Duże zmiany. Polska 2050 ma szansę stać się tą partią, która zaangażuje i przyciągnie do siebie elektorat umiarkowany, ale też kobiecy i młodych. Gdyby patrzeć tylko tu i teraz, to Ryszard Petru powinien zostać nowym liderem Polski 2050, wykończyć ją i oddać Donaldowi Tuskowi. Ale wybory są dopiero za dwa lata i Polska 2050, na której czele będzie stała charyzmatyczna, kompetentna liderka, może przyciągnąć elektorat, który jest poza zasięgiem szefa KO.Sondaże dają Polsce 2050 poparcie poniżej 3 pkt proc. Nawet jeśli sięgnąć do wiarygodniejszych niż bieżące badań, czyli wyników wyborów prezydenckich, w których Szymon Hołownia zebrał niemal 5 proc. (4,99) głosów, to jego gwiazda zbladła, a on sam zadeklarował chęć wyjścia z „politycznego bagna”, jeśli tylko nadarzy mu się okazja. A ponieważ Polska 2050 to partia wodzowska, zbudowana wokół jednej gwiazdy – teraz ociera się o polityczny niebyt. Ma jednak 30 posłów, 17 osób w rządzie, co stanowi masę upadłościową, o którą warto zawalczyć.Kandydatów było wieluCzym będzie Polska 2050 Szymona Hołowni bez Szymona Hołowni? To się okaże po 10 stycznia, kiedy odbędą się wybory. Weźmie w nich udział około 840 zwykłych członków partii, którzy oddadzą głosy na jednego z siedmiu kandydatów. Żeby zostać kandydatką lub kandydatem, trzeba było zebrać 84 głosy poparcia i zarejestrować się do 10 grudnia. Głównego faworyta nie ma i nie można posłużyć się słowami wieszcza: „Było cymbalistów wielu, ale żaden nie śmiał zagrać przy Jankielu”, jak to się stało w Lewicy, gdzie grono kandydatów ustąpiło Włodzimierzowi Czarzastemu.Do postawienia Polski 2050 na nogi zgłosili się: Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Paulina Hennig-Kloska, Joanna Mucha, Michał Kobosko, Ryszard Petru (który podobno zgłosił się jako pierwszy), Rafał Kasprzyk i Bartosz Romowicz (który zgłosił się jako ostatni).Czytaj też: Irakijczyk Wysokim Komisarzem ONZ ds. UchodźcówNowoczesna bizRyszard Petru uważa, że partia centrowa powinna być szeroka, niezbyt wyrazista, lekko prosocjalna, ale przyszłość Polski 2050 widzi zupełnie inaczej.Chce zrobić z niej partię dla biznesu. Biznesmenom chce pokazać polityczną sprawczość, o którą, jak tłumaczył w programie Piotra Najsztuba, najbardziej mu w polityce chodzi. Uważa, że jak Polska 2050 „dowiezie” obniżkę składki zdrowotnej – zyska wyborców w 2027 roku. Deregulacje, żadnych „danin”, ułatwienia i uproszczenia dla biznesu, Państwową Inspekcję Pracy uważa za bicz na przedsiębiorców. Z masy po Polsce 2050 chce ulepić taką trochę Konfederację, ale proeuropejską, niezalatującą żadną onucą.Czy członkowie Polski 2050 poprą ten pomysł? – Cenię go, ma liderskie cechy, ale proponuje przekaz, który miała Nowoczesna, czyli ułatwienia dla przedsiębiorców. Polska 2050 jest centrowa, chce państwa opartego na mocnych instytucjach, na solidarności społecznej – mówi osoba blisko związana z partią, która chce zachować anonimowość.Nasza rozmówczyni uważa, że Ryszard Petru może zmobilizować część posłów dzięki urokowi osobistemu, ale nie zdobędzie serc ludzi w regionach. – Dla nich jest człowiekiem dużego kapitału, człowiekiem, którego wizja jest im zupełnie obca. Jest obcym bytem, w dodatku wziął poselski mandat, chociaż się nie napracował. Czy w ciągu tych ostatnich dwóch lat zrobił tyle, by zostać szefem partii? Moim zdaniem nie – mówi była działaczka.– Petru nie sprawia wrażenia, jakby identyfikował się z Polską 2050 i z małym biznesem. O ile wiem, w klubie parlamentarnym chodzi swoimi ścieżkami. Nie dał się też poznać, dystansował się od programu Szymona z pierwszej kampanii, który jest dla wielu kompasem – mówi jeden z radnych Polski 2050.Program Hołowni z pierwszej kampanii to Polska bezpieczna, zielona, solidarna i demokratyczna. Dużo miejsca zajmował wtedy klimat, ochrona przyrody, sympatycy Hołowni wspólnie sprzątali lasy. Hołownia chciał też ludzi włączać w demokrację, budować wspólnotę. Po tym wszystkim u Petru nie ma śladu. Ryszard Petru, jak pamiętamy, założył Nowoczesną, a potem partię Teraz!, jedyną w polskim pejzażu politycznym, której nazwa oddawała jej credo.Jednak możliwe, że to on będzie wspierany przez Donalda Tuska, dla którego będzie łatwiejszym koalicjantem niż Joanna Mucha albo Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.Mieszkania dla ludzi, nie dla deweloperówSam Ryszard Petru w swoich nagraniach przedstawia się jako konkurent Pełczyńskiej-Nałęcz, choć nie wymienia nazwisk. Mówi o sobie, że będzie lepszym koalicjantem, że będzie miał lepsze „dojście” do Donalda Tuska, niż różne osoby o lewicowych poglądach.Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz promował Szymon Hołownia. Ministra Funduszy i Polityki Regionalnej ma opinię konfliktowej, trudnej. Stara się o posadę wicepremierki, ale Donald Tusk od tygodni ją ignoruje. Mówi się, że ma ona silny elektorat negatywny. – Ma jednak i zwolenników, którzy doceniają jej kompetencje, konkretność, bezpośredniość i łatwość, z jaką wchodzi w kontakt z ludźmi, a dużo podróżuje – mówi radny z Białegostoku Łukasz Nazarko.Aktywnie prowadzi też media społecznościowe, gdzie precyzyjnie tłumaczy np. zagrożenia wynikające z podporządkowania rynku mieszkaniowego interesowi deweloperów. Opowiada o KPO, czym na pewno dodaje punktów stronie rządowej.– Nie jest bynajmniej bezrefleksyjną zwolenniczką obniżania składki zdrowotnej, wie, że trzeba włożyć, żeby móc wyjąć – mówi dawna działaczka, blisko związana z Polską 2050. Przypomina, że Pełczyńska-Nałęcz wyrosła ze środowiska społecznikowskiego, że tworzyła Instytut Strategie, który przedstawił kilka programów politycznych zakładających wzmocnienie instytucji i podniesienie poziomu usług publicznych. – To jest podstawa myślenia solidarnościowego o państwie. Nie jest rozwiązaniem latynizacja Polski, czyli bogate dzieci do bogatych szkół, a biedne do publicznych – gorszych, bogaci leczą się prywatnie, biedni dostają opiekę gorszą i za późno – mówi dawna działaczka.Moja rozmówczyni przekonuje, że Pełczyńska to człowiek, który wyrasta ponad polską klasę polityczną wiedzą, determinacją, pracowitością i umiejętnością analizy rzeczywistości społecznej. – To człowiek od załatwiania spraw, od rozwiązań dla kraju, dla ludzi. Co w polityce, paradoksalnie, może być problemem. Nie potrafi zabiegać o poparcie, zadbać o interesy różnych grup, włączyć ich do procesu podejmowania decyzji. Pełczyńska chce rozwiązań i idzie po nie na skróty, starając się ominąć grupy wpływu, które potem czują się urażone, zlekceważone i chcą się na niej odgrywać – mówi osoba blisko związana z partią.Opinia o niej jako osobie konfliktowej i trudnej wynika przede wszystkim z zawiści i jest krzywdząca.Pełczyńska potrafi też zarządzać, a żeby państwo dostarczało dobrych usług, musi mieć dobrych zarządzających.Dla wspólnotyDobra w zarządzaniu jest też Joanna Mucha. – Jestem bardzo dobrego zdania o posłance, w polityce siedzi długo, była ministrą sportu w newralgicznym czasie przed Euro 2012. Faceci ją gnębili, bo to strasznie seksistowski świat, ale ona się nie dała – mówi osoba blisko związana z partią. – Z tych wszystkich kandydatów, Mucha ma największą wiedzę polityczną i jest dobra w zarządzaniu, a po za tym nie antagonizuje ludzi. Liczę na to, że jeśli zostanie liderką, to zacznie odbudowywać partię.– Warto popatrzeć na to, jak wyglądają struktury w Lublinie, czyli okręgu Joanny Muchy – mówi znacząco jeden z radnych Polski 2050. Rada Lublina podzielona jest między klub Krzysztofa Żuka z PO, prezydenta miasta, który zasiada na tym stanowisku od piętnastu lat i klub Prawa i Sprawiedliwości. W Sejmiku jest tylko jeden radny Polski 2050.– W Lublinie mamy akurat jedną z największych struktur, liczy aż 70 osób, ale i to nie jest moją zasługą, bo strukturami zajmują się szefowie regionów, a ja nią nie jestem – prostuje posłanka Joanna Mucha.Jacek Bury, który był szefem struktur, we wrześniu odszedł z partii. Nieoficjalnie mówi się, że chciał zostać wiceprezydentem Lublina, przy prezydencie Krzysztofie Hetmanie z PSL. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, a Hetman został posłem do Europarlamentu.Czytaj też: KOWR – złote jajo czy zbuk PSL-u? Czyli jak wyjść z populizmu– Nasza partia rzeczywiście nie potrafiła zapewnić naszym ludziom miejsc w instytucjach tych rządowych i tych samorządowych – ten temat pojawia się na wszystkich spotkaniach, a objechałam już całą Polskę – mówi Mucha.Problem struktur robi się palący. Polska 2050 przypomina bowiem figurę niestabilną, ze środkiem ciężkości umieszczonym wysoko, ale z marną podstawą. 