USA wzmacniają siły na Morzu Karaibskim i Pacyfiku. Od wielu miesięcy przybywa okrętów wojennych, samolotów bojowych i sił specjalnych USA w rejonie Morza Karaibskiego oraz pobliskich wód Oceanu Spokojnego. Amerykanie tłumaczą to operacją przeciwko przemytowi narkotyków „Włócznia Południa”, jednak nie wszyscy są przekonani, że to jedyny powód. W ocenie hiszpańskiej agencji prasowej EFE tak duża dyslokacja sił Waszyngtonu może stanowić część przygotowań do ewentualnego amerykańskiego ataku na Wenezuelę.Od sierpnia tego roku Morze Karaibskie i wschodnia część Pacyfiku zmieniły się w rejon ekspansji wojskowej Stanów Zjednoczonych, które wysłały na te wody niszczyciele uzbrojone w pociski sterowane, okręty podwodne z napędem atomowym, samoloty F-35, śmigłowce, amfibie, drony oraz statki z oddziałami wojska – przypomniała EFE.Wszystkie te siły, według komunikatów Waszyngtonu, mają służyć do walki z przemytnikami narkotyków, a flota patrolująca Morze Karaibskie to m.in. niszczyciele klasy Arleigh Burke, amfibie z oddziałami desantowymi i drony typu MQ-9 – czytamy w depeszy hiszpańskiej agencji.USA wzmacniają siły na Morzu Karaibskim i PacyfikuWedług cytowanego przez EFE Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), planowana liczebność oddziałów amerykańskich we wspomnianym regionie może wynieść „dziesiątki tysięcy ludzi”, co sprawiłoby, że zakres operacji wojskowych będzie się rozszerzał – „z udziałem największej liczby osób walczących pod amerykańską flagą od czasu, gdy (siły USA) operowały na Bliskim Wschodzie”.Od sierpnia do października tego roku liczba okrętów wojennych i amfibii oraz lotniskowców pod banderą USA uległa niemal podwojeniu. W tym samym czasie w Portoryko wylądowało 10 tys. amerykańskich żołnierzy piechoty morskiej.Ocenia się również – zaznaczyła EFE – że 170 pocisków typu Tomahawk jest gotowych do użycia i znajduje się na pokładach amerykańskich okrętów nawodnych, wysłanych do regionu Karaibów.Stany Zjednoczone przekonują, że chodzi o „zwalczanie handlu narkotykami”. Jest jedno „ale”Administracja prezydenta Donalda Trumpa nieustannie utrzymuje, że ten potencjał wojskowy służy „zwalczaniu handlu narkotykami”. Jednocześnie Waszyngton sugeruje, że wojska na Karaibach „mogą posłużyć do większych operacji, włączając w to prawdopodobne wywarcie presji militarnej na rząd prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro”.Pentagon przyznał już, iż przedstawił prezydentowi Trumpowi „różne opcje, w tym atak na umocnienia i obiekty wojskowe Wenezueli” – przypomniała EFE.CZYTAJ TAKŻE: Rakiety Oriesznik dla Wenezueli? Kreml chce zbroić sojusznika do starcia z USA