Ocena tygodnia. Jarosław Kaczyński stwierdził, że to, co działo się w Sejmie, to „czysta komuna”, a Sejm jest „komunistyczny”. Dość ciekawy komentarz ze strony lidera partii, w której również nie brakuje (i nie brakowało) osób bardzo mocno kojarzonych ze słusznie minionym systemem, jak choćby Stanisław Piotrowicz, dziś sędzia Trybunału Konstytucyjnego – pisze Karolina Opolska w najnowszym felietonie dla TVP.Info. Włodzimierz Czarzasty został nowym marszałkiem Sejmu. Zgodnie z umową koalicyjną w połowie kadencji doszło do rotacji na tym stanowisku. I choć jeszcze przed głosowaniem sam Czarzasty nie był pewien, czy wszystko pójdzie gładko, ostatecznie okazało się, że za jego wyborem zagłosowała cała koalicja rządząca, poza trójką posłów. Sławomir Ćwik z Polski2050 i Michał Kołodziejczak z Koalicji Obywatelskiej wstrzymali się od głosu, a Agnieszka Buczyńska z Polski2050 zagłosowała przeciw. Przeciw było też całe Prawo i Sprawiedliwość, a na sali obrad regularnie rozlegały się okrzyki „precz z komuną”.Sam Jarosław Kaczyński stwierdził, że to, co działo się w Sejmie, to „czysta komuna”, a Sejm jest „komunistyczny”. Dość ciekawy komentarz ze strony lidera partii, w której również nie brakuje (i nie brakowało) osób bardzo mocno kojarzonych ze słusznie minionym systemem, jak choćby Stanisław Piotrowicz, dziś sędzia Trybunału Konstytucyjnego.Pierwsza decyzja, jaką podjął marszałek Włodzimierz Czarzasty, to zarządzenie o zakazie sprzedaży napojów alkoholowych w budynkach i na terenie pozostającym w zarządzie Kancelarii Sejmu. I tu, co ciekawe, nagle pojawia się nowa, niespodziewana demokratyczna koalicja, która łączy niektórych przedstawicieli wszystkich partii zasiadających w Sejmie. Bo oto jednoczą się oni w przekonaniu, że wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu jest błędem. Jak argumentują, sprawa dotyczy właściwie tylko restauracji w hotelu poselskim, a choć rzeczywiście zdarzały się przypadki, w których posłowie i posłanki pojawiali się w Sejmie w stanie wskazującym na spożycie alkoholu, to, jak przekonują, były to incydenty jednostkowe, które przecież bywają wszędzie.Pada też argument, że w każdej przyhotelowej restauracji można do kolacji zamówić lampkę wina czy inny trunek, więc nie ma powodu robić z hotelu poselskiego wyjątku. Moim zdaniem jednak hotel poselski nie jest jak każdy inny. To przestrzeń służąca posłom do tego, by mieli gdzie nocować, gdy przyjeżdżają do pracy w Sejmie. A zakaz może pozwolić nam uniknąć żenujących sytuacji, których w przeszłości było znacznie więcej, niż parlamentarzyści mieliby ochotę dziś przyznać.Czytaj też: Piekarska: Gdybym się nie zbadała, może byśmy dzisiaj nie rozmawiałyPoznaliśmy nowy skład Kancelarii Sejmu. Jej szefem został Marek Siwiec, dyrektorem gabinetu Bartosz Machalica, a zastępcami Dariusz Salomończyk i Jerzy Woźniak. Najwięcej emocji wzbudziło oczywiście nazwisko Marka Siwca, wieloletniego polityka lewicy, bliskiego współpracownika Aleksandra Kwaśniewskiego, byłego szefa BBN, który przez ostatnie lata pozostawał poza polityką. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości natychmiast odkurzyli historię z 1997 roku, gdy Siwiec, wysiadając z prezydenckiego helikoptera podczas wizyty w Kaliszu, ucałował ziemię. Gest uznano wówczas za drwinę z Jana Pawła II, sprawa trafiła do sądu, a Kwaśniewski obawiał się, że może to wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich. Ostatecznie nie wpłynęło, wybory wygrał. Zastanawiam się jednak, czy dzisiejszy 16-latek, który w 2027 roku po raz pierwszy pójdzie zagłosować, będzie w ogóle wiedział, o co w tej trzydziestoletniej historii chodzi. A to przecież o tego młodego wyborcę dziś toczy się polityczny bój.W ubiegły weekend doszło do poważnych aktów dywersji na