Komentarz dziennikarza TVP Info. Czy obiektywizm jeszcze istnieje? Być może jego resztki jeszcze gdzieś się tlą, ale to jego ostatnie podrygi, choć walka o jego ożywienie trwa. Postanowiłem o niego walczyć poprzez swój subiektywizm w opisywaniu wydarzeń ostatnich siedmiu dni. Często ironiczny, czasem smutny, rzadko bezrefleksyjny. Co sobotę, tutaj, w portalu TVP Info. – Działka wróciła w państwowe ręce. To chyba dobrze, bo była źródłem kontrowersji i dużych emocji nie tylko wśród polityków. Choć z drugiej strony na dzisiejszej scenie politycznej emocji, zwłaszcza tych niezdrowych, jest bardzo dużo. Wzajemne oskarżenia to nasza codzienność i już zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Kiedy owych sporów na niskim poziomie kultury i intelektualnym zabraknie, poczujemy się nieswojo. Jak nie u siebie.Przypomnę, że chodzi o działkę, którą PiS, choć rękami jednego swego ministra sprzedało pewnemu biznesmenowi. Sprawa od początku tak brzydko pachniała, że nawet Jarosław Kaczyński zawiesił Roberta Telusa w prawach członka partii. A takie rzeczy zdarzają się niezwykle rzadko, żeby nie powiedzieć nigdy. Zwykle zbiera się pospolite ruszenie i broni każdego oskarżonego bez jakiejkolwiek refleksji, używając określeń „krystaliczny”, „uczciwy”, „patriota”.Działka wróciła, finansowych strat ponoć nie ma. Po co to w ogóle się wydarzyło, trudno powiedzieć, bo było przecież duże prawdopodobieństwo, że to wyjdzie. Władza już prawie była oddana, więc na zamiecenie pod dywan liczyć nie można było.*– Obrońców Telusa było wielu, ale nie tak wielu, jak wyznawców Grzegorza Brauna. Właśnie zaczął się jego proces, jeszcze nie za wszystkie przewiny, ale pierwszy krok został zrobiony. Oczywiście przy akompaniamencie obrońców wszelkiej maści, trzymających w ręku flagi państwowe. Wszyscy oni potrafią znaleźć wytłumaczenie dla jego czynów, usprawiedliwiają go na każdy możliwy sposób, najczęściej powtarzając słowa, które on sam wypowiedział. I tu pojawia się problem. Bardzo często wśród obrońców Grzegorza Brauna nie ma zrozumienia jego tez, hipotez i koncepcji. Wystarczy zadać konkretne pytanie, co zresztą zrobił reporter jednej ze stacji telewizyjnych. Wyszło szydło z worka. To podobna sytuacja do tej, w której fanatyczni zwolennicy opcji politycznych powtarzają uparcie słowa polityków albo posługują się „paskami” pewnej stacji informacyjnej. Bez refleksji, ślepo.*– W sądzie musiał też się pojawić Tadeusz Rydzyk. Tu również pojawili się obrońcy i fanatyczni zwolennicy Ojca Dyrektora, i również zabrakło refleksji, bo wyglądało to tak, jakby Rydzyk szedł do więzienia. A tymczasem był wezwany w charakterze świadka. Zapewne istnieje taka część społeczeństwa, która widziałaby go najchętniej za kratkami, ale wobec prawa taka chęć nie ma znaczenia. Przyjechał jako świadek, czyli po to, by coś wyjaśnić, na przykład powiedzieć, że jest absolutnie niewinny i krystaliczny (wyżej w tekście już wspomniałem o tym określeniu). Jest coś ekscytującego w tym, że każdy kontakt pewnych osób z wymiarem sprawiedliwości (nawet w charakterze świadka – co jeszcze nie grozi skazaniem) jest okazją do wyprowadzania flag, śpiewania hymnu, obrażania sędziów, rządu i krzyku „precz z komuną”.I niestety przyzwyczajamy się do tego. Mnożą się zarzuty związanie z działalnością rządzących w latach 2015-2023, a my ciągle, z coraz większym spokojem słuchamy, że to czepianie się dobrych, krystalicznych ludzi i zemsta.