Wiara w postęp. Bardzo lubię chrześcijański mit o narodzeniu Jezusa. To opowieść o godności, która przekracza granice geograficzne, polityczne, a nawet genderowe (jakiej płci są anioły?) i gatunkowe. Zaczyna się od zgody. Odpowiednio wcześniej Archanioł Gabriel pozdrowił Marię i przedstawił jej plan, który ona przyjęła słowami „niech mi się stanie wedle woli Pana mojego” – macierzyństwo w ewangelii św. Łukasza jest świadome, chciane i planowane. Nikt Marii nie zmusza, nie grozi, nie szantażuje, nie traktuje jak inkubator, nikt nią nie gardzi.Bliscy się cieszą, Józef Marii niczego nie zarzuca, nie porzuca, ale staje na wysokości zadania. Okazuje się opiekunem odpowiedzialnym, odważnym, przedsiębiorczym, bez którego nic by się nie wydarzyło, a przy tym skromnym, zawsze drugoplanowym. Świadkami narodzin są zwierzęta, ssaki, tak jak ludzie: osiołek, którego spokój kojąco działa na wszystkie inne stworzenia, pies związany z człowiekiem lojalnością i miłością, nie łańcuchem, owieczki – symbole niewinności.Pastuszkowie prości, rezolutni i ewidentnie ciekawscy przybyli jako pierwsi. Pastuszkowie, nie strażnicy, widać nie było zapór, wrzasków „na pakę” albo „gleba, ku**a, gleba”. Nawet durnowaty gospodarz rozumie, że przed Herodem trzeba uciekać za granicę, tam, gdzie jego władza nie sięga i nie próbuje uchodźcom wmawiać, że państwo Heroda jest „bezpieczne”. Jest rozpraszająca ciemności i wskazująca kierunek gwiazda.Czytaj też: PiS leci na łeb, na szyję, a prezydent obserwuje. W co gra Karol Nawrocki?Prawa człowieka w szopce?Tu, w stajence, zdają się rodzić prawa człowieka. Nie wynikają z tego, że ktoś jest obywatelem jakiegoś państwa, uprzywilejowanym przedstawicielem klasy, stanu, grupy politycznej, społecznej, finansowej czy narodowej. W szopce nikt nikogo nie upokarza, nikt nikim nie pogardza. Godnie jest traktowana Maria, godnie Józef, pasterze, dzieciątko i zwierzęta. Tak to działa, że jak jest się godnie traktowanym i innych traktuje się godnie. Dlatego zwierząt się nie je w wigilię. W wigilię mówią one ludzkim głosem.Chrześcijaństwo właśnie dlatego stało się tak popularne, bo głosiło ustami św. Pawła, że „Nie ma już Żyda ani Greka, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety”. Różnice wynikające z kwestii, na które człowiek nie ma wpływu, czyli tego gdzie i w jakiej rodzinie się wychował, znikają. Wszyscy są równi i nie potrzebują władcy – szafarza przywilejów.Oczywiście to utopia. Żeby ją utemperować, chrześcijaństwo stało się, mocą traktatu wydanego 27 lutego w Tesalonikach przez cesarzy Teodozjusza, Gracjana i Walentyniana, jedyną legalną, państwową religią Cesarstwa Rzymskiego – znowu to władca decydował, kto będzie kim, i co mu się będzie z tego tytułu należało.Prawa człowieka to też utopia – tak przekonuje Samuel Moyn, profesor historii i prawa na Uniwersytecie Yale, a wcześniej Columbii, a jeszcze wcześniej Harvardu, który prawom człowieka poświęca kilka książek.Choć idea praw człowieka rozpowszechniła się dopiero w latach 70. XX wieku, ziarna tej idei kiełkowały, jak wiadomo, w różnych czasach i okolicznościach. Oświeceniowa Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela ogłoszona 26 sierpnia 1789 roku w Paryżu opisywała wolności i sposoby ich zagwarantowania. Wolność osobista, własność, bezpieczeństwo i opór przeciwko uciskowi, wolność religijna i wolność wypowiedzi mają obowiązywać wszystkich, a ich granicą jest krzywda innego człowieka. Państwo jest po to, by te wolności gwarantować swoim obywatelom, w tym celu zbierane są podatki, które idą na administrację i wojsko.Wyprzedziła ją deklaracja niepodległości Stanów Zjednoczonych w 1776 roku. Gwarancje określonych swobód, praw i przywilejów były nadawane szlachcie, mieszczanom czy Żydom przez kolejnych władców Rzeczpospolitej, absolutną władzę królewską w Anglii ograniczała od XIII wieku Magna Carta, św. Tomasz z Akwinu dowodził, że godność człowieka jest przyrodzona, bo w Genesis zapisano „I stworzył Bóg człowieka na obraz swój”. Król Persji Cyrus w roku 539 p.n.e. kazał wyryć na glinianym cylindrze informację o zniesieniu niewolnictwa i o wolności religijnej. W starożytnej Grecji stoicy uważali wolność za prawo naturalne, czyli niepochodzące od władcy, ale obdarzeni nią byli tylko obywatele.Wiara w postępPrawa człowieka wynikające nie z woli politycznej, ale z godności przyrodzonej zdawały się abstrakcją. A jednak, kiedy wreszcie zaczęło być o nich głośno, zostały przyjęte jako coś oczywistego, jakby cała historia naszej cywilizacji miała prowadzić właśnie do tego momentu – uznania niezbywalnej godności człowieka i wynikających z niej