Felieton Wojciecha Zawioły. Czy obiektywizm jeszcze istnieje? Być może jego resztki jeszcze gdzieś się tlą, ale to jego ostatnie podrygi, choć walka o jego ożywienie trwa. Postanowiłem o niego walczyć poprzez swój subiektywizm w opisywaniu wydarzeń ostatnich siedmiu dni. Często ironiczny, czasem smutny, rzadko bezrefleksyjny. Co sobotę, tutaj, w portalu TVP Info. – Ta tragedia zostanie z nami na wiele lat. Nawet jeśli wydawać nam się będzie, że o niej zapomnieliśmy, ciągle tkwić będzie w naszych głowach i naszej świadomości. Niby tak jak Madzia z Sosnowca czy Kamilek z Częstochowy, ale jednak inaczej. Bo tu mamy sprawcę – dziecko. Coś, co do tej pory mogło się wydarzyć jedynie w najbrutalniejszych i najbardziej odrealnionych filmach zdarzyło się naprawdę i szokuje do granic możliwości. Dwunastolatka morduje jedenastolatkę. Sytuacja tak niewyobrażalna, że nawet prawo nie było na to przygotowane i mnożą się pytania, w jaki sposób sprawczynię ukarać. Ona sama ukarała już siebie, bo to jest złamane życie, funkcjonowanie z głębokim piętnem, którego nigdy nie da się usunąć. Ukarała też rodziców, swoich i ofiary. Zmieniła życie dzieci, które do tej szkoły chodzą, nauczycieli, którzy w niej uczą i miasta, z którym ta zbrodnia będzie się kojarzyć.Brutalnieje nam świat. I to my ponosimy za to winę, bo ulegamy tej brutalizacji albo przynajmniej przymykamy na nią oko. Serwisy informacyjne, zwłaszcza telewizyjne, to prawdziwe kroniki kryminalne, co powoduje, że temat powszednieje. Agresja staje się codziennym zjawiskiem, z którym walka jest jak ta z wiatrakami. Widać to i na dole i na górze, bo jak wiadomo, ryba psuje się od głowy.*– A w polityce Wigilia. A, że politycy zupełnie inaczej postrzegają rzeczywistość, niż zwykli śmiertelnicy to wykorzystali ten czas na spory, kłótnie, złośliwości i oskarżenia. To jeszcze zapewne nie koniec, ale wigilia w Prawie i Sprawiedliwości już teraz nie jest czasem jedności i radości z przyjścia na świat Jezusa. A wydawałoby się, że partia, która o wartościach chrześcijańskich wspomina przy każdej okazji, będzie tym wartościom hołdować.O czym mowa? O dwóch równoległych wigiliach partyjnych. Część członków dzieli się opłatkiem z Jarosławem Kaczyńskim, część korzysta z zaproszenia Mateusza Morawieckiego. Wobec pojawiających się od dawna komentarzy o podziale w partii, cała akcja odbierana jest jak votum nieufności wobec prezesa. A to już bardzo niebezpieczne. Na tyle niebezpieczne, że po wigilii u Morawieckiego część z jej uczestników dzwoni do siedziby PiS i usprawiedliwia swoją obecność. Tym bardziej, że wcześniej pojawia się informacja prosto z Nowogrodzkiej, że „jedyną oficjalną wigilią partii jest spotkanie przy ulicy Nowogrodzkiej o godz. 18. Każda inna wigilia jest szkodliwa dla Polski i dla partii”. Zadziwia w tym dopuszczenie myśli, że JAKAKOLWIEK wigilia może być SZKODLIWA!.Mało tego, pojawiają się także ataki i złośliwości między członkami partii. Jacek Kurski pisze do Morawieckiego, zwolennicy byłego premiera reagują ostro i zbierają podpisy pod wnioskiem o wykluczenie Kurskiego z partii. Na co były prezes Telewizji Polskiej ripostuje „zapłać składki, a potem wyrzucaj z partii”.Nic tylko wyjąć popcorn i zapiąć pasy w fotelach.Choć może lepszym komentarzem jest postawienie szopki bożonarodzeniowej przed Pałacem Prezydenckim. Bo to istna szopka.Czytaj też: Nawrocki do Zełenskiego: nasza pomoc nie spotkała się z docenieniem*– Powoli zmienia się rzeczywistość opozycyjna w naszym kraju. Nadal największą partią stojącą w kontrze do rządu jest PiS, ale zmieniło się trzecie miejsce podium, zajęła je bowiem Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna, która wyprzedziła oryginalną wersję Konfederacji