„Zginął jeden żołnierz”. Niespełna dwa miesiące po zawarciu wynegocjowanego przez prezydenta USA Donalda Trumpa porozumienia o zawieszeniu broni, na granicy Tajlandii i Kambodży wybuchły nowe starcia zbrojne. Rzecznik armii tajlandzkiej poinformował o śmierci co najmniej jednego żołnierza. Premier Tajlandii Anutin Charnvirakul oświadczył, że choć jego kraj jest przeciwko przemocy, to wojsko tajlandzkie jest gotowe do podjęcia niezbędnych działań w celu zapewnienia bezpieczeństwa i suwerenności kraju.Obie strony oskarżyły się nawzajem o przeprowadzenie nalotów wzdłuż spornej granicy po tygodniach narastającego napięcia i wcześniejszym zawieszeniu realizacji porozumienia o rozejmie – poinformował portal CNN.Rzecznik tajlandzkiej armii generał Winthai Suvaree powiedział, że naloty były wymierzone w kambodżańską infrastrukturę wojskową i były odwetem za wcześniejszy atak, w którym zginął tajlandzki żołnierz.– Celem były stanowiska w rejonie przełęczy Chong An Ma, ponieważ stamtąd użyto artylerii i moździerzy do ataku na naszą bazę Anupong, gdzie zginął jeden żołnierz – powiedział Suvaree.Nowe starcia na granicy Tajlandii i Kambodży. Wzajemne oskarżenia sąsiadówTajlandzka armia poinformowała w oświadczeniu, że Kambodża rozpoczęła ataki około godz. 3:00 nad ranem. Wojsko Kambodży miało przesunąć swe jednostki bojowe i przygotować elementy wsparcia ogniowego – działania, które mogły stanowić zagrożenie dla obszaru przygranicznego Tajlandii.Ministerstwo obrony Kambodży zaprzeczyło na platformie X tym zarzutom, nazywając je „fałszywymi informacjami”.„Kierując się duchem przestrzegania wszystkich wcześniejszych porozumień i pokojowego rozwiązywania konfliktów zgodnie z prawem międzynarodowym, Kambodża nie odpowiedziała w ogóle podczas obu ataków i nadal monitoruje sytuację z najwyższą czujnością i ostrożnością” – przekazał resort.Prezydent Trump nazwał podpisanie porozumienia z 26 października wydarzeniem historycznym dla obu państw Azji Południowo-Wschodniej, które od lat pozostają w sporze granicznym. Do zawarcia dokumentu doszło po pięciu dniach lipcowych walk na lądzie i w powietrzu, w których zginęły co najmniej 43 osoby, a około 300 tys. ludzi musiało opuścić swoje domy – przypomniała AFP.Czytaj też: Twarda gra z Maduro. Po co Trumpowi Wenezuela?