Grożą nam kary. Polska należy do zaledwie pięciu państw Unii Europejskiej, które do listopada 2025 roku nie wdrożyły w pełni przepisów ustawy o usługach cyfrowych (DSA). Komisja Europejska zwiększa presję na Warszawę, grożąc postępowaniem przed Trybunałem Sprawiedliwości UE i wysokimi karami. Polska jest jednym z zaledwie pięciu państw Unii Europejskiej, które do listopada 2025 roku nie zdołały w pełni wdrożyć przepisów ustawy o usługach cyfrowych – przełomowego regulaminu, który miał ucywilizować działalność platform internetowych, wzmocnić bezpieczeństwo użytkowników i ograniczyć dominację cyfrowych gigantów.Dla Komisji Europejskiej to sygnał alarmowy. DSA miało być fundamentem europejskiego internetu, a nie kolejnym aktem prawnym odkładanym na półkę.Bruksela traci cierpliwość: grożą sankcje i postępowanie przed TSUEKomisja Europejska oficjalnie wszczęła wobec Polski postępowanie za naruszenie prawa unijnego. Jeśli rząd nie przyspieszy, sprawa trafi przed Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE), a to oznacza możliwości nałożenia kar finansowych.W unijnej administracji coraz częściej pojawia się opinia, że Warszawa „wyraźnie odstaje” od zobowiązań, które sama zaakceptowała.Największa dziura w systemie: brak stałego koordynatora DSAKluczowym problemem pozostaje brak trwałej podstawy prawnej dla krajowego koordynatora ds. usług cyfrowych – centralnej instytucji odpowiedzialnej za nadzór nad platformami, reagowanie na skargi użytkowników i egzekwowanie przepisów wobec globalnych firm technologicznych. Tymczasowo funkcję tę pełni prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). Tymczasowo — czyli bez stałego mandatu, bez zdefiniowanych uprawnień i z ograniczoną możliwością działania. W modelu nadzoru przewidziano również rolę Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), ale bez koordynatora system nie działa.Eksperci nie mają wątpliwości: to tak, jakby próbować budować nowe prawo bez instytucji, która ma je egzekwować.Czytaj także: Niezbędna reforma KRUS. System emerytalny bardzo się zestarzałInternauci bez ochronyPolscy internauci nie mają skutecznych mechanizmów dochodzenia roszczeń w przypadku nielegalnych treści, oszustw oraz zagrożeń związanych z bezpieczeństwem dzieci – alarmują analitycy rynku cyfrowego. W praktyce oznacza to większą podatność na dezinformację, nielegalną reklamę, agresywne praktyki algorytmiczne czy fałszywe oferty sprzedaży. DSA miało wprowadzić europejskie standardy bezpieczeństwa – bez aktywnego nadzoru te standardy pozostają na papierze.Rząd: „pracujemy nad tym”. Bruksela: „za wolno”Polski rząd przekonuje, że proces jest skomplikowany i wymaga szerokich konsultacji. „Szeroko zakrojone rundy konsultacji to dowód odpowiedzialnego podejścia do tematu” – podkreślają przedstawiciele władz.Problem w tym, że poza konsultacjami niewiele się dzieje. Od początku 2025 roku nie podjęto żadnych konkretnych decyzji legislacyjnych. Tymczasem inne państwa albo już wdrożyły całość, albo są na finiszu.Brak działania to prosta droga do kar i chaosuOpóźnienia we wprowadzeniu przepisów nie tylko narażają Polskę na kary, ale też tworzą poważny chaos regulacyjny. DSA miało działać równolegle we wszystkich państwach, zapewniając jednolitą kontrolę nad platformami. Luka w jednym kraju oznacza lukę w całej Unii. Innymi słowy: jeśli Polska nie działa, skorzystają na tym globalne platformy, które od lat próbują grać na rozbieżnościach między państwami.Do sprawnego wdrożenia DSA potrzebny jest:· jasno umocowany prawnie koordynator,· instytucje z odpowiednimi kompetencjami,· nowe procedury skargowe,· systemowy nadzór nad platformami.Bez tego Polska pozostaje w cyfrowej próżni, a obywatele – bez ochrony.Czytaj także: Łukaszenka stawia na atom. „To cud dla Białorusi”