pod przywództwem Sławomira Mentzena. Co ciekawe następuje to akurat w momencie, w którym rozpoczął się proces Brauna, a grożą mu także kolejne zarzuty. Im więcej uderzeń w prezesa partii, tym bardziej rośnie poparcie. Tak to działa. Im więcej podczas wyborczej kampanii prezydenckiej było uderzeń w Karola Nawrockiego, tym większe miał poparcie i w końcu wygrał. Nie miało znaczenia czy uderzenia były słuszne, czy nie.A może po prostu Grzegorz Braun coraz bardziej zachwyca wyborców utrzymywaniem jednego kierunku, bez zjeżdżania na pobocze, bez podwójnych wigilii i skażenia Funduszem Sprawiedliwości. A także bez związków z jakimkolwiek rządem. A może po prostu polszczyzną wyniesioną zapewne z domu związanego ze środowiskiem filmowo-teatralnym, więc poniekąd także intelektualnym. Jego ojciec Kazimierz jest reżyserem teatralnym, pisarzem i profesorem nauk humanistycznych, siostra Monika jest aktorką, wuj z kolei to swego czasu przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.*– W tym tygodniu przez chwilę zastanawiałem się, czego boją się Polacy. Piotr Gliński, były minister kultury i dziedzictwa narodowego powiedział kilka dni temu, że Polska nie powinna kupować pociągów rozwijających prędkość 350km/h, bo obywatele będą bać się do nich wsiadać. Mam wrażenie, że byłoby jednak wręcz przeciwnie. Nasz naród znany jest przecież z ułańskiej fantazji, ze skłonności do ryzyka i z szalonych szarż. Gliński nie musi przecież szukać daleko. Jego kolega partyjny Łukasz Mejza pędził niedawno 200km/h, a myślę, że gdyby pojazd na to pozwalał, wycisnąłby z niego więcej. Taki pociąg zatem mógłby być, Panie pośle, niezłym magnesem dla tych, którzy kochają prędkość.*– To nieistotne, że Liga Konferencji to tak naprawdę trzeci poziom europejskich piłkarskich rozgrywek. Wobec wielu lat dramatycznych, wręcz wstydliwych występów polskich drużyn w każdym z pucharów, ten sezon jest wybitny. Cztery kluby w fazie ligowej, trzy z nich zagrają wiosną, jedna od razu w 1/8 finału, bo tak dobrze zagrała w rundzie zasadniczej. Takiego sezonu nie było od…dawna. Takiej pozycji w rankingu UEFA polska liga nie zajmowała nigdy. Efektem tego może być łatwiejsza droga do Ligi Mistrzów. I choć wszelkie ułatwienia do tej pory niekoniecznie były przez polską piłkę wykorzystywane, to tym razem może być naprawdę inaczej, bo „grozi” nam gra w Champions League bez konieczności grania w kwalifikacjach. A to już naprawdę coś.O polskiej lidze zwykło się mówić, że jest słaba. Od kilku lat jednak wyniki na arenie międzynarodowej są coraz lepsze, a mecze samej ekstraklasy ogląda się z coraz większą przyjemnością. Ale to urzędowe narzekanie nadal obowiązuje. To tak jak powtarzanie, że reprezentacja wszystko przegrywa. A przecież gdyby przegrywała, nie grałaby we wszystkich dużych turniejach w ostatnich latach. Tak, wiem, zwykle gra średnio, albo wręcz słabo czy koszmarnie. Ale punkty i awanse są faktami.Podobnie jest z Ekstraklasą, niby słaba, a wyniki są. Czekam na wiosnę niecierpliwie.Czytaj też: Liga Konferencji. Oto potencjalni rywale polskich klubów*– Idą święta, a wraz z nimi wszystko, co ma w sobie choć krztynę świątecznej atmosfery. Od „Last Christmas” po „Kevin Sam w domu”. Ale gdzieś pośrodku są dzieła, które nie dotyczą stricte świąt, ale mają w sobie coś baśniowego, pełnego emocji i nadziei. Któraś z telewizji przypomniała na przykład piękny film pod tytułem „Zimowa Opowieść” z Colinem Farrellem w roli głównej. To film o walce dobra ze złem. Zło jest tu złem okrutnym i bezlitosnym, dobro z kolei jest wzruszające i przepełnia je miłość. Postaci są wyjaskrawione, role zagrane brawurowo a historia wyciska łzy. W sam raz na święta, prawda?Ciąg dalszy nastąpi za tydzień...