiele osób ich nie zgłasza. Sprawców złapać trudno, ale udało się to gdańskim pielęgniarkom.

Kradzieże w szpitalach to prawdziwa plaga. Często jedyną szansą na złapanie złodzieja jest szybka reakcja pacjentów albo personelu.

– Na sali zauważyłam młodą osobę, która podawała się za koleżankę 82-letniej pacjentki. Po dokonaniu konfrontacji okazało się, że panie się nie znają – powiedziała Beata Wyglądała, pielęgniarka.

Podawanie się za znajomych czy rodzinę to tylko jeden ze sposobów, jakie stosują złodzieje. Potrafią też przebierać się za chorych albo za samych pracowników. Szpitale walczą z tym problemem, jak mogą. Zakładają monitoring. Ostrzegają i uczulają pacjentów. Proszą, żeby cenne rzeczy oddać do depozytu. Wszystkich jednak nie są w stanie upilnować.

Bez skrupułów

– Otworzyłam lewe oko, a ona mówi: „babciu, babciu, już przy tobie wszystko zrobiłam” i szybciutko zaczęła wychodzić – relacjonowała pani Zofia, jedna z pacjentek. Kobieta wychodząc z sali zabrała ze sobą torebkę pacjentki. Pani Zofia szybko zorientowała się, że została okradziona. Zerwała się z łóżka i zaczęła krzyczeć. Pielęgniarki od razu ruszyły z pomocą i złapały złodziejkę, a potem przekazały ją w ręce policji.

– Może gdybym była na otwartej przestrzeni to może by był strach, a tutaj nie, chociaż wiem, że różne sytuacje się dzieją w szpitalach – powiedziała jedna z pielęgniarek, Barbara Sadowska.

Niestety, nie na każdym oddziale jest taka pielęgniarka, która ruszy z pomocą, złapie złodzieja i odda go w ręce policji. Pacjenci też powinni być bardzo ostrożni. Nie bez przyczyny mówi się, że okazja czyni złodzieja.

Policjanci, już bez niczyjej pomocy, zatrzymali drugą kobietę, która okradała pacjentów. Obie usłyszały w sumie 25 zarzutów.