– Nie ma leków, nie ma pieniędzy, nie ma nadziei – mówią mieszkańcy Donbasu na wschodzie Ukrainy. Region od ponad pół roku jest ogarnięty wojną między ukraińską armią a separatystami wspieranymi przez rosyjskie wojsko. Sytuacja ludności cywilnej jest tragiczna. W ostatnim miesiącu z głodu zmarły co najmniej 63 osoby.
– Dziesięć opancerzonych pojazdów, wyposażonych w najnowocześniejszy sprzęt do łączności, wkrótce trafi na Ukrainę – zapowiedział Philip Hammond,...
zobacz więcej
Tę informację potwierdza zarówno Kijów jak i samozwańcze władze separatystycznego regionu.
W Doniecku pozostało kilkaset tysięcy mieszkańców. To głównie ci, którzy nie mogli wyjechać. Nie ma wody, ogrzewania, elektryczności. Jest żywność, ale od wybuchu konfliktu podrożała czterokrotnie. Emerytom i rencistom od czterech miesięcy nie są wypłacane pieniądze z budżetu. Jedzą to, co dadzą im pracownicy społeczni albo sąsiedzi. – Nie mogą pójść nawet do szpitala, bo lekarze wyjechali – mówi Inna Leonidiewna, która pomaga potrzebującym w Doniecku.
Sytuacja jest tak zła, że w Doniecku dochodzi do protestów głodujących mieszkańców. Liczyli na pomoc z rosyjskich konwojów humanitarnych. Tyle, że według ich relacji w biały ciężarówkach jest głównie broń i amunicja. Jeżeli trafi się trochę jedzenia, kierowane jest ono do sklepów.