Premier relacjonuje spotkanie w Berlinie. To, co jest przełomem – w żadnym wypadku gwarancją sukcesu – to fakt, że chyba po raz pierwszy było tak wyraźnie widać, że i Amerykanie, i Europejczycy, i Ukraina są po tej samej stronie – powiedział premier Donald Tusk prasowym na pokładzie samolotu wracającego z Berlina, gdzie odbyło się spotkanie wysłanników USA, przywódców Europy i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w sprawie wojny w Ukrainie. – Zresztą w tym duchu zabrałem głos, że właściwie jedyną szansą, żeby skłonić Rosję do podjęcia poważnych rozmów o zakończeniu wojny albo przynajmniej o przerwaniu ognia, jest zjednoczenie całego Zachodu, żebyśmy wspólnie razem zachowywali się jak sojusznicy. I żeby Putin, i Rosjanie widzieli, że nie można wbić klina między te trzy strony – mówił szef rządu.Zełenski dopiero pierwszy raz rozmawiał z Witkoffem i KushneremDonald Tusk przyznał, że „to może brzmieć mało prawdopodobnie”, ale robocza kolacja w Berlinie była pierwszą okazją dla ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do wymienienia opinii ze Steve’em Witkoffem i Jaredem Kushnerem, wysłannikami prezydenta Donalda Trumpa, którzy wcześniej kilkukrotnie spotykali się z Rosjanami w związku z wojną, jaką Putin wywołał w Ukrainie.Czytaj także: W Berlinie przełomu nie było. Wszyscy robią dobrą minę do złej gryPremier przyznał, że wspólne rozmowy to jest „ warunek, żeby miały sens, ale to nie jest koniec”. – Amerykanie są przekonani, że jesteśmy w stanie zbudować z ich udziałem poważne gwarancje bezpieczeństwa – zaznaczył Tusk, ale tonował też nastroje, mówiąc, że widział już wiele kroków do przodu, z których później niewiele wynikało. Gwarancje dla Ukrainy po części gwarancjami dla Polski– Podkreślałem, że z naszego punktu widzenia to jest ważne, bo gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy są też w jakimś stopniu gwarancjami bezpieczeństwa dla Polski. Ukraina zagrożona ponowną agresją oznacza wielkie ryzyko dla Polski i dla tych państw leżących blisko frontu – tłumaczył premier Tusk, zaznaczając, że wciąż pozostaje do rozwiązania kwestia ewentualnych ustępstw terytorialnych i to jest bardzo trudna kwestia. Czytaj także: Rosja podstępem ściąga „mięso armatnie”. Władze wszczęły dochodzenie– Będzie to wymagało bardzo poważnej refleksji ze strony Ukrainy. Polska na pewno nie będzie wywierała najmniejszej presji na Ukrainę, aby ta zdecydowała się na jakieś ustępstwa. To musi być decyzja wynikająca z kalkulacji i oceny samych Ukraińców, czy uznają to za możliwe i do zaakceptowania. Naszym zadaniem jest wspierać ich w tych negocjacjach tak, aby nie było mowy o jakimś triumfie Rosji w tej konfrontacji – stwierdził.Polska ma inne zadaniaPremier został zapytany o to, czy podtrzymuje deklarację o tym, że polscy żołnierze nie będą wchodzić w skład kontyngentu sił pokojowych, jaki ewentualnie zostałby rozmieszczony w Ukrainie jako część gwarancji bezpieczeństwa. Czytaj także: Pierwsza taka operacja. Rosyjski okręt podwodny wyleciał w powietrze– Stawialiśmy sprawę bardzo jasno i nie wynika to z braku determinacji czy odwagi. Polska ma inne zadania. My musimy zabezpieczać wschodnią flankę. Właśnie po to lecimy w tej chwili do Helsinek. Polska będzie kluczowym hubem przy odbudowie Ukrainy. Wszyscy rozumieją, tutaj nie ma żadnej presji. Chciałbym, żeby to było jasne. To jest nasza autonomiczna decyzja. Polska podejmuje decyzje, gdzie wysyła żołnierzy, a gdzie nie wysyła – mówił Tusk i zauważył, że tak czy inaczej Moskwa musi zgodzić się na rozmieszczenie takich siła, a do tego „jeszcze daleka droga”.