Inne spojrzenie na „Grinchów”. Zamiast dobrze znanego domu rodzinnego – labirynt gate’ów na międzynarodowym lotnisku. Zamiast choinki – palmy wzdłuż promenady. Zamiast rodzinnego stołu – lokalna, gwarna restauracja lub szwedzki stół w hotelu na wczasach all inclusive. I powracające często pytanie, na które trzeba odpowiadać: jak można uciekać na święta? W dominującej narracji to gest buntu wobec tradycji albo przejaw „wystawnego” stylu życia. Zdecydowanie rzadziej myśli się o tym, że dla wielu osób świąteczny wyjazd nie jest luksusem, lecz strategią przetrwania. Święta Bożego Narodzenia w polskiej kulturze to silny symbol wspólnoty, bezpieczeństwa i powrotu do domu – bez względu na pracę, studia czy życie w innym kraju. Czasem, by móc wrócić i zobaczyć się z bliskimi choćby na parę dni, ludzie są zdolni do kupowania horrendalnie drogich biletów lub koczowania na lotniskach podczas oczekiwania na męczące przesiadki. Jednak nie każdy ma dokąd wracać w sensie emocjonalnym. I nie każdy dom jest miejscem, które daje ulgę.Dom źródłem napięciaDla części ludzi słowo „dom” nie oznacza spokoju, ale dziwne napięcie. To właśnie tam przez lata gromadziły się trudne do opanowania konflikty, niewypowiedziane (lub wypowiedziane zbyt dosadnie) pretensje, lęk, przemoc albo emocjonalna pustka. W takich warunkach święta nie łagodzą sytuacji, a wręcz przeciwnie – wzmacniają ją. Kilka dni spędzonych razem bez możliwości wyjścia na zakupy, pracy czy ucieczki w codzienne obowiązki działa jak lupa pozostawiona na słońcu.Zobacz też: Pokłócił się z byłą partnerką i zabrał jej syna. Wielogodzinne negocjacjeTen mechanizm od lat opisują psychologowie. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne w swoich raportach o stresie świątecznym zwraca uwagę, że okres świąt jest jednym z momentów w roku, w których poziom napięcia psychicznego wyraźnie rośnie. Nie dzieje się tak wyłącznie z powodu zakupów czy rosnących rokrocznie wydatków, ale właśnie z powodu relacji rodzinnych. Badani wskazują, że spotkania z bliskimi bywają źródłem konfliktów, a presja, by „było miło”, potęguje frustrację, zamiast ją rozładowywać. To, co w idealnym, filmowym obrazie świąt ma jednoczyć, w rzeczywistości bywa źródłem eskalacji konfliktu lub poczucia zagrożenia. Wymuszona bliskość nie zawsze prowadzi do rozmowy, a rozmowa nie zawsze kończy się pojednaniem. Dla osób z takimi doświadczeniami zamknięcie się w domu na kilka dni nie jest odpoczynkiem, a bardzo trudnym powrotem do mechanizmów, od których przez cały rok starają się trzymać dystans.Gdy wspomnienia nie dają spokojuŚwięta mają jeszcze jedną cechę: przywołują wspomnienia. Zapachy, dźwięki oraz rytuały potrafią uruchomić obrazy z dzieciństwa – także te trudne. Jeśli koniec grudnia kojarzy się z kłótniami, alkoholem, samotnością albo zawodem jeszcze bardziej niż reszta roku, trudno oczekiwać, że w dorosłym życiu stanie się źródłem radości. Ten związek pomiędzy doświadczeniami z dzieciństwa a funkcjonowaniem w dorosłości jest dobrze opisany w badaniach nad tzw. negatywnymi doświadczeniami z dzieciństwa, znanymi jako ACE. Wieloletnie analizy pokazują, że osoby, które dorastały w środowisku przemocy, chaosu lub emocjonalnego zaniedbania, częściej w dorosłym życiu reagują lękiem na sytuacje wymagające bliskości i powrotu do dawnych ról rodzinnych. Święta, jako moment szczególnie nasycony symboliką rodziny, potrafią działać jak wyzwalacz dawnych reakcji. Dla takich osób wyjazd bywa próbą przerwania bolesnego ciągu skojarzeń, ponieważ obce miejsce nie niesie ze sobą historii i nie wzmaga trudnego do opisania strachu. Nie przypomina, jak było kiedyś