Rozmowa TVP.Info. Posłanka KO Katarzyna Piekarska przyznała dziś w mediach społecznościowych, że jutro czeka ją operacja usunięcia piersi. W rozmowie z portalem TVP.Info mówi o swojej chorobie, która ponownie zaatakowała po trzech latach spokoju. – Gdybym się wtedy nie zbadała, to może byśmy dzisiaj nie rozmawiały. Nie spodziewałam się, że nowotwór zaatakuje po raz drugi – wyznaje Piekarska. – To jest operacja ratująca życia. Obawy zawszę są. Dotykam się i myślę, kurczę, jak to będzie bez. Ale przecież kobiecość jest w głowie! – dodaje. Kamila Wronowska: Dzisiaj napisała pani w mediach społecznościowych, że jutro ma pani operację wycięcia piersi w związku z nawrotem choroby nowotworowej. Wahała się pani? Dla niektórych kobiet taka operacja to najczarniejszy scenariusz.Katarzyna Piekarska: Nie wahałam się. To jest operacja ratująca życia. Ale nie spodziewałam się, że nowotwór zaatakuje po raz drugi, bo ja ostatnią walkę z nowotworem przeszłam zwycięsko niecałe trzy lata temu. Śmieję się, że nowotwór polubił moje piersi.Dobry humor pozostał.Bo po raz drugi już mogę przestąpić do leczenia na wczesnym stadium tej choroby. A to dlatego, że badam się profilaktycznie – robiąc mammografię, USG, a potem biopsję. Przerażające jest to, że bardzo wiele Polek umiera, bo się nie bada. Wypadamy naprawdę kiepsko na tle europejskich kobiet. Dlatego wszystkie namawiam do tego, żeby nie przekładać badań profilaktycznych. Zwłaszcza, że jest się gdzie zbadać i zrobić to szybko. Więc kiedy widzimy w naszym mieście lub gminie mammobus czy cytobus, to idźmy tam. Pani badała się raz w roku. Ale nawet pani zdarzyło się zapomnieć i na mammografię poszła pani po dwóch latach. I okazało się, że jest guz.To prawda. Raz się nie zbadałam. I jak później wykryto u mnie guza, był on już trochę większy, na granicy. Gdybym się wtedy nie zbadała, to może byśmy dzisiaj nie rozmawiały. Jestem osobą obciążoną genetycznie. Moja mama, jak i jej dwie siostry zmarły na nowotwór – mama i jedna siostra na raka płuc, druga na raka piersi. Zgłosiły się na badania, ale za późno. Dlatego co roku się badam, robię USG piersi, cytologię, badam też płuca. Do dzisiaj w jakimś sensie nie mogę sobie wybaczyć, że nie zmusiłam mojej mamy bardziej stanowczo do tego, żeby poszła i się bardzo dokładnie przebadała. Teraz badam się już systematycznie jako pacjentka onkologiczna, co pół roku. Bo normalnie wystarczy mammografię zrobić co dwa lata. I absolutnie trzeba to zrobić! Październik był miesiącem dedykowanym nowotworowi piersi i profilaktyce raka piersi. Mamy teraz listopad, miesiąc, w którym solidaryzuje się z mężczyznami, którzy chorują na raka prostaty albo na raka jąder. Niestety z panami jest jeszcze gorzej niż z kobietami. Bo panowie nie lubią się badać. A to naprawdę jest rzeczą kluczową. I to niestety nawet u młodych mężczyzn w wieku 15-17 lat. Choć im wydaje się, że to najlepszy czas, by podbijać świat i żyć pełnią życia, coraz częściej się okazuje, że nawet w tak młodym wieku można zachorować.Ostatnio Marek Migalski publicznie przyznał, że ma raka jelita grubego. Został wykryty podczas badania profilaktycznego. Bardzo się cieszę, że głośno o tym mówi. Może dzięki temu kilka osób pójdzie i się zbada. I nawet, jeśli badanie jelita nie należy do najprzyjemniejszych, nasze zdrowie jest tego warte. My w porównaniu nawet z naszymi sąsiadami: Czechami, Słowakami, z krajami skandynawskimi, wypadamy dużo gorzej. Codziennie 15 Polek umiera na nowotwór piersi, część z nich na pewno mogłaby