Trwa fatalna seria. Legia nie wygrała od 11 meczów. Znajduje się na przedostatnim miejscu w tabeli. To już nie jest „katar” i „przeziębienie”. To „poważna choroba” tego klubu. „Lekarz” musi pilnie postawić diagnozę – mówi Dariusz Dziekanowski w rozmowie z portalem TVP.Info. Były piłkarz stołecznego zespołu analizuje powody najgorszej od lat gry ekipy z Łazienkowskiej. Legia przeżywa jeden z najtrudniejszych momentów w historii. Od półtora miesiąca klub pozostaje bez stałego szkoleniowca, a zespół w tym czasie prowadzi Inaki Astiz. Skutki są bardzo dotkliwe – warszawianie osunęli się w tabeli do strefy spadkowej.Podczas niedzielnego, zaległego meczu PKO BP Ekstraklasy z Piastem Legia zapisała się w niechlubnych kronikach. Stołeczny klub pobił bowiem „rekord” z 1966 roku, notując aż jedenaście kolejnych spotkań bez zwycięstwa. Tym razem przegrali 0:1.Drużyna z Warszawy w 2025 roku rozegra jeszcze jeden mecz. W czwartek 18 grudnia o godzinie 21:00 zmierzą się przy Łazienkowskiej z Lincoln Red Imps. Spotkanie będzie pożegnaniem Wojskowych z Ligą Konferencji. Na temat miernych wyników przedostatniej ekipy w lidze wypowiedział się ich były zawodnik Dariusz Dziekanowski.FILIP KOŁODZIEJSKI: – W Legii trwa jeden z najgorszych okresów w historii klubu. Jak pan na to reaguje? DARIUSZ DZIEKANOWSKI: – Za mojego życia nie było tak źle. Pamięcią trzeba cofnąć się do 1966 roku. To fatalny czas i fatalne rezultaty dla Legii.W czym tkwi największy problem?– W występach na boisku. Żeby jednak dojść do momentu rozgrywania meczu należy przejść wiele etapów. Są przygotowania do sezonu, są transfery. Jest dobór zawodników i trenerów. Wiele elementów decyduje o tym, że koniec końców drużyna nie funkcjonuje poprawnie.Co należy zrobić, żeby gra wyglądała lepiej?– Tutaj trzeba oddać głos osobom decyzyjnym. W klubie pojawiło się kilku nowych piłkarzy. Dodatkowo, zawodnicy Legii są powoływani do reprezentacji Polski i w niej grają. Na kadrę jeżdżą Paweł Wszołek oraz Bartosz Kapustka. Poza tym do dyspozycji trenera pozostają tacy zawodnicy jak Damian Szymański, Kamil Piątkowski, Kacper Urbański czy Arkadiusz Reca. Niektórzy przyszli za duże pieniądze i nie spełniają oczekiwań. Ekipa Inakiego Astiza nie wygrała od 11 meczów. Legia znajduje się na przedostatnim miejscu w tabeli. To już nie jest „katar” i „przeziębienie”. To poważna choroba tego klubu. „Lekarz” musi pilnie postawić diagnozę. Tutaj nie wystarczy zmienić jednego albo dwóch piłkarzy na poszczególnych pozycjach. Kryzys to wypadkowa działań klubu. Dla kibiców najważniejsze jest boisko i spektakl, który się na nim dzieje.Czytaj też: Burdy pseudokibiców Legii w Armenii. „Brak szacunku do społeczeństwa”Bierze pan pod uwagę scenariusz, w którym Legia spada z PKO BP Ekstraklasy?– Jeżeli ktoś patrzy na tabelę i mówi, że do lidera brakuje tylko 11 punktów, to chyba nie chodzi na spotkania i ich nie ogląda. Legia ma duży problem. Przegrywa ze spadkowiczami. W trakcie 10 dni przegrali z Piastem dwukrotnie. Jeśli naprawdę ktoś myśli, że chodzi tylko o stratę kilkunastu punktów to trzeba szybko dzwonić po lekarza, bo to niebezpieczne myślenie.Frustracja kibiców jest widoczna na każdym kroku. Publicznie zaatakowali między innymi prezesa Dariusza Mioduskiego. Jak pan odebrał takie zachowanie?– Nie jest to przyjemne i miłe. Takie rzeczy się zdarzają. W Hiszpanii kibice wyciągają białe chusteczki, okazując niezadowolenie. U nas jest „trochę” inaczej. Wszyscy są za tym, by nastąpiły zmiany na lepsze. Właściciel klubu na pewno analizuje sytuację. Pozostaje pytanie, czy wystarczy mu wiedzy oraz umiejętności, by to zmienić.Na murawie brakuje zaangażowania?– Nie. Piłkarze są natomiast w letargu, który nie pozwala im wygrywać. Nasuwają się pytania, czy to odpowiedni zawodnicy na odpowiednim miejscu. Chciałbym, żeby Legia grała futbol widowiskowy. Klub przy tym budżecie i z taką frekwencją na trybunach zasługuje na to, by walczyć o mistrzostwo Polski. Poza tym, Legia powinna być stałym bywalcem w Lidze Europy. Dodatkowo, od czasu do czasu zespół powinien się pojawiać w Lidze Mistrzów. Jednak mistrzostwo i puchar kraju to pierwszy cel, co roku. Co poniżej, to porażka. Wtedy trzeba szukać błędów, które się popełniło.Legię czeka trudny czas?– My już w nim jesteśmy. Legia nadal przegrywa. Nadal gra bardzo słabo. Nawet, jeśli mecze odbywają się w Warszawie, nic to nie zmienia. Nie ma atutu własnego stadionu. W zespole jest jakaś znieczulica. W szatni i na murawie wkradł się marazm. Czas się obudzić. Należy znaleźć pomysł na wyjście z tej sytuacji. Trzeba wziąć się do pracy i skoncentrować. Tak jak dzieci w szkole słuchają nauczyciela na lekcji przez 45 minut, tak piłkarze powinni być skupieni na boisku. Widownia na trybunach w kolejnych meczach powinna być zadowolona z postawy piłkarzy i wyniku końcowego.Czytaj też: 18-letni Polak strzelił Bayernowi Monachium. Rośnie wielki talent