*– Ukraina. Poza oczywistym niepokojem, jaki towarzyszy mi w związku z wojną, a także żalem, że nadal, nawet w wydawałoby się cywilizowanym i wystarczająco doświadczonym wojną świecie, dochodzi do takich tragedii ludzkich, pojawia się też czasem w głowie zachwyt. Dzieje się tak, kiedy słyszę o niezwykle precyzyjnych uderzeniach Sił Zbrojnych Ukrainy. Myślę sobie wtedy, że mają Ukraińcy tęgie głowy, które potrafią przygotować atak w miejsca, które najbardziej Rosjan bolą. Nie uderzają w budynki mieszkalne, w ludność cywilną, bo zdają sobie sprawę, że to Putina nie obejdzie. Uderzają w infrastrukturę, w miejsca, które są ściśle związane z prowadzeniem działań wojennych.Czy w takich chwilach Donald Trump powtarza sobie, stojąc przed lustrem: „Nie macie kart, nie macie kart, nie macie kart”? Możliwe. I możliwe, że ktoś wtedy stoi obok i mówi „ma pan rację Panie Prezydencie”. Bo na tym polega funkcjonowanie Trumpa, na wyczekiwaniu i słuchaniu pochwał. Ktokolwiek prezydenta Trumpa wychwala pod niebiosa, a do tego wspomina o nagrodzie Nobla – załatwi u niego niemal wszystko.Czytaj też: Łukaszenka zachwycony Trumpem. „Nie robię tego dla pochlebstw”*– 180 osób przedostało się z Białorusi do Polski podkopem o długości kilkudziesięciu metrów. Pomysł szalony, zapewne trudny do wykonania, stąd przypuszczenia, że migranci otrzymali solidną pomoc ze strony białoruskiej. Oceniamy to oczywiście źle, ale całe to przedsięwzięcie przypomniało mi, że kilkadziesiąt lat temu pod murem berlińskim powstało wiele tuneli, przez które na „Zachód” przedostawali się ludzie z obozu socjalistycznego. Tunele się zawalały, uciekinierzy ginęli, albo byli łapani w ostatniej chwili. Duża część zakończyła tę eskapadę szczęśliwie, wielu było też takich, którzy wracali po następnych, by ich przeprowadzić. Wielu było też takich, którzy w ostatniej chwili rezygnowali.Historię jednego z takich tuneli opisała brytyjska dziennikarka Helena Merriman w znakomitej książce „Tunel 29”. To książka dokumentująca tamte wydarzenia, czyli nie powieść, a czyta się jak historię sensacyjną Roberta Ludluma.Inne czasy, inny świat, ale wciąż podobne powody migracji.*– Polska mistrzem świata w piłce nożnej! Brzmi dumnie, prawda? Ale też mało prawdopodobnie. Bo to się raczej nie wydarzy z pierwszą reprezentacją w tradycyjnej piłce nożnej. W innych odmianach jesteśmy fantastyczni. Bo naprawdę jesteśmy mistrzami świata w piłce nożnej, tyle że w wersji socca, czyli piłce na małym boisku i w drużynach sześcioosobowych. Może łatwiej znaleźć nam sześciu dobrych zawodników niż jedenastu.Ale nie odnośmy sukcesu w socca do niepowodzeń w futbolu. To byłoby nie fair w stosunku do mistrzów świata. Zrobili swoje i zasłużyli by to im właśnie poświęcić czas, bez porównywania do dużej piłki.Tak, wiem, właśnie to zrobiłem, ale właśnie po to, by tego nie robić.