Co najmniej 36 osób nie żyje. Co najmniej 36 osób zginęło w pożarze kompleksu mieszkaniowego w Hongkongu. 29 osób zostało hospitalizowanych, a los prawie 300 nie jest znany. Część z nich może być uwięziona w płonących budynkach. Wielu poszkodowanych jest w stanie krytycznym. Lokalna policja zatrzymała w tej sprawie trzy osoby pod zarzutem zabójstwa. Pożar wybuchł przed godz. 15 czasu lokalnego (godz. 8 w Polsce). Ogień z nieustalonych dotąd przyczyn pojawił się w jednym z bloków – Wang Cheong House – i błyskawicznie rozprzestrzenił się po łatwopalnych bambusowych rusztowaniach, które oplatały osiem ponad 30-piętrowych budynków. Osiedle Wang Fuk Court, zamieszkane przez blisko 4,7 tys. osób, przechodziło generalny remont.Płomienie, podsycane wiatrem, ogarniały kolejne piętra i budynki. Po trzech godzinach walki z żywiołem służby ogłosiły piąty, najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. Sama akcja ratownicza jest niezwykle utrudniona: z budynków spadają odłamki spalonych elementów, dochodzą odgłosy eksplozji z mieszkań. Strumienie wody z wozów strażackich nie dosięgały najwyższych kondygnacji.Ogromne kłęby ciemnego dymu unosiły się wysoko nad kompleksem składającym się z ośmiu bloków. Wśród ofiar śmiertelnych jest 37-letni strażak, który stracił kontakt z zespołem podczas akcji na parterze i został znaleziony z ciężkimi poparzeniami. Jak poinformował szef administracji Hongkongu John Lee wśród 29 hospitalizowanych osób siedem jest w stanie krytycznym, a z 279 dotychczas nie nawiązano kontaktu.Czytaj także: Wyzwanie na TikToku i o włos od tragedii. Nastolatkowie podpalili wieżowiec