praw. Jakby wraz z wiarą w cywilizację, w rozwój, przyszła wiara w prawa człowieka, których zwerbalizowanie i wdrożenie po prostu musiało się wydarzyć.Czytaj też: Polityka stadionowa z silnym rysem bandyckimSamuel Moyn mówi, że nie musiało. Przecież nawet kiedy ogłaszano Powszechną Deklarację Praw Człowieka w 1948 roku, po wojnie, wydawało się – pisze Moyn w książce „The last utopia” – że to było nie tyle otwarcie nowej epoki, ile złożenie do grobu nadziei, które kiełkowały w czasie wojny na powszechny pokój, wynikły ze wstrząsu skalą zbrodni. Okazało się, że wyobraźnią wciąż rządziły ruchy emancypacyjne mas: komunizm i nacjonalizm – II wojna wcale nie położyła kresu tym fascynacjom.W 1968 roku, w dwudziestą rocznicę ogłoszenia Deklaracji, USA zwołały konferencję w Teheranie, w Iranie, którym rządził wówczas szach Mohammad Reza Pahlavi, nastawiony na reformy, na demokratyzację, odsunięty od władzy jedenaście lat później przez rewolucję islamską. To on powołał się na perskiego króla Cyrusa i jego deklarację na glinianym wałku.Dopiero dekadę później, kiedy przyszło rozczarowanie nacjonalizmem i komunizmem, prawa człowieka, mówiące o ochronie jednostki przed przemocą państwa zyskały prawdziwą popularność. W Polsce ROPCiO, czyli Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, od marca 1977 roku działał jako druga po KOR-ze organizacja opozycyjna. Skupiała osoby ze środowisk chrześcijańskich i konserwatywnych. W Czechosłowacji Kartę 77 wzywającą władze do respektowania praw człowieka podpisało ponad dwieście osób, inicjatorem był między innymi Václav Havel i Jan Patočka.W związku z tryumfem liberalizmu, prawa człowieka zostały zaliczone do osiągnięć myśli liberalnej. Samuel Moyn upatruje tymczasem ich nowoczesnego pojmowania w konserwatywnej myśli chrześcijańskiej z końca lat trzydziestych XX wieku. Przywołuje papieża Piusa XII i Jacques'a Maritaina.To w środowiskach konserwatywnych i chrześcijańskich widziano w masowych ruchach początku XX wieku zagrożenie dla porządku europejskiego. Żeby zrozumieć ówczesne obawy, można zajrzeć do „Buntu mas” José Ortegi, który w 1930 r. opublikował książkę o zagrożeniu, jakie dla zachodniej, europejskiej cywilizacji wynika z masowej emancypacji. Dziś byśmy powiedzieli, że opisywał zagrożenie populizmem.W każdym razie zagrożeniu miał zapobiec była właśnie idea przyrodzonej godności, źródła moralności, samodyscypliny, rozwoju, szacunku do wiedzy i umiejętności. Potrzeba było stu lat, by ten pomysł zdobył popularność, a kiedy już ją zdobył, polscy konserwatywni katolicy chcą go wyrzucić na śmietnik.Czytaj też: Choinki naszych widzów i czytelników zachwycają koloramiTu jest PolskaOd lat żyjemy w spełnionym koszmarze Ortegi, w populizmie, na który szukamy rozmaitych metod. Jedną z nich jest zwalczanie populizmu populizmem, co jednak sprawia, że populizmu jest tylko coraz więcej, rosną rzesze antyszczepionkowców, sceptycyzm wobec UE, podatność na rosyjską propagandę, brutalność wobec innych.W imię tego populizmu „ograniczamy czasowo i terytorialnie” prawa człowieka – nasze największe cywilizacyjne osiągnięcie i chwalimy ten wsteczny pomysł w całej Unii Europejskiej. Robią to zadeklarowani katolicy.Kordon sanitarny wokół populistycznych i coraz bardziej skrajnych, faszyzujących partii potrafią tworzyć te państwa w Europie, gdzie silna jest chadecja. Może jest ona silna właśnie dlatego, że pamięta, skąd się wziął pomysł na prawa człowieka, jaka idea i jaka trwoga za nimi stała.Katolicyzm polski różni się od zachodniego, a czym – to najlepiej oddaje prezydencka szkopka na Krakowskim Przedmieściu. Jest Maria, Józef, dzieciątko, osiołek, pastuszkowie, owce i pies z lipowego drewna. Jest choinka. A na ścianie za plecami tej grupy wybija się jaskrawo czerwona tarcza z białym orłem – herb województwa małopolskiego. Jawny dysonans estetyczny, ale i symboliczny.Choć mit jest uniwersalny, ta szopka mówi o politycznym sojuszu konkretnego, populistycznego obozu politycznego z konkretnym, populistycznym kościołem. Razem próbują nam wmówić, że Jezus nie tylko był Polakiem i jasnoskórym blondynem, jak go na rozmaitych przedstawieniach widzimy, ale może nawet Góralem. To jest „najszość” do potęgi.Może polscy konserwatywni, ale demokratyczni zarazem katolicy, wyciągając ze składzika bożonarodzeniową szopkę, popatrzą na nią jeszcze raz, na nowo. Sto lat dojrzewała idea praw człowieka. Wtedy, przed II wojną światową, była fantazją garstki intelektualistów, nie mogła zatrzymać katastrofy. Dziś ma ludzi, organizacje, instytucje. Może nie warto jej wyrzucać, kiedy faszyzm rośnie i grozi nam powtórka z historii?