Zniknęło także srebro. Były pracownik Pałacu Elizejskiego ukradł ponad stu elementów prezydenckiej zastawy stołowej, za którą przez pięć lat sam odpowiadał. Zniknęły między innymi talerze i filiżanki z porcelany. W związku ze sprawą przed sądem stanie jeszcze dwóch mężczyzn. Manufaktura w Sèvres – która dostarczyła większość skradzionych przedmiotów – zidentyfikowała kilka z nich na internetowych aukcjach. Przesłuchanie pracowników Pałacu Elizejskiego doprowadziło śledczych do stewarda odpowiedzialnego za srebra. Jego zapisy inwentarzowe sugerowały, że planował kolejne kradzieże.W osobistej szafce stewarda, jego samochodzie i domu znaleziono około stu przedmiotów. Wśród nich były między innymi miedziane rondle, porcelana z Sèvres, figurka René Lalique'a i kieliszki do szampana Baccarat.Śledczy ustalili, że podejrzany utrzymywał kontakt z menedżerem firmy specjalizującej się w sprzedaży internetowej antyków, zwłaszcza zastawy stołowej. Na jego koncie na platformie Vinted odkryto tabliczkę z napisem „French Air Force” i popielniczki oznaczone „Sèvres Manufactory”, których normalnie nie można kupić.Kradzież w Pałacu Elizejskim: steward przyznał się do winyJak przekazał francuski nadawca publiczny FranceTV, były już steward zatrudniony w Pałacu Elizejskim Thomas M. przyznał się do winy, a śledczy zdołali odnaleźć większość skradzionej zastawy przeznaczonej dla gości francuskiego prezydenta. Mężczyzna odsprzedał ją 30-letniemu kolekcjonerowi z Wersalu. W procederze miał mu pomóc jego partner antykwariusz. Łup wrócił już na swoje miejsce.– Myślę, że poniosła go jego pasja – powiedział w rozmowie z dziennikarzami prawnik Thomas Malvolti, który jest obrońcą jednego z trzech oskarżonych. Dodał, że jego klient miał w areszcie przyznać, że jest szczęśliwy, iż „to wszystko dobiegło końca, ponieważ zaczynało go to przerastać”.Wszyscy trzej oskarżeni w tej sprawie staną przed sądem 26 lutego. Francuskie media zwróciły uwagę na pewną ironię losu w sprawie skradzionej porcelany – kolekcjoner z Wersalu, który jest zamieszany w to przestępstwo, był także ochroniarzem w paryskim Luwrze, skąd w listopadzie skradziono klejnoty koronne, do tej pory nieodnalezione.Łup wart nawet 40 tys. euroCyrille Froissart, specjalista od porcelany, w rozmowie z francuskim publicznym nadawcą ocenił, że jeden talerz może być wart nawet kilka tysięcy euro. Główny steward Pałacu Elizejskiego ocenił, że wartość łupu to od 15 do 40 tys. euro. Cała zastawa stołowa ze zbiorów rezydencji prezydenta była jednak oznaczona i tym samym praktycznie niemożliwe było jej sprzedanie.Proces Thomasa M. i jego kompanów ma ruszyć 26 lutego.Czytaj także: Zabrakło 30 sekund. Śledztwo wykazało, na czym skorzystali złodzieje z Luwru