RAPORT

Pogarda

Pogrzeb online, wirtualne groby. Śmierć w sieci już nas nie razi

(fot. pixabay.com/Lalmch)
(fot. pixabay.com/Lalmch)

Najnowsze

Popularne

– Od dwóch lat oglądanie pogrzebu online dostępne jest w Wielkiej Brytanii, a od niedawna również w Polsce. – Żyjemy w globalnej wiosce, stąd obecność takich usług – mówi ks. Jacek Stryczek. Transmisja udostępniana jest tylko tym, którzy od rodziny zmarłego otrzymają specjalne hasło, dzięki któremu będą mogli ją obejrzeć. Taka nietypowa usługa, podobnie jak wirtualne cmentarze w internecie dziwi już mało kogo.

Transmisja pogrzebu online to usługa, która pojawiła się na funeralnym rynku już w 1997 roku. Jako pierwsi na pomysł pokazywania pogrzebu w sieci wpadli Australijczycy. Usługa dająca dostęp do tzw. „pakietu FuneralCast” kosztowała ok. 290 euro i obejmowała dystrybucję wideo, personalizowaną stronę internetową, prywatny pogrzeb online, księgę kondolencyjną dla gości, możliwość archiwizowania webcastu przez miesiąc, wsparcie i pomoc techniczną dla uczestników uroczystości. Po opłacie niewielkiej sumy można było przedłużyć okres umieszczenia filmu w sieci.

Dwa lata temu usługę pogrzebu online wprowadziła większość domów pogrzebowych w Wielkiej Brytanii. Chętnych do skorzystania z niej nie brakowało. W krematorium Gwent w Torfaen przez rok po wprowadzeniu usługi odbyła się transmisja z 22 pogrzebów. Nie jest to może rekord, ale chętnych do wykorzystania tej usługi jest coraz więcej.

Kodowane łącze, hasło tylko dla wybrańców

Pogrzeb online skierowany jest głównie do tych członków rodzin, którzy nie są w stanie dotrzeć na ceremonię z powodu choroby lub nie mogą dojechać, ponieważ daleko mieszkają. W Polsce ta nietypowa usługa również jest już dostępna. Tomasz Gromadzki, właściciel firmy Zapamiętane.pl przyznaje jednak, że do tej pory tylko dwa razy wykonywał tę usługę.

– Na razie transmitowałem tylko dwa pogrzeby ze Stanów Zjednoczonych i Luksemburga. Mało osób decyduje się na razie na wykupienie tej usługi, jako dodatkowej, wiadomo – każdy szuka oszczędności – tłumaczy.

W domu pogrzebowym, który właśnie otworzył, usługa pogrzeb online będzie wliczana w koszt ceremonii. Jeżeli ktoś chce ją zamówić jako oddzielną, musi zapłacić ok. 450 zł. Koszty, jak przyznaje Gromadzki, mogą wzrosnąć ze względu na dojazd. Jak to wygląda od strony technicznej? W domu pogrzebowym na mszy i na cmentarzu pojawia się operator z kamerą i laptopem.

Podczas relacji online pokazywane są najważniejsze momenty – przyjazd do kościoła, czy kaplicy gdzie będzie odbywać się msza, po niej przejście konduktu żałobnego i ceremonia na cmentarzu. Transmisja odbywa się na kodowanym łączu, do którego dostęp mają tylko ci, którzy otrzymali hasło dostępu od najbliższych. Nagranie przez miesiąc jest dostępne na serwerze.

Trumna z klimą? Żaden problem

zobacz więcej

„Żyjemy w globalnej wiosce”

Choć usługa ta wydaje się być lekko kontrowersyjna, zdaniem ks. Jacka Stryczka, nie jest aż taka zła. – Jestem za. Dla samego zmarłego pogrzeb ma już wtórne znaczenie, ale najważniejszy jest tak naprawdę dla jego rodziny. Ktoś był nam bliski, odszedł, chcemy go pożegnać najlepiej stojąc nad jego grobem, ale ponieważ czasem nie da się dojechać na ceremonię, więc może to być jakaś formuła bycia na pogrzebie i przeżywania go – wyjaśnia.

