Kijów potrzebuje żołnierzy. Ukraińska posłanka Jana Zinkiewicz jest przekonana, że kwestia mobilizacji kobiet do Sił Zbrojnych Ukrainy prędzej czy później nastąpi i zamierza poprzeć ten pomysł. – Nie widzę w tym nic zaskakującego. Sama poszłam na wojnę w 2014 roku, mając 18 lat – mówi deputowana w wywiadzie dla portalu news.telegraf.com.ua. Zinkiewicz uważa, że przyjęcie przez Radę Najwyższą ustawy przewidującej mobilizację kobiet to tylko kwestia czasu i jest osobiście gotowa poprzeć tę inicjatywę. W latach 2014-2015 parlamentarzystka aktywnie uczestniczyła w ukraińskiej operacji odwetowej w Donbasie. Jednak w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku drogowym porusza się obecnie na wózku inwalidzkim i nie wróci do Sił Zbrojnych Ukrainy.Ukrainki nie będą „uzupełnieniem frontowym” na wojnie– W moim otoczeniu nie ma cywilów. Wszyscy walczyli lub walczą, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Nie widzę w tym nic zaskakującego. Sama poszłam na wojnę w 2014 roku, mając 18 lat. Tak, to ryzykowne, są niuanse, to trudne, ale uwierzcie mi: służba kobiet w 2025 roku i w 2014 roku to dwie zupełnie różne rzeczy. Wtedy nie było osobnych przepisów dla kobiet, możliwości zajmowania stanowisk bojowych, poziom świadomości wśród żołnierzy w zakresie ich praw był znacznie niższy, podobnie jak liczba przysługujących im świadczeń – powiedziała Zinkiewicz w rozmowie z news.telegraf.com.ua.Ukraina od dłuższego czasu mierzy się z niedoborami osobowymi w armii. Wiadomo, że na pewno kobiety nie będą obecnie „uzupełnieniem frontowym”, ale w dalszej perspektywie ich służba może być dla Ukrainy ważna. Tym bardziej że Kijów planuje utrzymywać armię na poziomie 800 tysięcy żołnierzy. Zobacz także: Ciche ofiary wojny w Ukrainie. Dramatyczny wzrost śmiertelności kobiet– Dlatego uważam, że wcześniej czy później będziemy musieli powrócić do kwestii mobilizacji kobiet i osobiście popieram ten pomysł. Jednocześnie musi to być bardzo starannie przemyślana decyzja. Można i należy wprowadzić ograniczenia. Na przykład uwzględniając liczbę dzieci, wiek i sytuację rodzinną. Jestem przekonana, że w przyszłości będziemy zmuszeni rozważyć tę kwestię – stwierdziła weteranka z Donbasu.Politycy nie są jeszcze gotowi na kobiety w armiiDeputowana do ukraińskiej Rady Najwyższej podkreśliła jednak, że raczej na pewno politycy nie są jeszcze gotowi, aby formalnie poprzeć takie decyzje. Rząd stara się poprawić sytuację, wprowadzając kontrakty dla osób w wieku 18-24 lat i obniżając wiek poboru z 27 do 25 lat. Jednocześnie Terytorialne Centra Mobilizacji i Wsparcia Społecznego (TCC) budzą wiele kontrowersji, a ich niektóre metody działania wręcz protesty. Funkcjonariusze TCC wręcz nieraz „polują” na potencjalnych rekrutów na ulicach.Zobacz także: Słowacy mają pomysł. „Odesłać na Ukrainę mężczyzn objętych mobilizacją”– Niektórzy moi koledzy w parlamencie sprzeciwiają się terytorialnym ośrodkom rekrutacyjnym i pomocy społecznej, co uważam za niedopuszczalne i nielogiczne. Popieram TCC. Dla mnie funkcjonariusze tej jednostki są tacy sami jak inni żołnierze, zwłaszcza że wielu z nich ma doświadczenie bojowe i zostało rannych. Oczywiście istnieją skrajności, ale każdy taki przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, a osoby odpowiedzialne za nadużycia i naruszenia muszą zostać ukarane – tłumaczyła Jana Zinkiewicz z rozmowie z „Telegrafem”.