
Eksplozja patriotyzmu towarzyszyła uczestnikom V edycji Cieszanów Rock Festiwal. Album „Powstanie Warszawskie” grupy Lao Che zabrzmiał w Cieszanowie, by upamiętnić 70. rocznicę niepodległościowego zrywu. Tego dnia Muniek Staszczyk odbył też podróż do przeszłości, by zagrać pod szyldem T.Love Alternative, a fińska grupa Korpiklaani podtrzymała temperaturę wieczoru.
Występ Lao Che z tym szczególnym w historii polskiego rocka albumem, to zawsze potężna dawka emocji. Na scenie w marszowym tempie Spięty ( lider grupy Hubert Dobaczewski) raz po raz dawał symboliczne sygnały do ataku dla jak to określił, „batalionu Cieszanów”. „Stare Miasto”, „Godzina W”, „1939/Przed Burzą” poruszyły podkarpacką publiczność. Część utworów usłyszeliśmy w zupełnie nowych aranżacjach.
Koncert T.Love Alternative, pierwszego zespołu Muńka Staszczyka, zadedykowany został nieżyjącym już członkom grupy. Na scenie nie zabrakło utworów takich jak: „To wychowanie” oraz „Autobusy i tramwaje.” Na tych kilkadziesiąt minut wróciła atmosfera lat 80. Występ w Cieszanowie był także okazją do zlotu fanów zespołu.
Niekorzystna aura nie odstraszyła fanów Korpiklaani. Porwani folkowym rytmem, nie zważali na strugi deszczu.
Późnym popołudniem na cieszanowską dużą scenę wkroczyła Armia i bez jednego wystrzału zdobyła cieszanowską publiczność. Pod sceną zrobiło się tłoczniej, co tylko świadczy o dowódczych umiejętnościach lidera zespołu Tomasza Budzyńskiego.
Podczas trzeciego dnia festiwalu nie mogło też zabraknąć momentu dla złapania oddechu. Dariusz Malejonek i jego Maleo Reggae Rockers złagodzili obyczaje i wprawili fanów w stan kołysania.
Na dużej scenie wystąpił także punkowy Ortodox i połączone siły formacji R.U.T.A i Paprika Korps. Szczególnie R.U.T.A na Podkarpaciu mogła czuć się jak u siebie w domu. Muzycy tego zespołu czerpią inspirację pełnymi garściami z muzyki ludowej Polski, Białorusi i Ukrainy. Skoczne, folkowe brzmienie wymieszane z punkiem powodowało, że festiwalowiczom trudno było przynajmniej nie przytupywać.
Irena Sendlerowa na muralu
Przed wojną Cieszanów zamieszkiwały trzy społeczności: polska, ukraińska i żydowska. Swoje miejsce symbolicznie, bo na muralu znalazła tu także Irena Sendlerowa, która uratowała przed zagładą 2500 żydowskich dzieci. Nad realizacją projektu czuwał Dariusz Paczkowski.
– Jak zobaczyłem, że jest tu plac zabaw, skatepark, centrum edukacji wczesnoszkolnej, to powiedziałem sobie – idealne miejsce na Irenę. Chciałem, żeby taki wizerunek ciepłej kobiety, która poświęciła bardzo wiele i ryzykowała, żeby ratować dzieci właśnie tu się znalazł – podkreślił w rozmowie z portalem tvp.info działacz społeczny i jeden z najbardziej znanych twórców street artu w Polsce.
– Murale są dla mnie takim pretekstem, żeby ludzie zrobili coś razem. Zebrała się bardzo fajna ekipa festiwalowiczów, którzy malują ze mną, a to jest bardzo ważne, także dla budowania społeczeństwa obywatelskiego – podkreślił Dariusz Paczkowski. Akcja tworzenia murali Ireny Sendlerowej ma bowiem integrować ludzi wokół pozytywnych wzorców.
„Nie będą was za to gonić?”
– Fotografuję i maluję, ale na taką skalę niczego jeszcze nie robiłam. Z Darkiem współpracowało się cudownie. Jest bardzo wyrozumiały – powiedziała uczestniczka projektu Katarzyna, która na festiwal przyjechała, by usłyszeć Łąki Łan i KSU. Pokonała niemałą trasę, bo aż z Olsztyna.
Wizerunki odznaczonej medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata pojawiły się m.in. w Krakowie, Nowym Targu, Opolu i w Żywcu. Nie są wykonywane według jednego wzoru, wkomponowywane w otoczenie. Niewielkie serca znajdujące się na cieszanowskim muralu malowali także mieszkańcy miejscowości.
Proces powstawania wizerunku Ireny Sendlerowej wywołał spore zainteresowanie wśród przechodniów. – Podszedł do mnie chłopiec – miał może osiem lat – i zapytał: a jak wy to potem zmażecie? Nie będą was za to gonić? - opowiadał Dariusz Paczkowski.