Zastawę kupił 30-letni kolekcjoner. Ponad 100 elementów prezydenckiej zastawy stołowej, głównie talerzy i filiżanek z porcelany, ukradł były pracownik Pałacu Elizejskiego. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że kupił ją 30-letni kolekcjoner w Wersalu, który był ochroniarzem w paryskim Luwrze, skąd w listopadzie skradziono klejnoty koronne. Jak przekazał francuski nadawca publiczny FranceTV, pracownik Pałacu Elizejskiego Thomas M. przyznał się do winy, a śledczy zdołali odnaleźć większość skradzionej zastawy. Thomas M. odsprzedał ją 30-letniemu kolekcjonerowi z Wersalu. W procederze miał mu pomóc jego partner antykwariusz. – Myślę, że poniosła go jego pasja – powiedział w rozmowie z dziennikarzami Thomas Malvolti, który jest obrońcą jednego z trzech oskarżonych. Dodał, że jego klient miał w areszcie przyznać, że jest szczęśliwy, iż „to wszystko dobiegło końca, ponieważ zaczynało go to przerastać”. Wszyscy trzej oskarżeni w tej sprawie staną przed sądem 26 lutego 2026 roku. Francuskie media zwróciły uwagę na pewną ironię losu w sprawie skradzionej porcelany - kolekcjoner z Wersalu, który jest zamieszany w to przestępstwo, był także ochroniarzem w paryskim Luwrze, skąd w listopadzie skradziono klejnoty koronne, do tej pory nieodnalezione. Specjaliści od porcelany zwracają uwagę, że cała zastawa stołowa ze zbiorów Pałacu Elizejskiego jest oznaczona i praktycznie niemożliwe jest jej sprzedanie. Porcelanowa zastawa, która gości na stole prezydenta, została wyprodukowana w manufakturze w mieście Sevres. Specjalista od porcelany Cyrille Froissart w rozmowie z francuskim publicznym nadawcą ocenił, że jeden talerz może być wart kilka tysięcy euro. Czytaj także: Były prezydent łasy na prezenty. Poważne zarzuty