Szampańska zabawa. Sylwester w PRL był jedną z najważniejszych imprez w ciągu całego roku. Pozwalał zapomnieć o szarej codzienności i rzucić się w wir tańca do białego rana przy największych hitach tamtych lat. Toast o północy wznoszono rzuconym do sklepów na ostatnią chwilę radzieckim szampanem. Co królowało na sylwestrowych stołach? Gdzie najczęściej Polacy bawili się w tę ostatnią noc w roku? Do czego 31 grudnia używano zbitych bombek choinkowych? Sylwester był nie tylko tym dniem w całym roku, gdy w czasach PRL można było bawić się beztrosko i pląsać na parkiecie do białego rana. Był to również moment, gdy obywatele na równi z władzą mogli świętować coś, co nie miało żadnego konfliktu ideologicznego.Sylwester w PRL nie miał zbyt partyjnego charakteruInne uroczystości takie jak 1 maja czy 22 lipca miały charakter państwowy, Boże Narodzenie, które władze PRL nazywały „przerwą świąteczną”, charakter religijny, który próbowano jak tylko się dało ukrócić i wymazać z przestrzeni publicznej a co za tym idzie głów i serc obywateli.Sylwester nie tylko nie miał zbyt partyjnego charakteru, choć i w tę noc nie brakowało przemówień pierwszych sekretarzy, ale był także dobrym momentem do tego, by władza pokazała ludzkie oblicze. Pochodów ani akademii tego dnia nie było. Stawiano na dobrą zabawę.31 grudnia był dniem, w którym raz w roku, władza pozwalała na żarty. Tradycją stało się oglądanie w telewizji szopki noworocznej, w której żartów, oczywiście na kontrolowanym przez cenzurę poziomie, nie brakowało.Czytaj też: Suknie od „polskiego Diora”, taniec shimmy i fałszywy łosoś. Bale II RPSzopka noworoczna jako wentyl bezpieczeństwaSzopka przybierała różne formy. Gdy nastały czasy telewizji, była emitowana przed albo po północy telewizyjnym kabaretem. Nie brakowało również żartów w drukowanych w czasie sylwestrowo-noworocznym gazetach. Groźna, poważna i dostojna władza pozwalała puszczać oko w swoją stronę. To był swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa dla partyjnych włodarzy. Ludzie chętnie się przy tej formie rozrywki bawili i rozpoznawali, kto jest kim w tym, co oglądają.Ale nie szopką i żartami z władzy sylwestry w czasach PRL stały. Ważna była zabawa, czy to w gronie najbliższych, czy na wystawnych balach albo potańcówkach w domach kultury lub remizach.Ten najważniejszy, na którym bawili się najwyżsi rangą przywódcy, organizowano w auli Politechniki Warszawskiej, gdzie wybrani przez partię przodownicy pracy świętowali wspólnie z oficjelami. Zmiana miejsca świętowania końca starego a początku nowego roku zmieniła się, gdy nastały czasy Władysława Gomułki. Wówczas przeniósł on ten największy z bali do gmachu Komitetu Centralnego, gdzie organizowano zabawę głównie dla pracowników KC.Sylwester pracowników KC w Pałacu KulturyTradycją stało się, że po północy I sekretarz wygłaszał bardzo długie orędzia. „Wkraczamy w nowy rok pełni wiary, że stanie się on kontynuatorem wysiłku swojego poprzednika w dziedzinie zapewnienia ludzkości trwałego pokoju” – mówił Władysław Gomułka w 1964 roku.Kolejna zmiana nastąpiła, gdy to Edward Gierek objął stanowisko I sekretarza. Sylwestrowy bal pracowników KC tym razem zaczął odbywać się w samym sercu Warszawy a dokładnie w Pałacu Kultury i Nauki. Poza zmianą miejsca, w którym odbywała się zabawa, zmieniła się także długość przemówienia. Gierek ją skrócił. Przemówienia nie były nadawane na żywo, ale nagrywane wcześniej.Edward Gierek powrócił również do zapoczątkowanego przez Bolesława Bieruta zwyczaju zapraszania wyróżniających się pracowników. To była swego rodzaju nagroda, wyróżnienie za pracę lub potwierdzenie wysokiej pozycji. Tak było na tym najważniejszym z bali, tak było też podczas imprez organizowanych na niższych szczeblach władzy lokalnej.Tym, którzy nie bawili się z oficjelami, organizowane były bale w zakładach pracy czy domach kultury. Nie brakowało ich także w