Na jeża, na pazia albo na zapałkę, a najlepiej na „zaczes”. Fryzury dla panów à la Kim Dzong Un wdraża reżim Północnej Korei. I nikt się nie troszczy, czy moda się przyjmie. Musi, bo kwestię reguluje odpowiednia instrukcja.
Jak donosi południowokoreański dziennik „The Korea Times”, od dwóch tygodni mężczyźni w Korei Północnej muszą kopiować „stylówkę” Kim Dzong Una. Przynajmniej ci, którzy nie chcą się narazić, bo „jedynie słuszna” fryzura znalazła się w wytycznych reżimu dotyczących mody.
Na pierwszy ogień Pjongjang
O nowym, poprawnym politycznie image'u najpierw uświadomiono panów i fryzjerów ze stolicy – Pjongjangu. Potem instrukcje zaczęto wdrażać również w pozostałej części kraju, żeby każdy, nawet przed lustrem myślał o swoim wodzu.
Na przemytnika
Nie wiadomo, jak mężczyźni odbiorą nakazaną modę. Według byłego mieszkańca Pjongjangu, który przeprowadził się do Państwa Środka, do tej pory Koreańczycy raczej unikali fryzury Kim Dzong Una, bo taką sama noszą chińscy przemytnicy. Na tego typu uczesanie mówiło się nawet „na chińskiego przemytnika”. Teraz nikt już go tak raczej nie nazwie.
Troskliway reżim
To nie pierwsza ingerencja reżimu w aparycję swoich obywateli. Korea Północna już wcześniej „troszczyła się” o ich wygląd. W poprzednich wytycznych reżim zaprezentował 28 fryzur zgodnych z duchem komunizmu, 10 dla panów, 18 dla pań. Panom radzono też, by unikali długich włosów.