
– Za dwa lata skończymy budowę bazy morskiej w Noworosyjsku, a Flota Czarnomorska powiększy się o 80 okrętów – zapowiada dowódca rosyjskiej Floty Czarnomorskiej wiceadmirał Aleksander Witko. Rosja tłumaczy powiększanie swoich sił „wzmocnieniem obecności NATO w regionie”. Tymczasem prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy ma niebawem wspomóc 12 tys. Kozaków dońskich.
Flota Czarnomorska stacjonuje w Sewastopolu na anektowanym przez Moskwę Krymie oraz Noworosyjsku w Rosji. Druga z baz ma być znacznie rozbudowana, a sama Flota powiększona. – Do 2020 roku będzie liczyć 206 okrętów – zapowiada Witko.
Jak argumentuje, jest to konieczne w związku ze zwiększoną obecnością NATO w regionie. – Na Morzu Czarnym są obecne okręty NATO, a Sojusz planuje tam zbudować bazę marynarki – twierdzi.
Sam Sojusz nie zapowiadał jednak budowy żadnej bazy na tym akwenie. NATO prowadzi na Morzu Czarnym regularne ćwiczenia (m.in. niedawno zakończone Sea Breeze, w których udział brała także Ukraina), korzystając przy tym z baz wojskowych swoich członków, przede wszystkim Turcji i Rumunii. Okręty Sojuszu korzystają także z bułgarskich baz.
Koniec rdzy
Do niedawna Flota Czarnomorska uchodziła za symbol upadku Związku Radzieckiego. Aż do zaanektowania Krymu przez Rosję na początku tego roku składała się z ok. 40 okrętów, spośród których zaledwie kilka odpowiadało dzisiejszym standardom wojskowym. Część statków pamięta jeszcze Breżniewa, a najnowocześniejszą jednostką do połowy tego roku była łódź podwodna klasy Kilo, zbudowana w 1990 roku. W maju Flota otrzymała jednak pierwszy nowoczesny okręt podwodny klasy Warszawianka, a kolejne jednostki są systematycznie wymieniane.
Kozacy z odsieczą
Tymczasem szeregi walczących na wschodzie Ukrainy prorosyjskich separatystów ma wkrótce zasilić 12 tys. Kozaków dońskich. Według rosyjskiej telewizji, w ich szeregach służą już ochotnicy z innych państw, m.in. z Bułgarii i Włoch.