30 posłów, 17 osób w rządzie i zaledwie 840 członków partii. Jak można wyobrażać sobie kampanię, przy tak nikłych siłach? Kto będzie chociażby rozwieszał plakaty, kto organizował spotkania?Zaletą układu z PSL-em było to, że PSL może i nie cieszy się popularnością i sympatią, ale ma struktury gotowe działać. Wadą – to, że te struktury PSL-u grały tylko na siebie.Z jakim przesłaniem Joanna Mucha objechała już całą Polskę? Jaką ma wizję przyszłości partii i jej roli w Polsce?– Jeśli zostanę przewodniczącą, przez te dwa lata do wyborów skupię się tylko na strukturach, nie będę obejmowała żadnych funkcji w rządzie – mówi Joanna Mucha. – Będę jeździła po Polsce, będę wzmacniała ludzi w ich działaniach, będę odzyskiwać pozycję, organizować panele obywatelskie, konsultacje społeczne, działania włączająca.Taki plan oznacza dużo pracy, ale brzmi zgodnie z „DNA Polski 2050”, która zaczynała jako Stowarzyszenie, przekonując, że prawdziwa demokracja to coś więcej niż wybory raz na cztery lata. A społeczeństwo to coś więcej niż zbiór jednostek. Joanna Mucha chce budować wspólnotę – coś, o czym liberałowie z KO dawno zapomnieli, a PiS wykorzystało po swojemu.Teraz i za dwa lata„Szkoda tego Szymka, czułem w nim taką prawdziwą chęć, żeby coś zmieniać w polskiej polityce” – powiedział mi wyborca Szymona Hołowni. Hołownia ujął go erudycją, dobrymi obyczajami, charyzmą, „antypisostwem”. Głosował na niego w wyborach prezydenckich w 2020 i w 2025 roku, w wyborach parlamentarnych w 2023. Nie śledzi poczynań Polski 2050 już długo, chyba od nocnej eskapady szefa Polski 2050 na spotkanie z Kaczyńskim i Bielanem. Oprócz Szymona Hołowni, którego oglądał na FB i na Instagramie, rozpoznaje jeszcze Michała Koboskę i „taką posłankę, dwojga nazwisk” być może Hennig-Kloskę. Jest rozczarowany. Nie wie, na kogo będzie głosował w przyszłych wyborach.– Cała ta partia rosła na Szymonie i pracowała na Szymona. Jak w fabryce samochodów, która produkuje ileś modeli, ale tylko jeden buduje markę. Wszystko szło na Szymona, na jego wizerunek – tłumaczy była działaczka partii.Dwa lata to za mało, żeby zadbać i o struktury i o przekaz partii i jeszcze zbudować swój wizerunek od zera. Dla Rafała Kasprzyka, posła, który potrafił zadbać o struktury w województwie świętokrzyskim, kampania może być etapem w karierze. – Moim zdaniem sprawdziłby się jako wiceprzewodniczący, budujący zaplecze – mówi radny z Białegostoku, Łukasz Nazarko. Z podobnym problemem będzie musiał się zmierzyć poseł Bartosz Romowicz.Europoseł Michał Kobosko z kolei jest rozpoznawalny, ale nieobecny. Jak miałby zarządzać partią z Brukseli, kiedy partię trzeba na nowo rozkręcić. Może mógłby to robić we współpracy z kimś. Partia Razem ma dwoje współprzewodniczących, może to jest pomysł na przywództwo, który mógłby się sprawdzić w Polsce 2050? Jest też Paulina Hennig-Kloska, ministra klimatu, rozpoznawalna, z sympatią wśród działaczy.Czytaj też: „Front gaśnicowy” rośnie w siłę. Braun udźwignie swój sukces?Koalicja Obywatelska będzie potrzebowała za dwa lata koalicjanta, z którym będzie mogła współtworzyć rząd. Być może Lewica się wzmocni, ale i to może nie wystarczyć. Wygraną w 2023 roku strona demokratyczna zawdzięczała temu, że „przebudził się olbrzym”, czyli do wyborów poszli ludzie na co dzień nieśledzący polityki, elektoraty nie fanatyczne, ale umiarkowane, ostrożne, czasem zniechęcone.Być może teraz dla Donalda Tuska nie jest kusząca ani wizja Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na stanowisku szefowej Polski 2050, ani Joanny Muchy (na pewno pamięta jej wpis w mediach po wyborach prezydenckich). Być może dziś może się wydawać, że Ryszard Petru będzie wygodniejszy, bo dobije Polskę 2050 i skończą się kłopoty.Ale wybory są za dwa lata, a wtedy może się okazać, że to partia z silną liderką będzie miała szansę na zdobycie głosów, które są i będą poza zasięgiem Donalda Tuska, a które są niezbędne, by nie oddać Polski Konfederacji Grzegorza Brauna. Feminizm, nie faszyzm.A partię przedsiębiorców buduje przecież Wadim Tyszkiewicz.