Europejskie puchary. Piłkarze Rakowa Częstochowa nie przejęli się zapowiedzią trenera Marka Papszuna o jego rychłych przenosinach do Legii i w spotkaniu Ligi Konferencji rozgromili Rapid Wiedeń 4:1. Lech w Poznaniu pokonał FC Lausanne-Sports 2:0. W czwartej kolejce Ligi Konferencji Raków wyszedł na boisko w Sosnowcu w roli zespołu niepokonanego, ale w tabeli nie wyglądało to zbyt okazale. Zespół z Częstochowy miał na koncie tylko jedno zwycięstwo i dwa remisy, co dawało mu zaledwie 12. miejsce w zestawieniu.Piłkarze Marka Papszuna od pierwszej minuty spotkania z Rapidem wzięli się ostro do pracy, by poprawić swą sytuację w pucharowej tabeli. Pierwsze powody do radości mieli po niespełna pół godzinie – objęli prowadzenie po golu z rzutu karnego Norwega Jonatana Brunesa w 27. minucie.Wynik meczy 13 minut później podwyższył Lamine Diaby-Fadiga strzałem z pola karnego w lewy róg bramki bronionej przez Paula Gartlera. Piłkę dogrywał Brunes, który z pewnością był jedną z głównych postaci w zespole Rakowa w pierwszej połowie.Być może Norweg zostałby nawet bohaterem całego meczu, ale w drugiej połowie przyćmił go Lamine Diaby-Fadiga, który dał prawdziwy show dokładając do swego dorobku z pierwszej połowy kolejne dwie bramki – w 51. i 53. minucie. Raków prowadził już w tym momencie 4:0 i raczej mógł być pewny, że nie przegra z najsłabszą drużyną w tabeli. Pomimo pogromu Rapid nie zamierzał się poddawać. Rozmiary porażki w 75. minucie zmniejszył strzałem z bliskiej odległości Janis Antiste. Bramkarz Rakowa nie miał szans.Kolejorz lepszy od FC LausanneZ o wiele gorszej pozycji niż Raków swe czwarte spotkanie w Lidze Konferencji zaczynał Lech. Kolejorz dotychczas odniósł tylko jedno zwycięstwo (4:1 z Rapidem) i w tabeli zajmował odległe 23. miejsce. Pierwsza połowa meczu z Lausanne wskazywała, że o kolejne punkty będzie bardzo trudno. Rywal z siedmioma punktami zajmował 5. miejsce w 36-zespołowej tabeli i choć w pierwszych 45 minutach bramki w Poznaniu nie padły, to szwajcarska ekipa wciąż pokazywała, że ma ochotę na kolejne punkty.Zobacz także: Trener Rakowa zaszokował słowami o Legii. „Chcę być jej szkoleniowcem”Nastroje w Poznaniu poprawiły się dopiero po ponad godzinie. Zadbał o to Taofeek Ismaheel. Piłkarz Kolejorza wykorzystał podanie Filipa Jagiełły i pokonał bramkarza rywali strzałem w lewy dolny róg bramki. Końcówka była nerwowa, ale szczęśliwa dla Lecha. Rywala dobił w 96. minucie silnym strzałem Yannick Agnero i Kolejorz mógł cieszyć się ze zwycięstwa 2:0.