Zamachowcy z Kijowa zatrzymani. Sześciu godzin potrzebowały ukraińskie służby, aby dopaś sprawców zamachu terrorystycznego w Kijowie, w którym zginął żołnierz Gwardii Narodowej Ukrainy (NGU), a cztery inne osoby zostały ranne. Atak był wyjątkowo perfidny. Po zdetonowaniu pierwszego ładunku, zamachowcy poczekali na przyjazd na miejsce ratowników i policji i odpalili drugi ładunek. W czwartek 11 grudnia w Kijowie doszło do zamachu terrorystycznego. Dwaj żołnierze NGU patrolowali jedną z dzielnic stolicy, gdy doszło do wybuchu. Eksplozja zabiła jednego z wojskowych. Ranny został drugi żołnierz oraz ochroniarz pobliskiej budowy. Na miejsce przyjechali jako pierwsi policjanci i wtedy doszło do kolejnej eksplozji. Dwaj funkcjonariusze zostali poważnie ranni. Szybko odkryto, że ładunki (domowej produkcji) zostały podłożone w stercie śmieci. Dla zwiększenia siły rażenia ładunków dodano do nich metalowe nakrętki. Czytaj także: Werbował zamachowców do wynajęcia. Polska przekazała Ukrainie 16-latka Na zlecenie Kremla Polowaniem na zamachowców zajęli się funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) oraz Narodowej Policji Ukrainy (NPU). Służby potrzebowały sześciu godzin, aby namierzyć i ująć podejrzanych. Według szefa stołecznej policji Dmytra Szumejki, za zamachem stało trzech mężczyzn w wieku 23, 25 i 27 lat. Pochodzą z różnych regionów Ukrainy, a do Kijowa przybyli za chlebem. Okazało się, że mężczyźni ci zostali zwerbowani przez rosyjskie służby. W zamian za kilka tysięcy euro zgodzili się przeprowadzić zamach w stolicy. Ładunki wybuchowe skonstruowali z ogólnie dostępnych materiałów, wedle wskazówek „kuratora” z Rosji. Podłożyli ładunki i umieścili w ich pobliżu telefony komórkowe, które na żywo transmitowały zamach. To standardowe działanie agentów Kremla, którzy mają obowiązek dokumentować niemal wszystkie etapy wykonania zleconych im zadań. Nagrania trafiły w ręce ukraińskich śledczych. Za dokonanie zamachu terrorystycznego, w wyniku, którego doszło do zabójstwa, podejrzanym grozi nawet dożywotne pozbawienie wolności. Czytaj także: 23-latek wysadził się na peronie kolejowym. Zabici i ranni