i pozwala przeżyć ten czas bez nieustannego porównywania „jak powinno być” z „jak było”; to ucieczka od bólu, który z nimi wraca.Mit radości i etykieta GrinchaOsoby, które nie podzielają świątecznego entuzjazmu, często spotykają się z oceną. Są postrzegane jako chłodne, cyniczne, pozbawione uczuć. Łatwo przykleić im etykietę Grincha psującego zabawę. O wiele trudniej jest zadać pytanie, dlaczego nie potrafią się cieszyć – a przecież brak radości w takich momentach rzadko bywa świadomym wyborem. Najczęściej stanowi efekt braku doświadczenia bezpiecznej bliskości. Niezwykle trudno jest znaleźć szczęście i ukojenie w czasie, który przez lata był źródłem napięcia, rozczarowania albo emocjonalnego przeciążenia. Wówczas znalezienie się na neutralnym gruncie staje się sposobem na uniknięcie społecznej (oraz wewnętrznej) presji na czucie się dobrze i celebrowanie wśród bliskich. Badania nad lękiem społecznym wskazują, że sytuacje, w których oczekuje się intensywnej interakcji, rozmów o przeszłości i pełnienia ról rodzinnych, są szczególnie obciążające dla osób z wyższym poziomem lęku. Święta skupiają w sobie wszystkie te elementy naraz.Rutyna jako system bezpieczeństwaDla wielu ludzi codzienność – nawet męcząca – pełni ważną funkcję stabilizującą. Praca, zakupy, wyjścia z domu porządkują dzień i pozwalają zachować kontrolę. Święta ten porządek rozbijają. Miasto pustoszeje, sklepy są zamknięte, a znany rytm dnia znika. Okres świąteczny może pogłębiać poczucie izolacji u osób, które na co dzień funkcjonują dobrze właśnie dzięki wyrobionej rutynie i strukturze dnia. Kiedy ta struktura znika, pojawia się bezradność i poczucie utknięcia. Zamknięcie w czterech ścianach, bez pretekstu, by wyjść i „coś załatwić”, bywa doświadczeniem trudnym. Wyjazd pozwala zachować ruch i strukturę. Zamiast przymusowego bezruchu pojawia się zmiana miejsca, zamiast zatrzymania się na moment – droga.Zobacz też: Martwa kobieta na pokładzie samolotu. Rodzina zapewniała, że śpi„Ewakuacja” z domuJest też perspektywa najbardziej fundamentalna. Są ludzie, dla których dom nigdy nie był bezpiecznym miejscem. Był przestrzenią, z której trzeba było się ratować – psychicznie albo dosłownie. Dla nich powrót na święta nie jest sentymentalnym gestem, ale cofnięciem się do punktu wyjścia. Osoby wychowane w środowisku chronicznego napięcia i w przemocy często w dorosłości instynktownie unikają sytuacji, które przypominają dawne zagrożenia. Święta, jako moment intensywnej koncentracji na rodzinie, mogą być jednym z takich sygnałów ostrzegawczych. W takim kontekście wyjazd nie jest kaprysem ani manifestem niezależności, a konsekwencją przykrych informacji w nocie biograficznej. Nierzadko jest to jedyna dostępna forma zadbania o siebie.Inny sposób przeżywania świątŚwiąteczne wyjazdy nie zawsze oznaczają odrzucenie bliskości czy wspólnoty. Często są próbą zbudowania ich na własnych zasadach – bez napięcia, bez przymusu, bez powrotu do ról, które już dawno przestały nam pasować. Socjologowie i psychologowie zwracają uwagę, że w krajach zachodnich coraz więcej osób redefiniuje sposób przeżywania świąt. Tradycyjny model rodzinnego zgromadzenia nie jest już jedynym obowiązującym wzorcem. Dla części ludzi ważniejsze staje się poczucie bezpieczeństwa i spójności wewnętrznej niż odtwarzanie rytuałów, które nie rezonują z ich potrzebami i doświadczeniem. Za decyzją o opuszczeniu domu bardzo często stoi nie chęć ucieczki od ludzi, lecz potrzeba ochrony siebie. A ta potrzeba, niezależnie od daty w kalendarzu, jest czymś głęboko ludzkim.Czytaj też: 24 kilogramy marihuany w bagażu. Przemytnik wpadł na lotnisku Chopina