*– Należę do tych kibiców piłkarskich, którzy czują pustkę, kiedy na dwa miesiące przerwy zimowej znika Ekstraklasa. Do końca stycznia co weekend będę miał wrażenie, że czegoś brakuje. Ta liga wcale nie jest taka zła, jak powszechnie się uważa. Są emocje, bywają piękne gole i akcje.Wszystkie mecze toczą się na pięknych, nowoczesnych stadionach, frekwencja z każdym sezonem jest wyższa. Gwiazd mamy niewiele, ale paradoksalnie czasem jest to dla drużyn korzyść.Mam kolegę, zresztą byłego piłkarza, a teraz komentatora, który niegdyś stwierdził, że Ekstraklasa to najlepsza liga świata. Zapewne nie miał na myśli poziomu sportowego, ale właśnie te emocje, tę bliskość „koszuli ciału”, miłość do polskiej piłki nożnej, a może nawet do Polski. Bo to taki trochę patriotyzm, co nie musi się dobrze kojarzyć w kontekście piłki. Ten patriotyzm bowiem na stadionach objawia się albo przaśnie, albo niebezpiecznie, albo wręcz głupio. Zwłaszcza kiedy kibice na widowni włączają tryb „polityka”.A swoją drogą, śpiewanie hymnu podczas meczu piłkarskiego (nie mam na myśli hymnów przed meczem) uważam za niedorzeczność. To obraza uczuć patriotycznych. Nikt wtedy nie wyraża należytego szacunku dla Mazurka Dąbrowskiego.Czytaj też: Polityka stadionowa z silnym rysem bandyckim*– Moja miłość do muzyki zaprowadziła mnie tym razem do Teatru Rampa. Bałem się rozczarowania, bo ucho mam bardzo krytyczne. Bałem się, bo kiedy usłyszałem, że monodram inspirowany jest muzyką Kate Bush i ta muzyka wpleciona jest w spektakl, pomyślałem, że prawdopodobnie czeka mnie rozczarowanie. Kate Bush jest przecież niepodrabialna i przede wszystkim trudna do odśpiewania.Ale to, co usłyszałem, rzuciło mnie na kolana. Aktorka Anna Mierzwa śpiewa doskonale. Potrafi oddać klimat utworów Kate Bush, zachowując delikatność jej głosu, ale potrafi też ten nastrój wzmocnić, śpiewając nieco agresywniej.Dobór utwór był przewidywalny, co nie jest w tym przypadku wadą. Choć zaskoczył mnie „The Man With a Child In His Eyes”. Zresztą cały monodram świetnie napisany i zagrany, dowcipnie, momentami z odpowiednią powagą. Absolutny muzyczny majstersztyk.*– Ciekaw jestem Stinga w „Sylwestrze z Dwójką”. W tym tygodniu TVP poinformowała, że to właśnie on będzie główną gwiazdą zabawy sylwestrowej w Katowicach. To większa bomba niż ta sprzed roku, kiedy ogłoszono Bryana Adamsa. Większe także zaskoczenie, że akurat ten artysta, bo trudno mi go było do tej pory wiązać z tego typu imprezą, choć jego piosenki na niejednej prywatce pewnie rozbrzmiewały.Czytaj też: To będzie wyjątkowy „Sylwester z Dwójką”. Gwiazdy wylądowały pod SpodkiemByłem w tym roku na koncercie Stinga w Tauron Arenie w Krakowie. Pewne jest to, że, jak to się mówi, jest w świetnej formie. Nie przesadza z kontaktem z publicznością, ale przy jego największych hitach publiczność bawiła się setnie. A akurat jest w trasie, podczas której gra swoje wielkie przeboje. Być może właśnie dlatego zdecydował się na udział w Sylwestrze. I pewnie dlatego, że lubi Polskę. Grał tu już wielokrotnie, w tym roku dwa razy a na przyszły też już koncert jest zapowiedziany.Nic tylko słuchać The Police i Stinga.Ciąg dalszy nastąpi za tydzień...