Coraz więcej regionów zalega z wypłatami. Do niedawna rodzina rosyjskiego żołnierza, który zginął na froncie ukraińskim dostawała „na osłodę” prawdziwą fortunę – kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Ale złote czasy się kończą. W państwowej kasie brakuje pieniędzy i coraz więcej regionów zawiesza wypłatę odszkodowań. Nie jest tajemnicą, że ogromna część Rosjan na froncie, to tzw. żołnierze kontraktowi, którzy na wojnę poszli dla pieniędzy. Na początku obiecywano im nawet 2-3 tysiące dolarów za miesiąc służby. Dla ubogich rodzin, szczególnie na Dalekim Wschodzie, to prawdziwy majątek. Szybko okazało się jednak, że wypłaty będą mniejsze, a ostatnio jest z nimi w ogóle kłopot. Podobnie jest z odszkodowaniami, jakie rodziny mają otrzymywać w przypadku śmierci żołnierza. Gigantyczne kwoty działają na wyobraźnięRekompensaty za życie miały być gigantyczne. W marcu 2022 roku Władimir Putin poinformował, że rodziny żołnierzy poległych na Ukrainie otrzymają równowartość około 80 tys. dolarów odszkodowania z federalnego ubezpieczenia, a ranni żołnierze zostaną „wynagrodzeni” sumą około 30 tys. dolarów. Teraz sumy te są już nierealne. Państwo zalega z odszkodowaniami i niebawem być może w ogóle nie będzie na nie pieniędzy. Coraz więcej regionów rezygnuje z lokalnych premii, jakie wypłacano „frontowcom”.Zobacz także: Ukraiński front to śmiertelne połączenie starej i nowej wojnyOgromne kwoty działały na wyobraźnię. Jeszcze w ubiegłym roku za samo podpisanie kontraktu płacono równowartość od 32 000 do 90 000 złotych (w zależności od regionu). Żołnierze kontraktowi mogli też zarobić w rosyjskiej armii co najmniej 210 tys. rubli (9,5 tys. złotych), co jest ponad dwukrotnością średniej miesięcznej pensji. Wiele wskazuje jednak na to, że te „złote czasy” odchodzą do przeszłości.Chakasja i Kraj Zabajkalski odmawiają „premii pogrzebowych”Rosyjski oddział Radia Wolna Europa poinformował, że kilka regionów Rosji zawiesiło wypłaty świadczeń dla rodzin poległych w wojnie z Ukrainą. W przypadku śmierci żołnierza rodzina otrzymywała tzw. wypłatę prezydencką – ostatnio było to 5 mln rubli (ok. 63 tys. dolarów). Bliscy zmarłego mogli też liczyć na dodatkowe wsparcie od władz lokalnych. Na przykład w Moskwie, obwodzie nowosybirskim czy tiumeńskim było to 3 mln rubli (ok. 38 tys. dolarów). W Tatarstanie – 2 mln rubli.Opłaty zawiesiły już władze Chakasji – jak podało Radio Wolna Europa – poinformowała o tym liderka Frontu Ludowego w Chakasji, Ksenia Buganowa. Wcześniej na podobny krok zdecydowano się w Kraju Zabajkalskim. Zobacz także: Tortury i egzekucje w armii Putina. Raport ujawnia makabryczne szczegółyInnym sposobem unikania wypłat obiecanych „premii pogrzebowych” przez państwo jest „zapominanie” o osobach zaginionych w akcji. Według rosyjskich przepisów, dopóki żołnierz pozostaje „zaginiony”, odszkodowanie nie przysługuje. Rodziny mogą – na drodze prawnej – ubiegać się o zdjęcie z żołnierza statusu „zaginionego w akcji” (co umożliwia ubieganie się o odszkodowanie), ale w najlepszym przypadku procedury takie zajmują ok. 9 miesięcy.Szajki nie zarobią już na frontowcach Wstrzymywanie opłat może przynieść rosyjskiej administracji nieoczekiwanie rozwiązanie jeszcze jednego poważnego problemu – fikcyjnych małżeństw „frontowców” w celu wyłudzenia państwowych pieniędzy. Kawalerów mających iść na front często namawiano, aby w trybie pilnym zawierali oficjalne związki, a po ich śmierci odszkodowanie przejmowała „małżonka” – kobieta, która nawet dobrze nie znała żołnierza.Zobacz także: Astronomiczne straty Rosjan. Media ujawniają, co reżim próbuje ukryćUkraiński portal Obozrevatel opisał nawet przypadek kobiety z obwodu chanty-mansyjskiego nazywanej przez rosyjskich śledczych „czarną wdową”. Wraz ze wspólnikami wykorzystywała ona policyjne bazy danych do namierzania samotnych mężczyzn z kryminalną przeszłością lub uzależnieniami. Szajka namawiała ich do zawierania fikcyjnych małżeństw i podpisywania umów, a następnie przejmowała ich świadczenia pośmiertne liczone w dziesiątkach tysięcy dolarów.