Dodaje jednak, że jak każde „wygodne” zjawisko, taka usługa może być nadużywana. – Zawsze może się zdarzyć tak, że ktoś, kto mógłby być na pogrzebie, będzie wolał obejrzeć to w sieci, ale to już indywidualna sprawa, a przede wszystkim sumienia osoby, która to robi – dodaje.

Doktor Jan Zając, zajmujący się psychologią internetu, także nie widzi w pogrzebach online niczego niestosownego. – Różne rzeczy transmituje się online, więc czemu nie pogrzeb. To rzeczywiście spore udogodnienie dla tych, którzy naprawdę nie mogli na ten pogrzeb dotrzeć, ale i ułatwienie dla tych, którzy ciężko znoszą uczestnictwo w takich ceremoniach osobiście, czy na których wywierana jest presja społeczna, że muszą być – uważa.

Kilka kliknięć do nieśmiertelności

Avatar dla każdego, wieczny pendrive czy przechowanie kodu DNA dla potomnych – to pomysły nowego przedsięwzięcia internetowego o nazwie multisfera...

zobacz więcej

Wirtualny cmentarz nikogo już nie dziwi

Tak jak dziś pogrzeb online może kogoś dziwić, tak jeszcze kilka lat temu nowością były wirtualne cmentarze. Dariusz Pałęcki, administrator, przyznaje, że dziś rzeczywiście nie robią już na nikim aż takiego wrażenia jak wtedy, gdy powstawały. – Straciło to swój czar nowości. Ludzie się przyzwyczaili tak jak do innych, nietypowych serwisów – wyjaśnia.

Tu również jak na zwykłych cmentarzach liczba odwiedzających je osób zależy od daty. – Stałych użytkowników, którzy odwiedzają wirtualne nagrobki jest ok. 1,5 tys. Takich, którzy byli i zostawili na nim jakiś ślad, czy nagrobek dla kogoś jest ok. 6 tys. Gdy zbliża się taka data jak 1 listopada, bywa, że w ciągu jednego dnia jest nawet 700 tys. kliknięć. Tak było rok temu, serwery nie wytrzymały – opowiada.

Aby dokonać wpisu i upamiętnić odejście kogoś, wystarczy się zalogować, zdecydować jak wpis ma wyglądać, uaktywnić konto i potwierdzić swoje dane. Koszt wirtualnego nagrobka to opłata ok. 20 złotych, pobierana jednorazowo. – Zazwyczaj nie ingerujemy w zamieszczane na cmentarzu wpisy, usuwamy tylko wulgaryzmy, bo nie rozumiemy, po co ktoś je tam umieszcza. Zauważyliśmy, że wśród naszych użytkowników są osoby, które tę wirtualną przestrzeń cmentarza traktują jak o przestrzeń, w której można zdać tej zmarłej osobie relację z tego, co się dzieje w ich życiu, co ich smuci, cieszy. To dla nich taka forma jednostronnej rozmowy ze zmarłym – mówi Pałęcki. I dodaje, że samym administratorom zdarza się upamiętniać w wirtualnej przestrzeni osoby znane i lubiane, które odeszły.

Obecny na własnym pogrzebie


O ile usługa pogrzebu online ma szansę szybko stać się jedną z częściej wybieranych podczas pochówku, tak coraz bardziej popularnej w Stanach obecności zmarłego na własnym pogrzebie, czy stypie, Polacy chyba nie szybko przyklasną. Takie nietypowe usługi pogrzebowe od dwóch lat świadczy firma z Nowego Orleanu. Na swoim koncie ma już dużą liczbę inscenizowanych pożegnań. Był już młody motocyklista, który zamiast w trumnie, mknął do wieczności na swojej ukochanej hondzie, jazzman, oparty o latarnię, w przekrzywionym ulubionym kapeluszu i bokser na pośmiertnym ringu. Polskie zakłady pogrzebowe co prawda spełniają coraz więcej nietypowych zamówień, ale o wpisaniu w ofertę takiej właśnie usługi na razie nawet się nie zastanawiają.


Słitfocie ze zmarłymi. Czy płacząc po najbliższych przekraczamy kolejne tabu?
Wirtualne cmentarze odwiedzają tysiące Polaków (fot. Pixabay.com)
Wirtualne cmentarze odwiedzają tysiące Polaków (fot. Pixabay.com)

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
Zobacz więcej