Spór graniczny. Ponownie nasila się konflikt graniczny między Tajlandią a Kambodżą. Siły zbrojne Tajlandii poinformowały we wtorek, że w starciach zginęło kolejnych dwóch żołnierzy z tego państwa, zaś władze kambodżańskie powiadomiły o śmierci siedmiu cywilów. Hun Sen, przewodniczący Senatu Kambodży, zapowiedział, że jego kraj podejmie zaciętą walkę. Do walk doszło po potyczce, w której w niedzielę wieczorem zginął jeden tajski żołnierz. Incydent nastąpił pomimo zawieszenia broni, które zakończyło pięciodniowe walki w lipcu. W ich wyniku zginęły dziesiątki cywilów i żołnierzy po obu stronach, zaś ponad 100 tysięcy cywilów zostało ewakuowanych.„Zginęło łącznie trzech żołnierzy – jeden 8 grudnia, a dwóch 9 grudnia” – przekazały w komunikacie siły zbrojne Tajlandii.W poniedziałek premier tego kraju Anutin Charnvirakul przekazał w wystąpieniu telewizyjnym, że operacje wojskowe będą kontynuowane, jeśli będzie to konieczne do zapewnienia bezpieczeństwa kraju i ochrony ludności.„Tajlandia nigdy nie pragnęła przemocy”„Tajlandia nigdy nie pragnęła przemocy. Chciałbym podkreślić, że Tajlandia nigdy nie zainicjowała walki ani inwazji, ale nigdy nie będzie tolerować naruszenia swojej suwerenności” – podkreślał Charnvirakul.W przemówieniu na konferencji prasowej tajski kontradmirał Surasant Kongsiri oświadczył, że marynarka wojenna wzmacnia swoją pozycję we wschodniej Tajlandii, w pobliżu granicy z Kambodżą. W poniedziałek lotnictwo tego kraju przeprowadziło naloty na – jak zapewniono „instalacje wojskowe”. Surasant zapowiedział, że operacja będzie kontynuowana „do momentu zakończenia ataków”.We wtorek władze Kambodży poinformowały z kolei, że w nowych starciach zginęło siedmiu cywilów, a 20 zostało rannych. Nie sprecyzowały jednak, czy liczba zabitych obejmuje cztery osoby, o których śmierci informowały w poniedziałek, czy też są to nowe ofiary.„Kambodża chce pokoju”Hun Sen, wpływowy przewodniczący Senatu Kambodży, a wcześniej długoletni premier tego kraju, który wciąż jest uważany za faktycznego przywódcę, oświadczył we wtorek na platformach społecznościowych, że jego kraj wstrzymywał się w poniedziałek z odpowiadaniem na ataki, ale teraz musi podejmować działania odwetowe. „Kambodża chce pokoju, ale Kambodża jest zmuszona do walki, aby bronić swojego terytorium” – przekonywał.Zawieszenie broni, które miało zakończyć lipcowe walki, zostało wynegocjowane przez Malezję i wprowadzone w życie pod naciskiem prezydenta USA Donalda Trumpa. Biały Dom groził wstrzymaniem przywilejów handlowych dla obu państw, jeśli się na nie nie zgodzą.Bardziej szczegółowe porozumienie podpisano w październiku. Zakładało między innymi usunięcie ciężkiej broni i sprzętu z granicy. Strony zobowiązały się także do powstrzymania się od rozpowszechniania fałszywych informacji, oskarżeń i szkodliwej retoryki, wdrożenia środków mających na celu przywrócenie wzajemnego zaufania i pełnych stosunków dyplomatycznych, a także skoordynowanie działań w celu usunięcia min lądowych.Wojna propagandowaNajwyraźniej strony nie kwapiły się z wdrożeniem zapisów porozumienia. Wkrótce po podpisaniu zawieszenia broni strony kontynuowały działania propagandowe, stawiając między innymi na dezinformację. Dochodziło też to utarczek na granicy.Phnom Penh zarzuca Bangkokowi przetrzymywanie 18 jeńców wziętych do niewoli po wejściu w życie zawieszenia broni. W drugą stronę padają oskarżenia o rozmieszczanie nowych min lądowych na spornych obszarach, których eksplozje miały ranić kilku tajskich wojskowych. Kambodża broni się, że miny te są pozostałością po kilkudziesięcioletniej wojnie domowej, która zakończyła się w 1999 roku.Kwestia min spowodowała, że Tajlandia na początku grudnia ogłosiła, że wstrzymuje na czas nieokreślony wdrażanie szczegółów zawieszenia broni do czasu, aż Kambodża przeprosi za obrażenia żołnierzy spowodowane wybuchami.Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres wyraził zaniepokojenie nowymi walkami, zwłaszcza użyciem nalotów i ciężkiej broni, i wezwał strony konfliktu do ponownego zobowiązania się do zawieszenia broni.Tajlandia i Kambodża walczą o Szmaragdowy TrójkątOd przeszło stu lat Tajlandia i Kambodża, połączone granicą o długości około 800 kilometrów, spierają się o tak zwany Szmaragdowy Trójkąt. Znajduje się ta, kilka starożytnych świątyń. W październiku 2008 roku i w lutym oraz na przełomie kwietnia i maja 2011 roku doszło do serii starć o pochodzącą z XI wieku świątynię Preah Vihear, wpisaną Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Do starć dochodziło także w kolejnych latach. Ostatnio w maju w starciu zginął kambodżański żołnierz.W 1954 roku świątynia została zajęta przez wojsko tajlandzkie, po wycofaniu się przez wojska francuskie z Kambodży. Po interwencji Kambodży w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości w Hadze, w 1962 Preah Vihear został przyznany Kambodży.Trybunał orzekł również 11 listopada 2013 roku, że Kambodża ma suwerenność nad sporną ziemią wokół świątyni Preah Vihear, a Tajlandia musi wycofać wszystkie swoje siły z tego obszaru. Bangkok nie zamierza się jednak podporządkowywać tej decyzji.Czytaj także: Trump pospieszył się z ogłaszaniem sukcesu. Armie wznowiły wymianę ognia