Efekt prób jądrowych. Wraz z rosnącym poziomem wody w oceanie rosną obawy skażenia radioaktywnego na Wyspach Marshalla. Władze kraju, w którym Stany Zjednoczone przeprowadziły kilkadziesiąt prób jądrowych, zaapelowały do państwa będących największymi emitentami dwutlenku węgla o większe zaangażowanie w walkę ze zmianami klimatycznymi. Wyspy Marshalla to niewielkie państwo na Pacyfiku, składające się z 29 atoli i ponad tysiąca wysp i zamieszkałe przez niecałe 40 tysięcy osób. Jest niezależne, ale stowarzyszone ze Stanami Zjednoczonymi, które zajęły archipelag pod koniec II wojny światowej.Kraj należy do państw najbardziej narażonych na wzrost poziomu mórz na świecie. Naukowcy alarmują, że do roku 2100 poziom mórz może wzrosnąć o około 2 metry, co spowoduje dłuższe okresy powodzi i przyspieszy erozję, która i tak już zmienia linię brzegową.W Majuro, stolicy kraju, skutki podnoszenia się poziomu wód są widoczne każdego dnia. Główna droga na zachód od lotniska biegnie wąskim pasem lądu, otoczonym z obu stron oceanem – podczas przypływu zwęża się ona do około 15 metrów.Ocean zatapia Wyspy MarshallaRegularnie też woda morska przesiąka przez wały nabrzeżne i zalewa chodniki. Lata erozji spowodowały zniszczenie plaż, które kiedyś służyły jako naturalne strefy buforowe, odsłonięte zostały korzenie dużych drzew, co dodatkowo osłabiło linię brzegową domów.Agencja Kyodo zwróciła uwagę, że utrata ziemi zaburzyła również zwyczaje kulturowe mieszkańców Wysp Marshalla. Rodziny tradycyjnie chowały swoich bliskich w pobliżu morza, co odzwierciedlało więź z oceanem. W ostatnich dziesięcioleciach groby są stale zatapiane, wobec czego zaczęto grzebać bliskich w głębi lądu.Szczególnym zagrożeniem dla kraju jest spuścizna zimnej wojny. Archipelag był miejscem szeroko zakrojonych prób jądrowych przeprowadzonych przez Stany Zjednoczone. W latach 1946-1958 przeprowadzono na atolach Bikini i Enewetak 67 eksplozji nuklearnych, co doprowadziło do rozległego skażenia.Skażona gleba i odpady radioaktywnePod koniec lat 70. i na początku lat 80. ubiegłego wieku zebrano około 100 tys. metrów sześciennych skażonej gleby i 6 tysięcy metrów sześciennych radioaktywnych odpadów z byłych poligonów nuklearnych i umieszczono je w nieuszczelnionym kraterze na wyspie Runit. Strefę przykryto betonową kopułą (Runit Dome) złożoną z 357 paneli.Amerykański Departament Energii przekonywał w ubiegłym roku, że nawet w obliczu zmian klimatycznych – w tym hipotetycznego zawalenia się kopuły w 2090 roku – poziom promieniowania pozostanie niski i nie będzie miał wpływu na zdrowie ludzi. Mieszkańców to nie przekonuje. Lokalne władze alarmują, że w efekcie podnoszącego się poziomu mórz, woda stale wdziera się do konstrukcji.Podczas szczytu klimatycznego COP30 w Brazylii Wyspy Marshalla podniosły kwestię nuklearnego dziedzictwa w szerszym kontekście sprawiedliwości klimatycznej. USA nie wzięły udziału w szczycie, choć są drugim po Chinach największym emitentem gazów cieplarnianych na świecie.Czytaj także: Tak Iran walczy z suszą. Chemiczne wywoływanie deszczu