Paweł Kowal gościem „Pytania dnia”. – Jeżeli Karol Nawrocki będzie unikał Kijowa, to za kilka lat zostanie wyizolowany – ostrzegał prof. Paweł Kowal w programie „Pytanie dnia” w TVP Info. Gość Doroty Wysockiej-Schnepf przekonywał, że „polski prezydent liczy się na Zachodzie tylko wtedy, gdy ma realną pozycję i reputację na Wschodzie”. Nowa strategia bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych nie powinna być dla Europy ani Ukrainy zaskoczeniem – przekonywał w „Pytaniu dnia” prof. Paweł Kowal, przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Jak zaznaczył, kierunek obrany przez Waszyngton był czytelny od dawna i wpisuje się w wcześniejsze wypowiedzi wiceprezydenta J.D. Vance’a oraz sposób myślenia części obecnego kierownictwa Pentagonu. Nie oznacza to jednak „rozwodu” Stanów Zjednoczonych z Europą.– Nie ekscytujmy się. Tak miało być. Wiedzieliśmy, że to w tym kierunku pójdzie – mówił Paweł Kowal w rozmowie z Dorotą Wysocką-Schnepf, podkreślając, że mimo napięć USA pozostają sojusznikiem, a amerykańskie wojska nadal stacjonują w Polsce.Zdaniem Kowala Polska w sprawach bezpieczeństwa działa dziś skutecznie i konsekwentnie. – Wydajemy 4,7 proc. PKB na obronność. Robimy dokładnie to, czego oczekiwali od nas Amerykanie – podkreślał. Jak dodał, w kluczowych kwestiach bezpieczeństwa istnieje szeroka zgoda polityczna, a linia rządu jest czytelna i wiarygodna także dla partnerów zagranicznych.Jednocześnie – jak zaznaczył – Polska musi równolegle „energetyzować Europę”, by kontynent realnie wziął odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo.Jak odstraszyć Putina?Pytany o realne zdolności odstraszania Rosji, Kowal wskazywał, że procesy zbrojeniowe bywają długie, ale nie zawsze. – Zależy, o czym mówimy. Są projekty, które uruchamiają się w ciągu roku czy dwóch lat – mówił, przywołując rozwój technologii dronowych i systemów opartych na sztucznej inteligencji.Jak zaznaczył, Polska nie jest w tej dziedzinie słaba i posiada własne kompetencje, choć nie wszystko może być ujawniane publicznie. Celem nie jest prowokowanie konfliktu, lecz wiarygodne pokazanie siły i zdolności obronnych.– Jeżeli pokażemy, że jesteśmy w stanie się obronić, to Rosji to wystarczy. To ją zatrzyma – przekonywał.Drugim kluczowym obszarem, na który zwracał uwagę Kowal, jest wojna informacyjna. – To nie „covid informacyjny”, tylko operacja mózgowa – mówił, opisując skalę rosyjskich działań dezinformacyjnych.Zwracał uwagę, że według badań w niektórych grupach społecznych nawet jedna czwarta respondentów powiela wprost rosyjską narrację. – To jest pole walki, które musimy wygrać – podkreślał, uzasadniając zwiększone finansowanie służb i ekspertów zajmujących się bezpieczeństwem informacyjnym.Kijów jako test prezydenturyW rozmowie pojawił się także wątek relacji z Ukrainą i zapowiadanego, lecz wciąż nieplanowanego spotkania prezydenta Karola Nawrockiego z Wołodymyrem Zełenskim. Prof. Kowal nie miał w tej sprawie wątpliwości: brak aktywności prezydenta na tym kierunku ocenił jako poważny problem.Jak mówił, dziś sprawy bezpieczeństwa Polski rozstrzygają się w trzech stolicach: w Brukseli, Waszyngtonie i Kijowie – lub w bezpośrednich relacjach z Ukrainą. – Prezydenta Nawrockiego nie ma nigdzie – stwierdził wprost, przypominając, że po głośnych zapowiedziach skończyło się jedynie na wizycie delegacji średniego szczebla w USA, co – jego zdaniem – jest niewystarczające wobec skali zagrożeń.Kowal podkreślał, że prezydent ma dziś wyjątkowo dobre zaplecze: rząd dostarcza mu twardych argumentów w postaci wydatków na obronność, realnej aktywności międzynarodowej i wiarygodnej polityki bezpieczeństwa. – On mógłby z tym robić cuda – mówił, dodając, że brak inicjatywy działa na szkodę samej prezydentury.Reputacja na Wschodzie, siła na ZachodzieZdaniem Kowala polski prezydent liczy się na Zachodzie tylko wtedy, gdy ma realną pozycję i reputację na Wschodzie. Przywoływał tu przykład Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego – wszystkich łączyła aktywność w relacjach z Ukrainą i regionem.– Jeżeli prezydent będzie unikał Kijowa, to za kilka lat zostanie wyizolowany – ostrzegał Kowal, wskazując, że polityczna sytuacja w USA może się zmienić, a przyszłe elity w Waszyngtonie mogą nie być zainteresowane relacjami z polskim prezydentem pozbawionym wschodniego zaplecza.W jego ocenie spory personalne, urazy czy kalkulacje wizerunkowe nie mogą przesłaniać interesu państwa. – Nawet jeśli się kogoś nie lubi, to dla Polski trzeba utrzymywać kontakt – mówił, podkreślając, że wizyta w Kijowie w czasie wojny ma nie tylko wymiar dyplomatyczny, ale też symboliczny.Wizyta jako sygnał dla MoskwyKowal zwracał uwagę, że obecność zachodnich przywódców w Kijowie zawsze była czytelnym sygnałem dla Kremla. – To demonstracja, że nie akceptujemy rosyjskich bombardowań – mówił, przypominając, że właśnie dlatego Rosja dąży do tego, by nikt tam nie przyjeżdżał.Jego zdaniem przywódcy Zachodu mają obowiązek wysyłać Putinowi jasny sygnał: wojna nie izoluje Ukrainy, a agresja nie przynosi politycznych efektów. – To także na tym polega „zachodniość” – podsumował.Czytaj też: Wjazd do USA jeszcze trudniejszy. Trump chce zaglądać w telefony