„Oko na Świat”. Halina Liva w wydaniu specjalnym programu „Oko na Świat” podkreśliła, że wszyscy w Ukrainie bardzo czekają na to, że w końcu nastąpi pokój. – Mamy ogromną wiarę i nadzieję, że wszystko się uda, wyjdziemy obronną ręką i dzieci wrócą do domów – mówiła.Jak zaznaczyła, „ludziom w Ukrainie jest bardzo ciężko, ale mają mocną wiarę. Nie poddamy się. Wspieramy swoich żołnierzy”. Podziękowała też Polakom za pomoc i wsparcie. – Bardzo to doceniamy – dodała.– Mój trzyletni wnuczek powiedział: „babciu, liczymy na naszych obrońców, na tatę, na stryja, bo tak jak oni o nas walczą – nikt nie będzie tak walczył” – wyjaśniła.Czwarty rok na fronciePani Halina przyznała, że ma dwóch synów, którzy na początku wojny zgłosili się na ochotników i już czwarty rok walczą na froncie. – Czasem widzę zmęczenie w ich oczach. Widzę, że bardzo chcieliby już wrócić do domów, do dzieci, ale wiedzą, że dopóki nie ma pokoju, nie ma mocnego wsparcia innych krajów, muszą z wrogiem być jeden na jeden – przyznała. Wyraziła też nadzieję, że „te rozmowy do czegoś doprowadzą". – Bardzo wspieramy swoich żołnierzy, nie tylko słowem i duchem. U nas szkoły, przedszkola, rodzice zbierają składki. My, jako kobiety, wolontariuszki robimy pierogi, kisimy kapustę, robimy różne smakołyki – mówiła. Jej zdaniem ludzie przyzwyczaili się do wojny, alarmów i braku prądu. – U nas dwa tygodnie temu wyłączyli prąd w dzień na siedem, osiem godzin dwa razy na dobę. Jak nie ma prądu, nie ma wody, nie pracują pompownie. Nie ma połączeń, bo stacje nie pracują dobrze – tłumaczyła. Podkreśliła też, że w Ukrainie jest „bardzo dużo pogrzebów bohaterów”.– Teraz pół cmentarza w każdej miejscowości jest z flagami. W każde święto idziemy tam, żeby zapalić znicze. Rozumiemy, że ginie kwiat Ukrainy, który miałby przedłużyć ród ukraiński. Dzisiaj w naszej miejscowości pochowali 24-letniego chłopaka. Co drugi, trzeci dzień mamy pogrzeby – podsumowała.Czytaj też: „Nieuzasadniony optymizm”. Bez konkretów i przełomu w sprawie końca wojny