Młody, ale z szerokimi kontaktami. Funkcjonariusze CBŚP dopadli jednego z największych polskich narkobaronów młodego pokolenia – dowiedział się portal TVP.Info. To 37-letni Jeremi B., którego grupa przemyciła co najmniej 6,5 tony kokainy, trzy tony haszyszu i setki kilogramów marihuany. Przed piętnastoma laty miał zamordować członka swojej ekipy, który podkradał mu towar, a nade wszystko chciał odejść z grupy. Mimo młodego wieku Jeremi B. (nazywany „Duńczykiem”, bo takie miał obywatelstwo, mimo polskiego pochodzenia) od lat był jednym z największych polskich przemytników narkotyków. Ten 37-letni obecnie mężczyzna związał się przed laty z organizacją Wojciecha K., który rezydował w hiszpańskiej Marbelli. To były wspólnik osławionego międzynarodowego bossa Jeremiasza Barańskiego ps. Baranina, polskiego mafioso działającego w latach 90. w całej Europie oraz USA. Pod koniec lat 80. „Baranina” miał namówić K. oraz Andrzeja G. do przestępczej działalności. W latach 1990-91 wspólnicy mieli przemycić do Polski ponad 310 tys. litrów spirytusu Royal. Alkohol miał być produkowany w gorzelni kontrolowanej przez Barańskiego. K. i G. wraz z pięcioma celnikami zostali w 1992 r. oskarżeni o przemyt. „Baranina” nie stanął przed sądem, za sprawą zaświadczenia o leczeniu psychiatrycznym. W czasie procesów Andrzej G. i Wojciech K. nie kryli, że działali na polecenie Barańskiego. Obaj twierdzili, że boją się polskiego bossa z Wiednia. Mieli powody. W 1994 r. Andrzej G. został trzykrotnie postrzelony przez nieznanych sprawców. Rok później kolejny „nieznany sprawca” oblał kwasem prok. Wiolantynę Mataniak, która oskarżała w procesie ws. przemytu spirytusu. Wszystkie tropy wiodły do „Baraniny”. Jeremiasz Barański został w 2001 r. zatrzymany za zlecenie zabójstwa byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Mafioso powiesił się w celi wiedeńskiego aresztu w 2003 r. Jego „imperium” przejęli dawni wspólnicy bossa. W tym Wojciech K., który wtedy już jeździł po całej Europie i odgrywał ważną rolę w międzynarodowym narkobiznesie.Czytaj także: Przemycili „trawkę” w transporcie ryb. Pogrążył ich człowiek „Goryla”Narkobaron z Marbelli Wojciech K. uciekł z Polski przed wyrokiem w sprawie spirytusu „Baraniny”, ale złapano go w 1995 r. w Niemczech. Później przeniósł się do Hiszpanii, a dokładnie do Marbelli, uważanej za ulubione miejsce europejskich mafiosów. Miał tam swoją rezydencję. I centrum operacyjne. Mimo podeszłego wieku (rocznik 1942) miał od 2004 r. do 2016 r. kierować bardzo dobrze zorganizowaną grupą narkotykową z rozległymi kontaktami wśród najważniejszych organizacji kryminalnych na świecie. Kupował haszysz w Maroku i drogą morską przerzucał do Hiszpanii, która była dla gangu swoistym centrum logistycznym. Do Hiszpanii trafiały, także drogą morską, dostawy kokainy z Ameryki Południowej. Narkotyki przemycano później w dużych partiach – od kilkuset kilogramów do tony – do Belgii, Wielkiej Brytanii, Polski i Skandynawii. Współpracował także z polskimi gangami jak „Pruszków” oraz mafią rosyjską. W 2016 r. na tropie organizacji K. byli już śledczy z gorzowskiego CBŚP oraz Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim. W 2018 r. z ich szacunków wynikało, że grupa Wojciecha K. przemyciła co najmniej 20 ton haszyszu oraz około 1,5 tony kokainy o wartości 320 mln zł. Liczby te są jednak zaniżone, gdyż nie o wszystkich transportach wiedzieli „skruszeni” członkowie bandy, którzy współpracowali z organami ścigania. W 2017 r. Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim wydała za Wojciechem K. list gończy. Rok później został on namierzony przez funkcjonariuszy CBŚP w Czarnogórze, do której uciekł, gdy zaczęły się zatrzymania członków jego organizacji. Po ekstradycji Wojciech K. poszedł na współpracę i wsypał dziesiątki osób, które robiły z nim interesy lub należały do jego gangu. Dzięki temu odzyskał wolność i wrócił do swojej Marbelli. Tam niedługo potem zmarł na zawał serca. Wcześniej jego syn, aspirujący do pójścia w ślady ojca, został postrzelony w Marbelli, w ramach porachunków. Czytaj także: Kibole Legii przemycili tony narkotyków. Zaopatrywali gangi z całej Polski Duńczyk na swoim Związki z Wojciechem K. oraz jego synem były dla Jeremiego B. pasem transmisyjnym do najpoważniejszych operacji narkotykowych. Wiadomo, że Duńczyk polskiego pochodzenia działał już na terenie Hiszpanii. – Współpracował zarówno z producentami haszyszu z Maroka związanymi z Mocro Mafią, jak i kartelami z Kolumbii dostarczającymi kokainę. Narkotyki były przemycane do Europy drogą morską i często przez Hiszpanię lub porty w krajach Beneluksu trafiały na teren Unii Europejskiej, w tym do Niemiec, Holandii oraz do Skandynawii, gdzie (Jeremi B.) miał rozległe kontakty – mówi portalowi TVP.Info jeden ze śledczych. Jeremi B. miał opinię niebezpiecznego gangstera. Przekonał się o tym w 2010 r. niejaki Maciej S. – Oficjalnie wyjechał do Hiszpanii za pracą, ale z naszej wiedzy wynika, że współpracował z grupami nadzorowanymi przez Jeremiego B. Dotarły do nas informacje, że miał sobie przywłaszczać część towaru, aby dorobić na boku. Ponoć szykował się też do odbicia od grup Duńczyka i przejść na „legal”, ale nie zdążył, bo kompani się o tym dowiedzieli i go zabili – wyjaśnia inny ze śledczych. Śledczy z CBŚP i gorzowskiej prokuratury okręgowej ustalili, że od 2010 r. Jeremi B. kierował strukturą przestępczą o globalnym zasięgu, operującą na terenie Unii Europejskiej, Maroka, Kolumbii i Stanów Zjednoczonych. – Grupa zajmowała się przemytem znacznych ilości narkotyków, w tym ponad trzech ton haszyszu, 6,5 tony kokainy oraz 350 kilogramów marihuany. Śledczy ustalili również, że podejrzany miał brać udział w zabójstwie obywatela RP, do którego doszło w 2010 roku na terenie Hiszpanii – mówi portalowi TVP.Info kom. Krzysztof Wrześniowski, rzecznik prasowy CBŚP Czytaj także: Kokaina dla „Pruszkowa” i tajemnicze zniknięcie dwojga osóbNamierzony i deportowany Ustalenia śledczych pozwoliły przed kilku laty wydać za „Duńczykiem” listy gończe oraz Europejskie Nakazy Aresztowania. Jako że w Europie grunt mu się palił pod nogami, Jeremi B. uciekł do Stanów Zjednoczonych. Gdy dowiedziały się o tym służby, w 2023 r. za zbiegiem została wydana tzw. Czerwona Nota Interpolu, stosowaną wobec najgroźniejszych przestępców. W polowaniu na „Duńczyka” funkcjonariuszy CBŚP wspierał Europol oraz duńska policja i hiszpańska Guardia Civil. Zakulisowe rozgrywki doprowadziły do tego, że w październiku 2025 r. amerykańskie służby zdecydowały o wydaleniu zbiega do kraju ojczystego. 37-latek wylądował na lotnisku w Kopenhadze, gdzie czekali na niego już stróże prawa. W ręce funkcjonariuszy wpadły m.in. zapiski Jeremiego B., dotyczące prawdopodobnie jego przestępczej działalności, ponieważ pojawiają się w nich osoby z polskiego śledztwa. – Obecnie podejrzany mężczyzna przebywa w duńskim areszcie, gdzie oczekuje na procedurę ekstradycyjną. W przypadku pozytywnego rozstrzygnięcia zostanie przekazany polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, by odpowiedzieć m.in. za udział w międzynarodowym obrocie narkotykami oraz zabójstwo – dodaje kom. Wrześniowski. Czytaj także: Sąd zdecydował w sprawie aresztu dla „Słowika” i jego kompanów