żyć, gdyby poszła w odpowiednim czasie do lekarza i poprzez profilaktykę złapała ten nowotwór na wczesnym etapie. W tym przypadku od nas zależy jakość naszego życia i jego długość. Fatalne statystyki biorą się stąd, że Polacy się nie badają i nie wiedzą, że powinni się leczyć.Jutro operacja. Co by pani powiedziała tym wszystkim kobietom, dla których piersi są takim synonimem kobiecości i nie wyobrażają sobie życie po ich wycięciu?To jest na pewno problem. I nie powiem, że dla mnie nie jest. Rozumiem takie kobiety, ich wahanie, wątpliwości. Ale przecież wybór jest w sumie prosty: życie jest po prostu znacznie ważniejsze niż pierś. Skoro jedna z najpiękniejszych kobiet na świecie – Angelina Jolie – która też przyznała to publicznie, że zdecydowała się na zrobienie obustronnej mastektomii, właśnie dlatego, żeby nie zachorować, żeby móc jak najdłużej być ze swoją rodziną, to pokazuje między czym wybieramy. Ja też się boję, też wciąż się dotykam i myślę: „kurczę, jak to będzie bez…”. Ale będzie! Poza tym na NFZ jest możliwa rekonstrukcja piersi.Lekarze sami o tym informują pacjentkę? Czy też kobieta sama musi szukać i pytać o rekonstrukcję?Trzeba przyznać, że w Polsce mamy onkologię naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Sprzęt, procedury, leczenie onkologiczne. I już na poziomie poradni onkologicznej można się dowiedzieć, jak to wygląda, jak to się robi taką rekonstrukcję. Że można np. od razu podczas jednej operacji – wycięcia piersi – zrobić rekonstrukcję. Oczywiście wszystko zależy od wskazań zdrowotnych. Bo można też rozdzielić to na dwie operacje, jak jest w moim przypadku. To, co chcę powiedzieć kobietom, które zastanawiają się, jak to będzie po operacji: że kobiecość i kim jesteśmy mamy w głowie, a nie w piersiach. Zaś medyczne możliwości są dziś naprawdę ogromne.Oprócz onkologów rozmawiała pani z kimś bliskim, jak to z autopsji wygląda?Nie ma ludzi odważnych, kiedy wiedzą, że mają raka. Jak się słyszy diagnozę pierwszy raz, to jest w ogóle trzęsienie ziemi. Za drugim razem, kiedy jest wznowa choroby, jest trochę inaczej. Choć też pojawiają się pytania, że jak to, przecież się badałam, pojawiają się kolejne wątpliwości. Mam kuzynkę, która jest po obustronnej mastektomii. I jest też po rekonstrukcji. I mówi mi: „słuchaj, ja pływam, jeżdżę po całym świecie, robię to, co lubię, żyję”. Więc myślę pozytywnie, choć obawy zawszę są.Są też różne mity.Tak, ale są też fakenewsy. W sieci można znaleźć wpisy zniechęcające do mammografii. Ludzie piszą np., że jak to urządzenie do mammografii przy badaniu zgniata trochę pierś, to powoduje to raka. Lub że promieniowanie z mammografu go powoduje. A inni w to wierzą. Zadzwoniła nawet do mnie znajoma i powiedziała, że boi zrobić się mammografii, bo może przez to zachorować. To jest przerażające. Ludzie też rezygnują ze standardowego leczenia i kupują jakieś idiotyczne suplementy, witaminy lub talizmany. Nie ufają medycynie konwencjonalnej, tylko szarlatanom. Dlatego chcę zrobić w ramach zespołu parlamentarnego Stop rak, gdzie jestem przewodniczącą, spotkanie, gdzie przyjdą influenserzy zdrowotni, by wspólnie zastanowić się, jak dotrzeć z informacją do ludzi, by wreszcie zaczęli się badać i normalnie leczyć. Bo wydaje mi się, że dzisiejsze kampanie społeczne nie trafiają do młodych ludzi. Tym bardziej żałuję, że edukacja zdrowotna nie jest obowiązkowa, bo mogłaby zrobić dużo dobrego. Zobacz również: 40 lat od pierwszego przeszczepu serca. Hołd dla prof. Religi w europarlamencie