polskiej kolei. Dziś wiemy już, że dopuścili się ich obywatele Ukrainy od lat współpracujący z Rosją. Sprawcy tuż po zdarzeniu opuścili Polskę przez przejście graniczne w Terespolu. Eksperci podkreślają, że tym razem mogło dojść do tragedii i ofiar śmiertelnych.Być może wykazałam się naiwnością, ale tak jak we wrześniu, gdy rosyjskie drony wleciały w przestrzeń powietrzną Polski, również teraz spodziewałam się, że klasa polityczna spróbuje mówić jednym głosem. Myliłam się. Sprawa błyskawicznie stała się amunicją w wewnętrznych sporach: Prawo i Sprawiedliwość zarzuca koalicji rządzącej chaos komunikacyjny, opieszałość i brak troski o bezpieczeństwo. A jednak mam wrażenie, że w takich sytuacjach społeczne oczekiwanie jest jedno: porozumienie ponad podziałami.Czytaj też: Pierwsze orędzie nowego marszałka. „Przed nami dobre lata”Jarosław Kaczyński podczas spotkania w Kwidzynie, inaugurującego cykl „Czas Polski, Program Polaków”, dość niespodziewanie wrócił do sprawy śmierci Andrzeja Leppera. W dłuższej wypowiedzi, w której odnosił się do krytyki ze strony Sławomira Mentzena, prezes PiS stwierdził, że Lepper „został zamordowany przez ludzi ze swoich środowisk, dlatego że chciał powiedzieć prawdę o tym, jak to było przy końcu naszej władzy, po prostu jakby chciał przejść na drugą stronę”.Na słowa Kaczyńskiego zareagował syn zmarłego, Tomasz Lepper, który w rozmowie z „Faktem” skwitował: „Kaczyński głupoty gada. Już powinien odejść na emeryturę, a nie takie farmazony wygadywać”.Przypomnijmy: Andrzej Lepper odebrał sobie życie w 2011 roku. A Prawo i Sprawiedliwość przez osiem lat u władzy mogło spokojnie wrócić do sprawy, jeśli – jak sugeruje prezes – istniały jakiekolwiek przesłanki, by kwestionować oficjalne ustalenia. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek powiedział w Polsat News, że jeśli ktoś publicznie głosi takie tezy, to mając informacje o możliwym przestępstwie, powinien zawiadomić właściwe organy i zapowiedział, że rozważy przesłuchanie prezesa PiS.Politycy PiS, których o tę wypowiedź pytałam w studiu TVP Info, nie potrafili klarownie wyjaśnić, dlaczego po tylu latach Kaczyński podważa oficjalną wersję wydarzeń. Zapewniali jedynie, że prezes nie rzuca słów na wiatr. Ale czemu zatem nic nie zrobiono? Odpowiedzi brak. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że to wypowiedź na użytek polityczny, choć niełatwo wskazać, na czym dokładnie miałby polegać potencjalny zysk.Zbigniew Ziobro wciąż pozostaje poza Polską, choć prokuratura chce postawić mu zarzuty związane z Funduszem Sprawiedliwości, w tym kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. W ubiegłym tygodniu Sejm uchylił immunitet i wyraził zgodę na zatrzymanie oraz tymczasowe aresztowanie byłego ministra sprawiedliwości, a Prokuratura Krajowa skierowała już stosowny wniosek do sądu. We wtorek minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował na platformie X, że na wniosek prokuratury unieważnił paszport dyplomatyczny Ziobry, dokument przeznaczony dla osób oficjalnie reprezentujących państwo za granicą. Wcześniej podobny los spotkał Marcina Romanowskiego, który na Węgrzech zdążył już zadomowić się na dobre.To jednak nie wszystko: prokuratura zastosowała wobec Ziobry również zabezpieczenie majątkowe. Sam zainteresowany napisał na X, że to „kolejny akt zemsty” za śledztwa dotyczące rzekomej „wielkiej korupcji ludzi Tuska, Nowaka, Giertycha, Grodzkiego, Gawłowskiego i Karpińskiego”. Jak potoczą się dalsze losy byłego ministra? Nie wygląda na to, żeby szykował się do powrotu do Polski. Ale i Węgry mogą okazać się nie aż tak bezpieczną przystanią, bo po wyborach w 2026 roku władza Viktora Orbána może się zakończyć.Czytaj też: Prezydent blokuje nominacje dla sędziów. „Uzurpuje sobie prawo”