hotelach, restauracjach oraz na dancingach. Bawiono się również na prywatkach. Bywało, że zakłady pracy gościły się nawzajem. I tak pracownice zakładów dziewiarskich bawiły się ze strażakami, a mleczarze z pielęgniarkami. Chłopi zapraszali często robotników, a robotnicy chłopów.Podczas sylwestrowych zabaw nie mogło zabraknąć muzyki na żywo. Najlepsze zespoły w danym mieście miały już plany na sylwestra na kilka miesięcy przed 31 grudnia. Człowiekiem-instytucją, bez której zabawa raczej odbyć się nie mogła, był wodzirej. To on zachęcał ludzi do tańca, proponował różnego rodzaju zabawy czy loterie fantowe, w których można było wygrać nagrody ufundowane przez dany zakład pracy m.in. telewizor, sprzęt kuchenny, czy drobniejsze upominki jak kosmetyki albo słodycze. Zapotrzebowanie na wodzirejów było tak duże, że jeden obstawiał czasem aż dwa bale jednocześnie.Czytaj też: Cytrusy w PRL. Gomułka ich nienawidził, Polacy kochaliKonfetti z dziurkacza, zimne ognie zamiast fajerwerkówZ racji tego, że w czasach PRL brakowało wielu rzeczy, miejsca, w których odbywały się zabawy sylwestrowe, dekorowano własnoręcznie. Wieszano siatki maskujące, by przestrzeń chociażby wielkich hal była mniejsza. Sale dekorowano kolorowymi papierowymi serpentynami czy ozdobami wykonanymi z bibuły lub papieru. Podczas sylwestrowych zabawach w PRL nie mogło zabraknąć konfetti. To już kilka miesięcy przed 31 grudnia było robione przy pomocy biurowych dziurkaczy i zbierane do worków. Gdy wybijała północ zamiast popularnych dziś fajerwerków, odpalano zimne ognie.Na stołach podczas sylwestrowych zabaw królowała „czysta”, oranżada a o północy radziecki szampan, który często rzucany był do sklepów dosłownie w ostatniej chwili. Serwowano dania, które do dziś kojarzą się z czasami PRL. Była to rzecz jasna nieśmiertelna sałatka jarzynowa, zimne nóżki, a także śledzie w occie czy śmietanie, koreczki z sera żółtego, ogórka oraz parówek, a także marynowane grzyby i jajka w majonezie. Wśród dań serwowanych na ciepło królował z kolei bigos, flaki, czy żabie oczko, czyli panierowana w bułce tartej i jajku pokrojona w grube plastry mortadela. O północy serwowano barszczyk z pasztecikiem lub uszkami. Słodkości sylwestrowe to z kolei przeżywający obecnie renesans blok czekoladowy oraz galaretka owocowa z bitą śmietaną.Suzin, Loska, Wojtczak i życzenia sukcesów. Bez tego nie było sylwestrowej prywatkiPrzygotowania do sylwestrowych zabaw w czasach PRL skrupulatnie relacjonowała telewizja. W serwisach informacyjnych minionej epoki obowiązkowo pojawiał się materiał z salonu fryzjerskiego, z którego można było się dowiedzieć, czy w tym roku a co za tym idzie, również w karnawale przyszłego modna będzie trwała ondulacja, uczesanie na pieczarkę, czy obsypane brokatem koki. Dziennikarze przemycali w swoich materiałach również kadry z pokazów mody polskich projektantów, które miały podpowiedzieć, co będzie się nosić w danym sezonie.Czytaj też: Karnawał w PRL. Bale przodowników pracy, striptiz i ginące sztućceLata 80. na przykład były czasem intensywnych kolorowych strojów, bufiastych rękawów, szerokich ramion. Obowiązywał też mocny makijaż a panów długie, bujne wąsy. Skąd brało się brokat, którym posypywano włosy, skoro wszystkiego brakowało? Na ratunek kobietom czasów PRL, które chciały podążać za trendami, przychodziły choinkowe bombki. Stłuczonymi posypywało się trwałe ondulacje, koki i loki.Był jeszcze jeden coroczny sylwestrowy zwyczaj. Obecny głównie na sylwestrowych zabawach organizowanych w domach i mieszkaniach. O północy uwielbiani prezenterzy czasów PRL, czyli Jan Suzin, Edyta Wojtczak czy Krystyna Loska składali widzom noworoczne życzenia. Umieszczony za ich plecami zegar odmierzał ostatnie minuty i sekundy odchodzącego roku. Kultowi prezenterzy życzyli m.in. sukcesów w życiu zawodowym i społecznym, a także miłych chwil odpoczynku przy małym ekranie i wielu artystycznych wrażeń.